„Moja córka uważa, iż jestem złą babcią, bo nie zajmuję się wnukami”

newsempire24.com 1 tydzień temu

Moja córka uważa, iż jestem złą babcią, bo odmówiłam opieki nad wnukami.

Mam sześćdziesiąt pięć lat i nie nazwałabym siebie słabą kobietą. Przeżyłam niemało – wychowałam córkę, utrzymałam małżeństwo, pracowałam ciężko i do dziś nie umiem usiedzieć w miejscu. Mamy z mężem własne mieszkanie, ja wciąż dorabiam, a on już jest na emeryturze – niestety, z poważnymi problemami zdrowotnymi. Trzymamy się razem, jak tylko możemy. A tu nagle takie oskarżenie. Od rodzonej córki.

Powiedziała, iż jestem… złą babcią. Tylko dlatego, iż nie zgodziłam się zostać z wnukami na dwa tygodnie, podczas gdy ona z mężem wyjeżdżają na wakacje. No bo co w tym złego? Przecież to jej dzieci, moja krew. Ale ja też jestem człowiekiem. I jestem zmęczona.

Córka ma teraz trzydzieści pięć lat, nie pracuje – jest na macierzyńskim. Dwóch synów: pięcioletni Jasiek i siedmioletni Staś. Energiczne, głośne, żywe jak iskra. Kocham ich, nie pomyślcie źle. I nigdy wcześniej nie odmawiałam im pomocy. Wręcz przeciwnie – gdy tylko córka i zięć chcieli choćby chwilę odpoczynku, zawsze byłam pod ręką. Zawsze pomagałam, czasem choćby nie czekając na prośbę. Ale wszystko się zmienia.

Z wiekiem zaczęły mi dokuczać ciśnienie i stawy, szybciej się męczę. Mąż potrzebuje opieki. Dom, leki, gotowanie, sprzątanie – wszystko na mojej głowie. Czasem wieczorem nie mam siły usiąść choćby na herbatę. A tu nagle – dwa małe dzieciaki, od rana do nocy. To nie jest wypoczynek – to maraton, na który nie mam już siły.

Gdy córka postawiła mnie przed faktem dokonanym: „Wyjeżdżamy, dzieci zostaną u was”, nie wytrzymałam. Powiedziałam otwarcie: jestem zmęczona. Ja też potrzebuję odpoczynku. Choćby kilka dni w roku, żeby pomyśleć o sobie. W końcu nie jestem wieczna.

Wtedy się wkurzyła. Nazwała mnie egoistką. Stwierdziła, iż nigdy jej nie kochałam naprawdę, iż wstydzi się takiej matki. Jakby nożem w plecy. Całe życie starałam się dla niej, harowałam, nie dosypiałam, martwiłam się. Tak, moi rodzice mieszkali daleko, nikt nam nie pomagał. Ale nie narzekałam, nie biadoliłam. Robiłam wszystko sama, z miłością. I co teraz?

Żal mi też, iż zięć nie reaguje. Jego rodzice mieszkają w tym samym mieście – a przy okazji rzadko kiedy biorą wnuki. Dlaczego nie podzieliliby się troską? Ale nie – wszyscy przywykli, iż „mama pomoże”. Jakbym nie miała własnych spraw i nie miała prawa powiedzieć „nie”.

A przecież tylko poprosiłam, żeby pomyśleli, znaleźli kompromis, rozłożyli obowiązki. Dlaczego to ja mam poświęcać swoje siły, zdrowie i czas? Tak, jestem babcią. Ale to nie znaczy, iż muszę rzucić wszystko i całkowicie przejąć wychowanie wnuków, gdy rodzice chcą odpocząć.

Chcę, żeby córka zrozumiała: teraz to najważniejszy moment w jej życiu. Dzieci rosną szybko. Dzisiaj jesteś z nimi, jutro – już dorosłe. Ja wiem to aż za dobrze. Gdy patrzę na stare zdjęcia, gdzie ona pozostało małą dziewczynką, łzy same cisną mi się do oczu. Ile chwil straconych – bo cały czas pracowałam, krzątałam się. A teraz żałuję.

Nie chcę, żeby przeszła przez to samo. Niech docenia czas z dziećmi teraz, zanim będzie za późno. Można odpocząć razem, całą rodziną. Albo znaleźć inne rozwiązania. Ale zwalać wszystko na barki matki – to po prostu niesprawiedliwe.

Nie chcę, żeby przez ten konflikt przestaliśmy się dogadywać. Nie chcę kłótni ani oddalenia. Po prostu mam nadzieję, iż córka stanie kiedyś na moim miejscu i zrozumie: babcia to nie darmowa niania. To przede wszystkim człowiek – matka, żona, kobieta, która też ma swoje granice.

Nie czuję się winna, ale serce boli. Może nie jestem idealna. Ale nie zasłużyłam, by mnie potępiać tylko za to, iż chcę trochę pożyć dla siebie.

A wy jak myślicie? Czy babcia ma prawo powiedzieć „nie”, gdy już nie ma siły? Czy macierzyństwo i bycie babcią to wyrok do końca życia?

Idź do oryginalnego materiału