Młoda miłość – pierwsze uczucie w dzieciństwie

newskey24.com 2 tygodni temu

Dziecięca miłość

Mamo, załóż mi jutro niebieską koszulę do przedszkola.
Niebieską? A czemu akurat tę?
Bo Kasia Kowalska powiedziała, iż ładnie w niej wyglądam, pasuje do moich oczu!
Skoro Kasia tak mówi, oczywiście założysz jutro niebieską.

Michałek, zadowolony, pobiegł bawić się ze starszym bratem, Wojtkiem, który już chodził do szkoły. Wieczorem mama opowiedziała tacie o niebieskiej koszuli, która tak pasowała do oczu Michałka. Tata się roześmiał, poklepał młodszego syna po głowie.

No co, synku, podoba ci się Kasia?
Tak, ożenię się z nią!
A to ci dopiero. Najpierw trzeba się uczyć, zdobyć wykształcenie, a potem się żenić.
Ojej, tak długo Michałek zamyślił się.

Tato, a mogę ożenić się z Kasią jutro?
Jutro? A gdzie będziecie mieszkać, synku?
No w domu odpowiedział chłopiec zdziwiony.
W czyim domu? nie ustępował tata. U Kasi?
Nie, tatusiu! Michałek szeroko otworzył oczy. Kasia u siebie, a ja u siebie.
Nie, synku, tak się nie robi. Jak się ożenisz, to zabierzesz Kasię do siebie, będziecie razem mieszkać. Ty pójdziesz do pracy, a Kasia będzie chodzić do przedszkola, potem do szkoły, na studia
A ja Michałek miał łzy w oczach.
A ty, synku, będziesz pracować, żeby utrzymać rodzinę.

Co się stało, czego płaczesz? mama przykucnęła przed Michałkiem.
Mamusiu, chcę się ożenić z Kasią, ale nie chcę jeszcze pracować. Chcę chodzić do przedszkola, potem się uczyć, a tata powiedział łeee
Nie płacz, dorośniesz i się ożenisz ze swoją Kasią.
Ale jak już dorosnę, to ktoś inny ją zabierze
A kto niby?
Nie wiem może Marek albo Tomek.
No to nie potrzebujesz tej Kasi, skoro ktoś inny może ją zabrać.

Rano Michałek pewnym krokiem podszedł do dziewczynki w czerwonej aksamitnej sukience, z dużą kokardą we długich jasnych włosach. Wziął ją za rękę i poważnie powiedział:
Ożenię się z tobą, Kowalska!
Dziewczynka popatrzyła na niego chwilę, odwróciła się i odpowiedziała:
Nie!
Michałek przyskoczył przed nią, tupnął nóżką i powtórzył:
Powiedziałem, iż się z tobą ożenię! Tylko nie teraz, dobrze, Kasia? Chłopiec wziął ją za rękę i spojrzał w oczy. Później, zgoda?
A dlaczego nie teraz? zdziwiła się dziewczynka. Marek z Anią ożenili się teraz.
Oni na niby, a my naprawdę!
Dobrze! skinęła głową Kasia i, trzymając się za ręce, pobiegli się bawić.

W szkole Michałek uparł się, aby nauczycielka posadziła go obok Kasi. Nauczycielka nie chciała ulegać, więc posadziła Kasię z innym uczniem. Michałek podszedł i uparcie usiadł obok niej.
Ożenię się z Kowalską, jak dorosnę.
Cha, cha, cha! roześmiali się koledzy. Michał i Kasia, para jak z obrazka!
Dzieci! Cisza! surowo powiedziała nauczycielka. Jak się nazywasz?
Michał.
Michał, jesteś jeszcze za mały, żeby myśleć o takich rzeczach. Idź na swoje miejsce, dobrze?
Nie! Kasia, powiedz, iż się z tobą ożenię.
Kasia tylko się uśmiechała.
No, panno Kowalska, co pani na to? zapytała nauczycielka.
Ożenimy się naprawdę, jak dorośniemy. Nie jak Marek z Anią oni tylko na niby, jeszcze w przedszkolu.
Aha nauczycielka zamyśliła się. No dobrze, siadajcie razem.

Kasia była królową jego serca. Nosił jej tornister, bronił przed psami, chuliganami, choćby przed nauczycielami. Raz upadła i rozbiła kolano on niósł ją aż do gabinetu pielęgniarki. W liceum wyznał jej miłość naprawdę. A Kasia?
Kasia tylko się uśmiechnęła i odeszła, dumnie unosząc głowę.
I tak się z tobą ożenię, Kowalska! krzyknął za nią. Słyszysz?

Zaczęła się do Kasi zalecać Iga, bokser, jeździł własnym maluchiem, uczył się w technikum na mechanika. Ileż Michał zebrał siniaków, ale nie ustąpił. Pewnego dnia szedł ulicą i zobaczył trzech chłopaków. Wiedział, iż będą go bić.
Hej, maluch jeden oderwał się leniwie od ściany. Chodź no tu.
Jak chcesz, to sam przyjdź.
Coś ty taki odważny?
Nie jestem maluch, mam imię.
Słuchaj, smarkaczu odstaw się od tej dziewczyny, jasne? To dziewczyna naszego kumpla.
A gdzie ten kumpel? Boi się sam powiedzieć? Przekaż mu, iż jeżeli nie odczepi się od mojej dziewczyny Michał podkreślił słowo mojej to mu się nie upiecze.
Odwrócił się plecami i spokojnie ruszył w stronę klatki. Czuł ich wściekłość, ale szedł pewnie, wiedząc, iż w każdej chwili mogą na niego naskoczyć

Pewnego dnia napadli na niego podstępnie, z tyłu. Siły były nierówne, gdy nagle usłyszał krzyk.
To krzyczała Kasia. Biegła z wyrwaną z płotu deszczułką z gwoździami, z dzikim wrzaskiem wpadła w tłum bijących Michałka. Wymachiwała deską, rozdając ciosy na prawo i lewo. Na pomoc biegł już Wojtek z kolegą wezwała ich Ania, przyjaciółka Kasi.

Wtedy pierwszy raz go pocałowała.

Wieczorem, gdy chłopcy obmyli się pod hydrantem, Ania przyniosła jodynę i hojnie posmarowali nią rany. Potem wszyscy siedzieli i śmiali się. Michałkowi było boleśnie, ale śmiał się najgłośniej. Gdy odprowadzali Kasię do domu, zatrzymała się przed klatką.
Boli?
Nie machnął głową. W porządku.
Dziewczyna stanęła na palcach i pocałowała go. Chłopcy dyskretnie odwrócili się.
Przepraszam cię
Ciebie za co? Ty mnie uratowałaś. Boję się ciebie, Kowalska mam zamiar się z tobą ożenić, a ty walczysz jak Bruce Lee.
Ach, daj spokój roześmiała się Kasia.

Potem były pożegnania przed wojskiem.
K

Idź do oryginalnego materiału