Z moją przyjaciółką, Anną, uczyłyśmy się razem w jednej grupie. I z ironią losu wyszłyśmy za mąż za dwóch przyjaciół z równoległej grupy. Wszyscy czworo byliśmy prawnikami.
Skończyłyśmy naukę i rozpoczęłyśmy swoją życiową drogę. Dość często się spotykałyśmy, chodziłyśmy razem do kina, na łyżwy, po prostu delektowałyśmy się sushi czy włoską pastą, albo po prostu lodami. Czasami choćby jeździłyśmy razem odpoczywać w góry, a pewnego razu przypadkowo spotkałyśmy się zimą na plaży w Egipcie. Choć wcale się nie umawiałyśmy.
Później zaszłam w ciążę i urodziłam córkę. Mój mąż dużo pracował, starał się, aby nasza córka miała wszystko, co najlepsze. Ja też starałam się pracować, głównie pomagając mężowi. On jest adwokatem, jesteśmy właścicielami kancelarii adwokackiej. W naszej firmie pracuje sześciu zatrudnionych pracowników.
Cały czas byłam z naszym dzieckiem, ponieważ niemowlęta potrzebują stałej opieki i obecności mamy. W wolnym czasie przygotowywałam smaczne potrawy dla męża i oczywiście wykonywałam inne prace. Aby nie stracić zdobytej wiedzy i niczego nie zapomnieć, wykonywałam pewne zadania dla męża: pisałam pozwy, wnioski, odpowiedzi do sądu. Czyli wykonywałam całą pracę pisemną, a mąż jedynie przeglądał to, co napisałam, i chodził po różnych organach państwowych w danej sprawie.
Tak pracowaliśmy przez kilka lat. Nasz system pracy był dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Udało nam się urodzić czworo dzieci, wszystkie rok po roku.
Zakupiliśmy działkę i zbudowaliśmy dom. Urządzaliśmy go powoli, ale konsekwentnie. I mimo całej tej rutyny, nie straciliśmy naszych uczuć i nie utraciliśmy miłości.
Pewnego razu do męża zadzwonił Aleksander, jego kolega z grupy, który ożenił się z moją przyjaciółką Anną, i zaproponował spotkanie jak za dawnych dobrych czasów.
Oczywiście zgodziliśmy się i zaprosiliśmy ich do naszego domu. Zastawiliśmy duży i bogaty stół w altanie na podwórku i dużo rozmawialiśmy. Podczas gdy nasze starsze dzieci biegały i grały w piłkę, najmłodszy bardzo marudził.
Wzięłam go na ręce i poprosiłam męża o pomoc. Weszliśmy do domu i próbowaliśmy uspokoić naszego małego niejadka. W międzyczasie nasza starsza córka, nie wiem po co, postawiła elektroniczną nianię na stole u przyjaciół i włączyła ją. Druga część była przy naszym maluszku w jego łóżeczku.
Nie wiedzielibyście, ile usłyszeliśmy o sobie. Przyjaciele, jeżeli można ich tak nazwać, nie wiedzieli, iż wszystko słyszymy. Mirosława oburzała się, iż mamy udany biznes, dużo dzieci i luksusowy dom. A jej mąż chodzi do pracy — a efektów brak. Usłyszeliśmy także, iż postanowiliśmy ich obrazić, dlatego zastawiliśmy bogaty stół. Że jesteśmy bezczelni i chciwi. I jeszcze wiele, wiele innych rzeczy.
Najważniejsze było to, iż wymyślili, jak wrobić mojego męża, i to również usłyszeliśmy.
Położyliśmy dziecko spać i wróciliśmy do nich. Oczywiście w żaden sposób nie zdradziliśmy tego, co usłyszeliśmy. Wręcz przeciwnie, staraliśmy się uśmiechać i kontynuowaliśmy rozmowę. Mąż choćby starał się żartować.
Po kilku dniach Anna i Aleksander zaczęli realizować swój plan wobec mojego męża. Chcieli, aby przegrał bardzo istotną sprawę w sądzie, więc postanowili podmienić dokumenty zawierające istotne dowody.
Oczywiście nic im z tego nie wyszło i mąż złapał ich na gorącym uczynku.
Oto jacy okazali się nasi przyjaciele. I kto po tym jest zły i zazdrosny? Dlatego nigdy nie ufajcie ślepo swoim przyjaciołom, choćby tym sprawdzonym przez czas.