Los zawarty w znalezionym portfelu

polregion.pl 6 godzin temu

**Przeznaczenie ukryte w zgubionym portfelu**

Halina Stanisławska otarła ręce o fartuch i spojrzała na zamknięte drzwi pokoju wnuczki. Ola wróciła z uniwersytetu przygnębiona, a babcia od razu zrozumiała – coś się stało. „Pewnie znowu pokłóciła się z Dominikiem” – pomyślała, kręcąc głową. Ich awantury nie były rzadkością, ale za każdym razem Halina miała nadzieję, iż młodzi się jakoś dogadają. Po chwili postanowiła zapukać.

– Olu, Olusiu, chodź coś zjeść, pewnie głodna jesteś po zajęciach – zawołała łagodnie.

– Nie chce mi się, babciu, naprawdę… – głos Oli drżał, jakby powstrzymywała łzy.

Halina uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Wnuczka siedziała na łóżku z kolanami pod brodą. Miała zaczerwienione oczy, choć łez już nie widać. Babcia weszła, przysiadła obok i przytuliła Olę. „Nie warto przelewać łez dla takich chłopaków – szepnęła. – Wszystko będzie dobrze, kochanie”.

– Skąd wiesz, iż pokłóciłam się z Dominikiem? – zdziwiła się Ola, ocierając policzek.

– A o co jeszcze dziewczyna w twoim wieku tak się martwi? – uśmiechnęła się Halina. – Oleńko, nie przejmuj się, on cię nie wart. Prawdziwa miłość jeszcze przyjdzie.

Mocniej przytuliła wnuczkę i zamyśliła się. W pamięci pojawiły się dawne czasy, pełne trudów i radości. Ola, wtulona w babcię, poprosiła cicho: „Opowiedz mi o sobie. Prawie nic nie wiem, tylko iż dziadek odszedł siedem lat temu”.

Halina westchnęła głęboko i zaczęła snuć opowieść, która przeniosła je obie w przeszłość.

Mając dwadzieścia lat, wyszła za mąż za sąsiada, Krzysztofa. Miłość wydawała się wieczna, ale małżeństwo okazało się koszmarem. Matka ostrzegała: „Halu, z Krzysiem nie będzie ci lekko. Spójrz na jego ojca – pijak i leń. Ciocia z sąsiedniej wioski swata ci Wiktora, to porządny chłopak”. Ale Halina nie słuchała, wierzyła w dobre serce Krzysztofa. Po roku zaczął pić, kłótnie stały się codziennością. Pewnego dnia, nie panując nad sobą, podniósł na nią rękę. Halina złapała syna, Jacka, i uciekła do rodziców. Ojciec spojrzał na Krzysztofa twardo: „Jeszcze jeden krok – pożałujesz”. Tamten się wycofał i więcej się nie pokazał.

Została sama z dzieckiem. W wieku dwudziestu dwóch lat, rozwiedziona, przeprowadziła się do miasta do chorej i samotnej ciotki. Ta przyjęła ją z Jackiem jak rodzinę, a Halina opiekowała się nią do końca. Po jej śmierci dostała po niej maleńkie mieszkanie. Zatrudniła się jako pomoc w przedszkolu, gdzie posłała też Jacka. Żyli skromnie, ale było im ciepło i najedzeni. Czasem przynosiła resztki jedzenia – kotlet, kawałek chleba – to, czego dzieci nie zjadły.

Pewnego dnia, wracając z pracy, wstąpiła do sklepu. Płacąc, nie zauważyła, jak upuściła portfel z prawie całą wypłatą. W domu ogarnęła ją panika – jak teraz przeżyć? Jacek potrzebował nowych butów, a do następnej pensji był niemal miesiąc. Pobiegła z powrotem do sklepu. Sprzedawczyni, korpulentna kobieta o naburmuszonej minie, burknęła: „Trzeba uważać”. Potem jednak podała karteczkę: „Jakiś chłopak znalazł twój portfel, zostawił adres”.

Halina, ignorując jej ton, wybiegła. Adres był niedaleko. Zapukała do drzwi mieszkania na parterze starej kamienicy. Otworzył młody mężczyzna o życzliwych oczach. „Dzień dobry – wysapała Halina – to ja zgubiłam portfel”. Uśmiechnął się: „Niech pani nie martwi, jest bezpieczny. Niech pani powie, ile było pieniędzy i jaki kolor”. Halina opisała portfel – granatowy, podała kwotę co do grosza. „To na pewno pani – odparł, wręczając go. – Jestem Tomasz, a pani?”

– Halina – odpowiedziała, czując ulgę. – Dziękuję ogromnie, to były wszystkie moje oszczędności.

Tomasz pomachał jej z okna, gdy odchodziła, a Halina pomyślała: „Muszę mu jakoś podziękować”. W weekend kupiła z Jackiem tort i poszli do niego. Drzwi otworzyła starsza kobieta – jego babcia. Tomasz, widząc gości, zmieszał się: „Po co aż tyle zachodu?”. Ale nie odmówił i zaprosił ich na herbatę. Jacek, poważnie podając rękę, przedstawił się: „Nazywam się Jacek”. Wszyscy się rozśmiali, a atmosfera stała się ciepła.

Przy herbacie Halina dowiedziała się, iż Tomasz mieszka z babcią, rodziców stracił, ma dwadzieścia trzy lata, odbył służbę wojskową i pracuje w fabryce. Jego niebieskie oczy i szczery uśmiech sprawiały, iż czuła się swobodnie. choćby Jacek, zwykle nieufny, słuchał Tomasza z uwagą.

Zaczęli się spotykać. Chodzili do kina, spacerowali po parku, czasem zabierali Jacka, który zaprzyjaźnił się z babcią Tomasza, Marią. Halina martwiła się różnicą wieku – była dwa lata starsza, ale uczucia wzięły górę. Tomasz też miał obawy – czy Jacek zaakceptuje go jako ojca? Ale pewnego dnia po spacerze Jacek sam wszystko rozstrzygnął. „Mamo, kiedy Tomasz zamieszka z nami? – zapytał. – I babcię Marię też zabierzemy, jest fajna”. Maria, słysząc to, uśmiechnęła się: „Z ust dziecka płynie prawda”. Tomasz, zebrawszy odwagę, oświadczył się Halinie. Ta, śmiejąc się i płacząc, zgodziła się.

Wzięli ślub, a życie nabrało nowych barw. Urodziła się im córka, Kinga, a Jacek nazywał Tomasza tatą. Przeżyli razem czterdzieści sześć lat w miłości, aż choroba zabrała Tomasza. Halina czuła, jakby straciła połowę siebie, ale dzieci i wnuczka Ola pomogły jej przetrwać.

– I widzisz, Olusiu – zakończyła Halina. – Życie bywa trudne, ale miłość zawsze gdzieś czeka. Nie martw się Dominikiem. Prawdziwe szczęście jeszcze przed tobą, musisz tylko je rozpoznać.

Ola uśmiechnęła się: „Nie wiedziałam, iż tata był taki stanowczy w twojej sprawie.” Rok później wyszła za mąż za kolegę z roku, Marcela, a nie za Dominika, który okazał się niewart jej łez. Urodził im się syn, a Halina, patOla, trzymając w ramionach swojego synka, uśmiechnęła się do babci i powiedziała: „Dziś wiem, iż miłość zawsze znajduje drogę, tak jak twój portfel do Tomasza”.

Idź do oryginalnego materiału