Gdy na mojej drodze pojawiło się niespodziewanie porzużenie dziecka, moje życie stanęło na głowie — zupełnie nie byłam gotowa na taki zwrot.
Gdy w naszym życiu pojawił się adoptowany chłopiec, wszystko się zmieniło, niestety, na gorsze.
Anna i jej mąż Marek wychowywali ośmioletnią córkę Sofię. Choć ich rodzina wydawała się kompletna, małżonkowie czuli, iż mogą dać miłość jeszcze jednemu dziecku. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo ostrzeżeń rodziny.
— Rodzice nie poparli naszego pomysłu — wspomina Anna. — Mama mówiła: „Po co wam obce dziecko? Kto wie, jakie ma geny i choroby?”. Ale my z Markiem byliśmy pewni swojej decyzji i nie słuchaliśmy innych.
Po długich procedurach i papierkowej drodze w ich domu znalazł się pięcioletni Tymek. Chłopiec był cichy i nieśmiały, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem.
Od początku Anna i Marek postanowili nie mówić Tymkowi, iż jest adoptowany. Liczyli, iż z czasem zapomni o przeszłości i poczuje się częścią rodziny.
Jednak po kilku miesiącach zaczęły się działa niepokojące rzeczy. Pewnego dnia Anna znalazła ulubioną lalkę Sofii pociętą nożyczkami.
— Byłam w szoku — opowiada. — Tymek stał obok i patrzył na mnie w milczeniu. Spytałam, dlaczego to zrobił, a potrząsnął tylko ramionami.
Anna poszła do psychologa dziecięcego. Specjalista wyjaśnił, iż takie zachowanie może wynikać z traumy z domu dziecka, i radził więcej cierpliwości.
Małżonkowie próbowali, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Tymek opowiadał, iż rodzice go nie karmią i biją. niedługo do Anny i Marka zapukali pracownicy opieki społecznej.
— To było upokarzające — mówi Anna. — Zewsząd dawaliśmy dzieciom wszystko, co najlepsze, a tu takie oskarżenia.
Kontrola nie wykazała problemów, ale wrażenie pozostało. Marek zaczął nalegać, by oddać Tymka z powrotem.
— Nie dam już rady życiem w tym chaosie — mówił żonie. — On niszczy naszą rodzinę. Sofka się go boi, a ja czuję się bezsilny.
Anna była rozdarta między miłością do męża a odpowiedzialnością za Tymka. Chciała wierzyć, iż wszystko się ułoży, ale było tylko gorzej. Chłopiec stawał się agresywny, groził rodzicom i siostrom.
W końcu Marek się poddał i wystąpił o rozwód. Postawił ultimatum: albo Tymek wchodi do domu dziecka albo ich małżeństwo.
— To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu — przyznaje Anna. — Kochałam męża, ale nie mogłabym porzucić Tymka.
Po rozwodzie Anna została sama z dwójką dzieci. Starała się dawać uwagę obojgu, ale czuła, iż nie daje rady. Stres i napięcie doprowadziły ją do zażywnienia.
— Zrozumiałam, iż tak nie może być — mówi. — Nie byłam w stanie zapewnić Tymkowi tyle miłości, ile potrzebował.
Z ciężkim sercem Anna zdecydowała się oddać chłopca z powrotem. Było to bolesne, ale wiedziała, iż to lepsze dla wszystkich.
— Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie umiałam — mówi Anna ze łzami w oczach.
Teraz skupiła się na wychowaniu Sofii i odbudowie własnego spokoju.