Moja matka jest ciężko chora, a ja nie odczuwam z tego powodu żadnych emocji. Zasłużyła na to.
W naszym bloku mieszka starsza pani imieniem Halina. Zawsze była dla wszystkich życzliwą sąsiadką, gotową pomóc zarówno słowem, jak i czynem. Gdy moja matka zachorowała, Halina wielokrotnie przychodziła do nas, by zaopiekować się nią, kiedy byłam w pracy lub zajmowałam się dziećmi. Pielęgnowała moją matkę, pomagała w gospodarstwie, i dzięki jej trosce stan mamy się poprawiał.
Jednak po jakimś czasie sama Halina poważnie zachorowała. Jej stan okazał się znacznie gorszy i musiała trafić do szpitala. Do tej pory byłam przekonana, iż Halina jest samotna, iż nie ma ani dzieci, ani rodziny. Okazało się jednak, iż ma dużą rodzinę: syna, który zajmuje wysokie stanowisko w dużej firmie, córkę – odnoszącą sukcesy bizneswoman, oraz kilkoro wnucząt. Wszyscy żyją w dostatku, ale przez cały czas, gdy byliśmy sąsiadami, nigdy nie widziałam, żeby ktoś z nich odwiedzał Halinę.
Gdy Halina trafiła do szpitala, jej córka pojawiła się, żeby zebrać dla niej potrzebne rzeczy. Spotkałam ją w klatce schodowej i spróbowałam zaoferować pomoc, podzielić się swoim doświadczeniem w opiece nad chorym. Jej odpowiedź jednak mnie zszokowała:
— To mnie nie obchodzi. Przyniosłam to, co kazał lekarz, nic więcej nie trzeba. Niech będzie wdzięczna, iż w ogóle przyjechałam.
Byłam oszołomiona taką zimnością. Jak można tak traktować własną matkę? Przynieść rzeczy z listy i wyjść, nie okazując choćby odrobiny współczucia.
Każdego dnia po pracy odwiedzałam Halinę w szpitalu, starałam się ją wesprzeć, opowiadałam nowiny, próbowałam dodać otuchy. Potem wracałam do domu i nie mogłam przestać myśleć o jej córce, o jej obojętności.
Moja matka, gdy się o tym dowiedziała, powiedziała:
— Nie znasz ich rodzinnych relacji. Może nie bez powodu dzieci się od niej odsunęły.
— Ale to przecież jej matka, cokolwiek by nie było.
— Gdyby wszyscy myśleli tak jak ty, świat byłby znacznie lepszy.
Te słowa zmusiły mnie do refleksji. Rzeczywiście, nie zawsze znamy całą prawdę o cudzych rodzinach, o tym, jakie tam panowały stosunki, jakie rany i urazy są ukryte przed obcymi. Mimo wszystko trudno mi jednak zrozumieć i zaakceptować taką obojętność wobec osoby, która dała ci życie.