Musisz opuścić mój dom w ciągu miesiąca! – oznajmiła teściowa.
Nasze życie z Mikołajem płynęło jak po grudce masła: dwa lata związku, a potem decyzja o ślubie. Zawsze dogadywałam się z teściową, Jadwigą Stanisławową. Wydawała mi się kobietą dobrą i mądrą, której rady ceniłam, a opinia była dla mnie ważna. Myślałam, iż mam niesamowite szczęście – teściowa nie wtrącała się w nasze sprawy, nie krytykowała, a jej ciepłe uczucia dodawały mi otuchy.
Ślub w całości opłaciła Jadwiga Stanisławowa. Moi rodzice, niestety, nie mogli pozwolić sobie na duże wydatki przez kłopoty finansowe, więc ograniczyli się tylko do skromnego wkładu. Wesele było przepiękne, a ja byłam pewna, iż przed nami szczęśliwe życie. Ale zaraz po ślubie, gdy jeszcze unosiliśmy się w weselnej euforii, teściowa wezwała nas na poważną rozmowę. Jej słowa spadły na nas jak grom z jasnego nieba.
– Dzieci, spełniłam już swój obowiązek – zaczęła, patrząc na nas z lodowatą stanowczością. – Wychowałam Mikołaja, dałam mu wykształcenie, pomogłam się ożenić. Teraz jesteście rodziną i nie chcę, żebyście się obrażali, ale macie miesiąc, żeby wyprowadzić się z mojego domu. Czas, byście samodzielnie radzili sobie z życiem. Tak, na początku będzie ciężko, ale nauczycie się oszczędzać i znajdować wyjścia z trudnych sytuacji. A ja… zasłużyłam w końcu na życie dla siebie.
Zrobiła pauzę, po czym dodała, jakby wbijała nam nóż w serce:
– I nie liczcie na mnie, jeżeli chodzi o wnuki. Oddałam całą siebie synowi, a na wychowanie dzieci już nie mam siły. Zawsze będziecie mile widziani w moim domu, ale ja jestem babcią, nie niańką. Proszę, nie osądzajcie mnie surowo. Zrozumiecie, gdy sami dożycie moich lat.
Stałam jak porażona. W środku burzyły się we mnie uczucia: złość, żal, bezradność. Jak mogła tak postąpić? Jadwiga Stanisławowa będzie odpoczywać w swoim przestronnym trzypokojowym mieszkaniu w centrum Krakowa, a my z Mikołajem będziemy się tłoczyć w wynajętej kawalerce, licząc każdą złotówkę. A najgorsze – Mikołaj jest współwłaścicielem tego mieszkania! Dlaczego mamy się wyprowadzać? A co do wnuków… Czyż wszystkie babcie nie marzą o zabawie z maluchami, rozpieszczaniu ich? Ale nasza teściowa, widocznie, była wyjątkiem.
Czekałam, iż Mikołaj się zbuntuje, stanie w naszej obronie, ale on… tylko przytaknął matce. Bez słowa protestu od razu zaczął przeglądać ogłoszenia o wynajmie i dodatkowych pracach, by zapewnić nam nowy dach nad głową. Byłam wściekła. Moi rodzice nie mogą nam pomóc, ale dlaczego teściowa, która przez lata wydawała się tak troskliwa, nagle okazała się zimną egoistką?
Każdego dnia wracałam myślami do jej słów, a one raniły coraz bardziej. Jak można tak po prostu wyrzucić nas ze swojego życia? Czy wszystkie jej życzliwe uśmiechy i ciepłe słowa przed ślubem były tylko maską? Czułam się zdradzona, a wizja zaczynania wszystkiego od zera w obcym miejscu napełniała mnie rozpaczą. Mikołaj przeciwnie – był pełen determinacji. Mówił, iż to nasza szansa, by udowodnić, iż damy radę, iż jesteśmy prawdziwą rodziną. Ale jak mogłam myśleć o przyszłości, gdy wszystko, co uważałam za pewne, rozpadało się na moich oczach?