Marię zmęczyło, iż córka co rano przywozi jej wnuków. Pewnego razu nie otworzyła drzwi i zaczęła obserwować, co się stanie dalej

przytulnosc.pl 2 miesięcy temu

Marię było już po sześćdziesiątce. Niestety, nie należała do tych emerytek, które emanują niezwykłą aktywnością, energią i mówią, iż życie na emeryturze dopiero się zaczyna.

Stan zdrowia Marii pozostawiał wiele do życzenia. A tu jeszcze wnuki, które nieustannie wyprowadzały babcię z równowagi emocjonalnej.

Maria miała dorosłą córkę Martę. Marta wyszła za mąż i urodziła dwóch chłopców, jeden miał trzy, a drugi cztery lata. Razem z mężem musieli pracować na kilku etatach, aby utrzymać siebie i dzieci. Jednak pieniędzy i tak brakowało, więc zdążyli zaciągnąć kredyty.

Codziennie Marta odwoziła swoje dzieci do mamy. Swoją decyzję argumentowała tym, iż żyją biednie, nie mają finansowej możliwości wynająć niani. Zabieranie chłopców do pracy oczywiście też nie wchodziło w grę.

Maria nie pracowała, siedziała w domu, więc według Marty, nie było problemu, aby zajmowała się wnukami i w ten sposób pomagała młodej rodzinie.

Maria próbowała przekonać Martę, iż chłopcy są bardzo niesforni, hałaśliwi i nadpobudliwi. Babcię swoją nie słuchają, trzeba mieć na nich oko. Starsza kobieta, z racji wieku i ograniczonej mobilności, nie mogła sobie poradzić z wnukami. Ich ciągłe wybryki podnosiły jej ciśnienie i pogarszały samopoczucie.

Chłopcy rzeczywiście byli bardzo nieposłuszni. Pewnego razu Marta postanowiła zaprowadzić ich do przedszkola. Nie dość, iż jeden dzień chodzą, drugi chorują, to jeszcze udało im się zniszczyć w przedszkolu półkę i jakieś zabawki.

Wychowawczyni była oburzona i poprosiła rodziców, żeby więcej nie przyprowadzali dzieci, twierdząc, iż nie jest w stanie poświęcić im całej uwagi, a oni robią takie rzeczy, iż do wypadku blisko.

Od tego incydentu Marta co rano przed pracą zaczęła przywozić chłopców do Marii. Wjeżdżała windą, dzwoniła do drzwi, czekała, aż mama otworzy, “przekazywała” wnuków i jechała załatwiać swoje sprawy. A babcia musiała zajmować się wnukami co najmniej do jedenastej wieczorem. A następnego ranka o siódmej już byli na miejscu.

Pewnego razu babcia nie wytrzymała i postanowiła nie otwierać drzwi, kiedy rano córka przyjechała z wnukami.

Maria zaczęła obserwować, co się stanie dalej. Marta poczekała minutę, zostawiła dzieci pod drzwiami, sama weszła do windy i pojechała. Babcia poczekała pięć minut, mając nadzieję, iż córka wróci, ale w końcu nie wytrzymała, otworzyła drzwi i wpuściła dzieci.

Idź do oryginalnego materiału