Ale w tym roku podjęcie się tej roli związane jest z pewnym utrudnieniem. Otóż Mikołaj powinien się zaopatrzyć w specjalne zaświadczenie, świadczące, iż nie miał w przeszłości problemów z prawem. Obowiązek taki może wynikać z ustawy zwanej popularnie Lex Kamilek, czyli nowelizacji szeregu ustaw dotyczących ochrony małoletnich. Swoją potoczną nazwę wzięła ona od sprawy zakatowanego przez ojczyma ośmioletniego Kamilka z Częstochowy. Na mocy tego prawa każda osoba zatrudniona w przedszkolu czy szkole musi być sprawdzona w rejestrze sprawców przestępstw seksualnych i przedstawić wydane przez sąd zaświadczenie o niekaralności.
Ściśle rzecz biorąc, przy takiej dorywczej pracy jak „mikołajowanie” zaświadczenie nie jest wymagane. Ale kierownicy placówek oświatowych I właściciele agencji zatrudniających Mikołajów, wolą dmuchać na zimne. Jak powiedział dziennikarce „Dziennika Łódzkiego” dyrektor Zespołu Szkolno- Przedszkolnego nr 4 w Łodzi, (…) czułem, iż tak powinniśmy postąpić w związku z obowiązkiem ochrony małoletnich oraz chcąc stosować się do procedur, jakie wdrożyliśmy w naszych placówkach. Mikołaj nie jest pracownikiem przedszkola, nie jest też nauczycielem, nie miał więc stosownych dokumentów wcześniej. Nie chcieliśmy „przebierać” za Mikołaja kogoś z pracowników, bo dzieci od razu by go rozpoznały.
Bo, jak zwraca uwagę autorka tekstu w „DŁ” Magdalena Jach, dzieci uwielbiają przytulać się do brodacza w czerwonym kubraku. Czasem, pozując do fotografii, siadają mu na kolanach. Z powodu właśnie tej bliskości dla spokoju rodziców lepiej, żeby Mikołaj udowodnił, iż jest osobą godną zaufania.