Dekretowy koszmar: cień przeszłości i groźba rozwodu
Dla mnie, Kasi, urlop macierzyński okazał się prawdziwą próbą, która o mało nie zniszczyła naszej rodziny. W małym miasteczku nad Wisłą te trzy lata z pierwszym dzieckiem zmieniły moje małżeństwo z Piotrem w pole bitwy. Teraz, gdy życie się ustabilizowało, mój mąż nalega na drugie dziecko, ale wspomnienia tych ciemnych dni budzą we mnie panikę. Jego upór grozi powrotem do kłótni, a może choćby do rozwodu. Jak mam się obronić, nie tracąc rodziny?
Kiedy nasz synek, Tomek, się urodził, miałam tyle nadziei. Przed urlopem nasze życie z Piotrem było idealne. Spotykaliśmy się dwa lata, potem kolejne dwa mieszkaliśmy razem bez ślubu. Nie kłóciliśmy się ani o dom, ani o pieniądze. Dzieliliśmy obowiązki po równo, rozmawialiśmy o wydatkach i zawsze znajdowaliśmy wspólny język. Dziecko planowaliśmy, przygotowywaliśmy się na trudności, ale nie miałam pojęcia, jak ciężka okaże się rzeczywistość. Piotr, którego uważałam za kochającego i wyrozumiałego, zmienił się nie do poznania, a nasze małżeństwo zaczęło się rozpadać.
Pierwsze miesiące z dzieckiem były piekłem. Ja, niedoświadczona mama, nie wiedziałam, jak radzić sobie z płaczem, kolkami i nieprzespanymi nocami. Całe moje życie kręciło się wokół Tomka, a Piotr tego nie rozumiał. Uważał, iż tylko karmię dziecko co trzy godziny, daję smoczek i mam cały dzień wolny. „Przecież siedzisz w domu, co jest takiego trudnego?” – mówił, wyrzucając mi, iż nie gotuję już wymyślnych obiadów, rzadziej sprzątam, a jego koszule nie zawsze są wyprasowane. Gdy podgrzewałam zupę z dnia poprzedniego, krzywił się: „Tego już nie da się jeść!” Ale pomagać nie zamierzał. „Ja haruję w pracy, a ty siedzisz w domu, powinnaś dawać radę” – rzucał, ignorując fakt, iż ja jestem zajęta dzieckiem całą dobę.
Kłótnie wybuchały o byle co: kurz na półce, nieumyta patelnia, wczorajszy obiad. Piotr nie pomagał choćby w weekendy, odkrzykując: „Moja matka z trojgiem dzieci dawała radę, jeszcze ogród uprawiała i codziennie gotowała! A ty z jednym dzieckiem w mieszkaniu nie możesz sobie poradzić!” Jego słowa bolały jak policzki. CzCzułam się jak nieudacznik, a jego obojętność zabijała miłość, która kiedyś mnie do niego przywiązywała.