„Mógłbyś wszystko zepsuć”: przez lata mąż zatajał, iż można zabierać żony na imprezy firmowe

twojacena.pl 12 godzin temu

No problem, słuchaj, to będzie tak…

“Zepsułabyś całą atmosferę”: przez lata mąż ukrywał, iż żony mogą chodzić na firmowe imprezy

Wydawałoby się, iż w małżeństwie nie powinno być żadnych tajemnic. Zwłaszcza takich, które nie mają większego znaczenia. Ale mój mąż przez kilka lat konsekwentnie mnie okłamywał – zimno, pewnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Mówił, iż w jego firmie nie wolno przychodzić na korpo z żonami. Że taka jest polityka firmy. Wierzyłam. Nie nalegałam. Nigdy nie lubiłam hałaśliwych imprez, a po urodzeniu syna zupełnie zamknęłam się w domowej rutynie.

Ale prawda wyszła na jaw nagle. I to nie tylko zabolało – sprawiło, iż poczułam się obca we własnym małżeństwie.

Z Jackiem jesteśmy małżeństwem dopiero pięć lat. Prawie zaraz po ślubie zaszłam w ciążę, nasz Kacper ma teraz cztery lata. Lata minęły gwałtownie – pieluchy, nieprzespane noce, chorobowe. Wróciłam do pracy, jak tylko się dało. Pomagały babcie, finansowo było lżej. Staram się wracać wcześniej, być w domu. Ale Jacek… Coraz częściej zostaje w pracy, czasem wraca dopiero nad ranem, zmęczony, z pustym spojrzeniem. Mówi, iż „zapieprza” w robocie.

Trzy lata temu dostał pracę w porządnej firmie. Dobra posada, pensja dwa razy wyższa niż poprzednia. Stał się spokojniejszy, przestał narzekać na szefa czy współpracowników. Tylko jedno mnie uwierało: nigdy nie zaprosił mnie na firmową imprezę. Ani na wyjazd za miasto, ani na świąteczne spotkanie. Zawsze powtarzał: „U nas tak nie wypada. Bez żon. To nie osobiste”.

Wierzyłam. Chciałam wierzyć. Przecież gdyby chciał coś ukryć, to by w ogóle nie tłumaczył. A tak – niby był szczery. Poza tym nie miałam głowy do zabawy. Koleżanki – jedne zamężne, drugie nie – żyją swoim życiem. Kontakty się rozmyły. Byłam zmęczona. Zero wrażeń. Weekendy to pranie, gotowanie, przedszkole, przychodnia.

Aż tu nagle spotkałam w aptece swoją dawną koleżankę z klasy – Olę. Pogadałyśmy, wstąpiłyśmy do kawiarni, zaczęłyśmy się zwierzać. Okazało się, iż jej mąż pracuje w tej samej firmie co mój Jacek. choćby się zaśmiałyśmy – jaki mały świat. Zaproponowałam, żebyśmy w piątek wpadły na kawę.

„Nie dam rady” – powiedziała. „Mamy korporacjaka z mężem”.

Zapytałam: „Ty idziesz?”. A ona zdziwiona: „No jasne, a co? U nas zawsze można przyjść we dwójkę”.

I wtedy zrobiło mi się tak strasznie zimno. Udawałam, iż wiem, śmiałam się, wykręciłam jakimś zajęciem, ale w środku wszystko się przewróciło. Czyli po prostu kłamał. Przez te wszystkie lata. Szłam do domu, jakby ziemia uciekała mi spod nóg. Nie przez sam korporacjaka. Ale przez to kłamstwo. Przez to, iż czułam się jak coś, czego się wstydzi.

Wieczorem przy kolacji, starając się mówić spokojnie, zaczęłam rozmowę:

„Wyobraź sobie, Ola idzie na imprezę firmową z mężem. Mówi, iż u was to norma”.

Zamarł. Spojrzał na mnie bokiem. Potem nalewał sobie herbatę, gniótł serwetkę, unikał wzroku.

„No… to dla nowych. Im się nie odmawia. My z kolegami znamy się od lat”.

„Ale ty nigdy mnie nie zapraszałeś. Trzy lata to nie nowy”.

Westchnął, spojrzał w bok i rzucił:

„Po prostu chciałem odpocząć. Bez pary. Bez tych „rodzinnych” tematów. Bez sytuacji, gdzie mąż jest trzeźwy, a żona go pilnuje. Jestem zmęczony. Chcę się zrelaksować.”

Uderzyło mnie to jak obuchem. Czyli ja jestem przeszkodą. Czyli z innymi może być sobą, a ze mną – nie. Jestem brzydka? Głupia? Nie umiem podtrzymać rozmowy? A może po prostu myśli, iż zepsuję mu „zabawę”?

Lepiej by już milczał. Kłamstwo boli, ale prawda rzucona po latach to jak splunięcie w twarz. Nie urządziłam awantury. Po prostu postanowiłam – więcej go nie zaproszę na swoją imprezę. Za tydzień mamy firmową zabawę. Pójdę sama. Ubiorę się odświętnie. Będę się śmiać, rozmawiać, tańczyć.

Może to nie idealne wyjście. Ale niech zrozumie: tak się nie postępuje z żoną. Ani z tą w sukience na korpo, ani z tą, która w domu siedzi z gorączkującym dzieckiem. Nie jesteśmy przecież wrogami. Ale teraz czuję się obca. A obcych się nie zaprasza.

Idź do oryginalnego materiału