Moje dziecko spędzi lato w placówce. Zanim mnie ocenisz, dwa razy pomyśl

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Krytyka matek ma się dobrze, ale jest nie w porządku. Fot. Pexels.com


Nie dalej niż wczoraj usłyszałam od jednej ze znajomych matek zdanie o tym, iż myśl o wakacjach z dwójką dzieci w domu, przyprawia ją o mdłości. Pierwsza reakcja? "Jak ona może tak mówić o własnych dzieciach"? Druga myśl i refleksja przyszła po tym, jak przypomniałam sobie kilka najgorszych momentów z pracy zdalnej z chorą córką z domu.


Po pierwsze: nie oceniaj


Moje dziecko spędzi wakacje w placówce, ponieważ może. To przedszkole, więc poza tygodniem przerwy, pracuje normalnie. W szkole jest o takie rozwiązania trudniej, ale i tutaj placówki wychodzą rodzicom naprzeciw. I całe szczęście! Bo niestety realia są takie, jakie są. Któż z nas może sobie pozwolić na dwa miesiące nieprzerwanej opieki nad dzieckiem?

Tymczasem ostracyzm społeczny ma się świetnie i moja pierwsza reakcja ze wstępu tego tekstu, jest niezwykle powszechna. Ludzie słyszą: "Jestem zmęczona dziećmi" i rzucają ostro: "To po co ci one?". Tylko iż to nie jest czarno-białe i dobrze byłoby mieć w sobie nieco więcej empatii, by nie rzucać takimi słowami-ostrzami.

Prawda jest taka, iż praca zdalna jest dla nas kobiet jedną z niewielu możliwości kontynuowania pracy zawodowej. Manewrujemy między domem a pracą, smażeniem naleśników i odpisywaniem na e-maile i jesteśmy super dzielne. I jesteśmy mądre, ponieważ nie dopuszczamy w ten sposób do tego, by ktoś za kilka lat powiedział nam: "Do niczego w życiu nie doszłaś, nie zarobiłaś, nic nie masz".

Manewrując na tym bardzo wymagającym polu między czułą opieką nad dziećmi a rzetelnym realizowaniem obowiązków zawodowych, budujemy swoją tarczę. Swoją zbroję niezależności i siły. I tak, to wymaga wyrzeczeń.

Wielozadaniowość jest trudna


We mnie również często odzywa się ta kobieca, miękka część, która wolałaby pozostać przy dziecku, poświęcić mu swój cały czas, być jak z obrazka w jasnym domu, w lnianym fartuszku, mieszać w wielkiej misie ciasto. To ta pokoleniowa matka we mnie, ta kobieta, którą pamiętam z dzieciństwa u dziadków, moja babka.

Tak, czasami chciałybyśmy rzucić tę nieznośną wielozadaniowość i zająć się tylko jednym, wybranym aspektem naszego życia. Może gotowaniem w lnianym fartuszku, albo karierą. Możemy wszystko, jesteśmy zdolne do wielu osiągnięć, ale mamy również prawo do zmęczenia.

I nie, to, iż moja córka spędzi wakacje w przedszkolu, nie oznacza, iż jej nie kocham. Wprost przeciwnie, to jest jakaś cząstka definicji mojej miłości do niej. Doświadczenia przez nią, iż kobieta może stanowić o sobie, przeciwstawić się patriarchalnemu systemu wartości, być niezależną finansowo, uczyć się i rozwijać. Jak inaczej miałabym jej to pokazać?

Wybory innych ludzi nie są naszymi decyzjami, nie należą do nas, nie mówią nic o nas. Dlaczego więc z taką uporczywością próbujemy je oceniać, przekładać na swoje życie i czujemy w jakiś sposób, iż w ogóle mamy do ich krytyki prawo?

Idź do oryginalnego materiału