„Mamo, mieszkamy razem od piętnastu lat, ale może nie trzeba było mieć trojga dzieci” — takie słowa usłyszałam od syna…

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mamo, przeżyliśmy razem piętnaście lat, ale może nie powinniśmy mieć trojga dzieci… Te słowa usłyszałam od swojego syna…

Kiedy Anna Nowak usłyszała to od swojego trzydziestosześcioletniego syna Jakuba, świat się pod nią zawalił. Jak to możliwe? Jak jej ukochany syn, duma życia, opoka i radość, może coś takiego powiedzieć? Przypomniała sobie, jak przez całą młodość cierpiał przez Kingę – tej samej dziewczyny, która w szkole zatruwała mu życie, robiła podchody, śmiała się i rozpuszczała plotki. A teraz chce dla niej wszystko zburzyć – rodzinę, dzieci, lata, życie.

Anna pamiętała każdy szczegół. Jak Kinga w podstawówce knuła przeciwko Kubie, jak on cierpliwie znosił, choć trenował judo i mógł dać odpór. Był jednak dobrze wychowany, fair. choćby wtedy, gdy sama gotowała się ze złości i chciała iść do dyrektorki, przenieść go do innej szkoły – on tylko machał ręką. Wytrzymywał.

Gdy szkoła się skończyła, Jakub odetchnął. Skończył z wyróżnieniem, poszedł na studia do Warszawy, pracował, budował dorosłość. Wyrosnął na mądrego, pewnego siebie faceta, szanowanego w pracy. A potem… potem w drzwiach domu pojawiła się Ona. Kinga. Ta sama. Jakby z najgorszego snu wróciła, by znów wszystko zniszczyć. A syn, jak zahipnotyzowany, dał się wciągnąć. Zakochał się, wybaczył dawne krzywdy, zaczął z nią budować związek. choćby gdy zdradziła go i uciekła z innym tuż przed ślubem – nie zatwardział serca. Złamany, ale nie pokonany.

Po tej tragedii zaczął spotykać się z Agnieszką – dziewczyną z dobrego domu, córką przyjaciółki Anny. Wszystko układało się idealnie: wzięli ślub, mieli trójkę dzieci, kupili mieszkanie w Krakowie. Anna pomagała, jak mogła. Agnieszka – gospodarna, ciepła, oddana matka. Nie krzyczy, nie kłóci się, dźwiga dom na barkach, choć nie pracuje zawodowo. Życie wreszcie się ułożyło.

Aż pewnego dnia wszystko stanęło na głowie. Do stolicy przyjechała Kinga. Znów wdarła się w życie Jakuba jak wicher, jak kurz, którego nie zmyjesz. Spotkali się przypadkiem, zamienili kilka słów – i koniec. Jakub, jak zaczarowany, stał się kimś innym. Mówił, iż nie kocha Agnieszki, iż nigdy nie kochał. Że był z nią tylko z rozpaczy. Że dzieci to błąd, bo stracił Kingę. Mówił to spokojnie, chłodno. Jakby nie chodziło o życie, o dzieci, o kobietę, która przeszła z nim przez wszystko. Tylko o przypadkowy rachunek.

Anna nie wierzyła własnym uszom. Jak mógł zapomnieć, co Kinga mu zrobiła? Jak ufa kobiecie, która bez wahania rzuciła go dla innego? Teraz wróciła, bo nie wyszło jej gdzieś w Gdańsku, i znów niszczy, co się da?

Najgorsze było to, iż mówił, iż chce odejść. Rzuci Agnieszkę, trójkę dzieci, byle być z tą, która znów go zawołała. Jakby wyłączył rozum, zostawiając tylko chorą obsesję.

Anna patrzyła na wnuki i nie wiedziała, jak im powiedzieć, iż tata je zostawia. Nie wiedziała, jak spojrzeć w oczy Agnieszce, która niczego nie podejrzewała. Serce się krajało. Jej syn, ten, za którego się modliła, walczyła, którego chroniła przed łzami – teraz sam zadaje ból.

Po raz pierwszy w życiu czuła się bezsilna. Bo Jakub jest dorosły. Bo sam decyduje o swoim losie. Ale czy matka może na to patrzeć? Czy może odsunąć się, gdy rodzina się rozpada?

Anna Nowak wiedziała jedno – będzie walczyć. O Agnieszkę. O wnuki. O to, by syn nie zagubił siebie do końca. Nie pozwoli, by ta kobieta znów zburzyła to, co z takim trudem budowali. choćby jeżeli stanie przeciwko własnemu dziecku. Bo czasem miłość matki to nie aprobata. To obrona. choćby gdy nikt o nią nie prosi.

Idź do oryginalnego materiału