Historia kobiety
Teresę i Andrzeja uważano za idealną parę. Oboje przystojni, osiągnięci, z pieniędzmi, tylko dzieci nie mieli. Lekarze rozkładali ręce, stawiając niepocieszającą diagnozę.
Ale oni nie tracili nadziei. Chodzili do kościoła, modlili się, jak umieli, jeździli po świętych miejscach. Do kogo tylko nie zwracali się. Gdy tylko usłyszeli, iż w jakiejś wiosce jest stara znachorka, natychmiast do niej jechali. Jedna powiedziała, iż dziecko będzie, choćby nie jedno, ale przez ból i straty. Wiele wtedy mówiła. Teresa tak się z euforii roztrzepała, iż słuchała jednym uchem, niczego nie zapamiętała, poza tym, iż trzeba wierzyć.
Żyliby dla siebie, podróżowali, pieniędzy mają od góry, a oni robią z tego tragedię. Dzieci niewdzięczne, wyrosną, szklanki wody na starość nie podadzą szeptano za jej plecami.
Stara już, pewnie sama ma bukiet chorób, a jeszcze dzieci chce. Powinna myśleć o wnukach Ale skąd wnuki, skoro nie ma dzieci?
Teresa powiedziała kiedyś Andrzejowi, iż go nie trzyma, niech znajdzie sobie młodszą, która urodzi mu dziecko, a choćby nie jedno. Spojrzał na nią w taki sposób, iż pożądowała swoich słów i więcej tego tematu nie poruszała. Tak żyli.
Wszystko mieli pracę, mieszkanie, pieniądze, ale okazało się, iż to za mało dla szczęścia. Teresa wiedziała, iż byłaby najlepszą matką na świecie. Wyobrażała sobie, jak kołysałaby na rękach malutką istotkę, podobną do nich obojga, jak stawiałaby pierwsze kroki, poszła do szkoły Czasem sama się przekonywała: Ludzie żyją i bez dzieci. Widocznie taki los. Bóg nie daje dziecka, to znaczy, iż nie zasłużyłam. I szukała w sobie wad, za które mógł ją ukarać.
Może modlitwy pomogły, może zlitował się nad nimi Wszechmogący, nagradzając ich za cierpliwość i wiarę. Pewnego dnia stało się to cudzysło, w które tak mocno wierzyli.
Teresa już nie śledziła cyklu. Gdy rano poczuła mdłości, pomyślała, iż zrobiła się na coś dzień wcześniej. Ale mdłości powtórzyły się i następnego ranka. A potem gotowała zupę i od zapachu mięsa zrobiło jej się niedobrze. Czyżby? Nie, to niemożliwe! Mimo to Teresa poszła do apteki i kupiła dwa różne testy.
Jak często pragniemy cudu, a gdy go widzimy, wątpimy i nie wierzymy własnym oczom. Teresa też nie od razu uwierzyła, gdy zobaczyła dwie upragnione kreski. Ledwo doczekała się Andrzeja z pracy, by podzielić się radością.
Jestem w ciąży wyrzuciła z siebie, zanim zdążył przekroczyć próg, i podała mu test.
Przytulili się mocno i stali tak długo, aż łzy euforii wyschły na ich twarzach.
Andrzej nie pozwalał jej dźwigać ciężarów, choćby do sklepu zabraniał chodzić bez niego, by nie nosiła zakupów. Co chwilę pytał, jak się czuje.
Przestań się nade mną trząść. Kobiety starsze ode mnie rodzą dąsała się Teresa.
Nie obchodzą mnie inne kobiety, mam tylko ciebie. Nie chcę, by coś się wam stało mówił, całując żonę. A poza tym, sprawia mi przyjemność opiekowanie się wami.
Gdy brzuch stał się widoczny, sąsiedzi i współpracownicy nie pozostali obojętni. Jedni szczerze się cieszyli, drudzy nie kryli negatywnych komentarzy.
To chyba in vitro?
Albo nie urodzi, albo urodzi kalekę rzuciła jedna sąsiadka drugiej na ławce pod blokiem.
Teresa usłyszała i gwałtownie odeszła od życzliwych. Szła, głaszcząc brzuch i szepcząc:
Nie słuchaj nikogo. Będziesz najpiękniejsza i najmądrzejsza. Właśnie dowiedziała się, iż będzie miała córeczkę.
Wcześniej omijała dziecięce działy w sklepach, teraz śmiało wchodziła i wybierała najlepsze ubranka. W domu rozkładała je i podziwiała, wyobrażając sobie w nich swoją dziewczynkę. Przytulała malutkie ciuszki do twarzy. Pachniały nowością, ale to były rzeczy jej córeczki.
Gdy nadszedł czas porodu, umówili się w najlepszej klinice na cesarkę, bojąc się niespodzianek. Zbyt długo czekali, by ryzykować. Dziewczynka urodziła się zdrowa. Nie było dnia, by nie dziękowali komuś z góry za darowane szczęście.
Teresa nie miała pokarmu, kupowali najdroższe mleko modyfikowane. Godzinami mogli patrzeć, jak śpi. Potem były pierwsze ząbki, pierwsze słowa, pierwsze kroczki. Andrzej zaproponował, by nie wracała po urlopie macierzyńskim do pracy. Dobrze zarabia, niech zostanie w domu z dzieckiem.
Żadnych przedszkoli, tylko choroby od innych dzieci.
Córeczka stała się sensem życia Teresy, z euforią zajmowała się nią w domu. Kasia rosła w miłości, była piękną i grzeczną dziewczynką, nie sprawiała problemów.
Do szczęścia gwałtownie się przyzwyczajamy, przestajemy je dostrzegać.
Kasia już chodziła do szkoły. Pewnego wieczoru odrabiała lekcje, Andrzej czytał gazetę, a Teresa przygotowywała kolację. Zostało pokroić warzywa do sałatki, gdy przypomniała sobie, iż zapomniała kupić majonez.
Andrzej, skoczę do sklepu powiedziała.
Mhm mruknął, nie odrywając wzroku od gazety.
Gdy wróciła, zabrała się za sałatkę. Dopiero gdy poszła wołać Kasię na kolację, zorientowała się, iż jej nie ma.
Andrzej, gdzie Kasia?
Poszła do Oli na chwilę.
Dawno?
Jak tylko wyszłaś.
Teresa spojrzała na zegarek wpół do siódmej. Mówią, iż w takich chwilach matka czuje niepokój, przeczucie nieszczęścia. Ale Teresa nic nie poczuła, była spokojna. Ola mieszkała w sąsiedniej klatce. Po co się martwić? W każdej chwili mogła pójść po córkę.
Nie czekali na Kasię, zjedli kolację. Potem Teresa zadzwoniła do Oli. Odebrała jej mama.
Dzień dobry, mówi mama Kasi. Już pora, żeby wracała do domu powiedziała Teresa.
Ale jej nie ma u nas. Myślałam, iż jej nie puściliście odparła kobieta.
Jak to nie ma? wykrzyknęła Teresa, wypuszczając słuchawkę z ręki.
Andrzej natychmiast odrzucił gazetę i podbiegł do żony.
Co się sta