W moim śnie siostrzenica Jadwiga, której imię zna się jedynie w polskich legendach, domagała się wózka dziecięcego jako prezent, a kiedy odrzuciłam jej żądanie, cała rodzina zwróciła się przeciwko mnie.
Dzieci podskakują tak szybko, iż nie zauważyłam, jak mój syn Michał już biegał po podwórku, starając się dopędzić się do taty Piotra. Staraliśmy się wybrać dla naszego pierworodnego to, co najcenniejsze, choćby jeżeli wymagało to poświęcenia własnych zachcianek.
Kupiliśmy elegancki, zgrabny wózek, który idealnie mieścił się w bagażniku naszego Fiata 500. Służył nam wiernie, choć trzymaliśmy go w rękach z myślą o dalszej odsprzedaży.
Gdy Michał wyrósł i przestał w nim mieścić się, wystawiliśmy wózek na jednym z portali ogłoszeniowych. Mój mąż zasugerował obniżkę o trzydzieści procent od pierwotnej ceny, ale poczułam, iż czasy są trudne i portfele ludzi nie są pełne. Zdecydowałam więc: sprzedam go za pół ceny szybciej zniknie, a ja zdam się jako dobre serce.
Kilka godzin po publikacji ogłoszenia zadzwoniła urocza dziewczyna, której głos brzmiał jak szelest liści w lesie. Umówiła się, by obejrzeć wózek osobiście. Zgodziłam się, a pół godziny później dzwonek rozbrzmiał przy drzwiach.
Gdy otworzyłam, zamarłałem z szoku: na progu stała Jadwiga, z którą nie mieliśmy kontaktu od dwóch lat, bo kiedyś pokłóciliśmy się o chłopaków. Cieszyło mnie to spotkanie, od dawna szukałem wymówki, by odbudować naszą więź.
Przy filiżance herbaty dowiedziałem się, iż ona i jej partner Krzysztof mają już synka, a ich kieszenie nie napełniają się łatwo.
Po otwartym rozmowie obejrzeliśmy wózek Jadwiga go polubiła, więc zaoferowałam mu cenę niższą niż w ogłoszeniu.
Następnego dnia z euforią przygotowałam przybycie gości i ugotowałam wykwintny obiad. Zebraliśmy się przy stole, wspominając stare czasy, rozgrzewając się ciepłem rodzinnego spotkania.
Kiedy nadszedł moment rozliczenia, Jadwiga, wyczuwając moją gotowość do ustępstw, poprosiła, by podarować jej wózek na urodziny. Nie byłam gotowa wydać takiej fortuny i powiedziałam to prosto w twarz.
Rozgniewana nazwała mnie skąpotą, wybiegła z krzykiem z mieszkania, potem zwróciła się do rodziny, iż żałuje braku wsparcia dla dziecka, a oni stanęli po jej stronie co doprowadziło do zerwania kontaktu także z nimi.
Zrozumiałam wtedy, iż nie da się wszystkim zrobić przysług, i postanowiłam już nigdy nie zawierać interesów z krewnymi.












