Po tym, jak podrzucono mi niemowlę, moje życie legło w gruzach: nie byłam gotowa na taki zwrot wypadków.
Gdy w nasze życie wszedł przyjęty chłopiec, wszystko się zmieniło, niestety, na gorsze.
Kamila i jej mąż Bartek wychowywali ośmioletnią córkę Zuzię. Choć ich rodzina wydawała się kompletna, małżonkowie czuli, iż mogą obdarzyć miłością jeszcze jedno dziecko. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo ostrzeżeń rodziny.
— Rodzice nie poparli naszego pomysłu — wspomina Kamila. — Mama mówiła: «Co wam po cudzym dziecku? Kto wie, jakie ma geny i choroby?» Ale ja z Bartkiem byliśmy pewni swojej decyzji i nie słuchaliśmy innych.
Po długich procedurach i formalnościach w ich domu pojawił się pięcioletni Kacper. Chłopiec był cichy i nieśmiały, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem i troską.
Od początku Kamila i Bartek postanowili nie mówić Kacprowi, iż jest adoptowany. Liczyli, iż z czasem zapomni o przeszłości i poczuje się pełnoprawnym członkiem rodziny.
Jednak po kilku miesiącach zaczęły się niepokojące zdarzenia. Pewnego dnia Kamila znalazła ulubioną lalkę Zuzi pociętą nożyczkami.
— Byłam w szoku — opowiaje kobieta. — Kacper stał obok i tylko milcząco na mnie patrzył. Spytałam, dlaczego to zrobił, ale tylko wzruszył ramionami.
Kamila zdecydowała się pójść do psychologa dziecięcego. Specjalista wytłumaczył, iż takie zachowanie może wynikać z traumy z domu dziecka i radził okazywać więcej cierpliwości.
Małżonkowie starali się stosować do zaleceń, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Kacper zaczął opowiadać wychowawcom, iż rodzice go nie karmią i karzą. niedługo do domu Kamili i Bartka zapukali pracownicy opieki społecznej.
— To było upokarzające — wspomina Kamila. — Zawsze staraliśmy się dać dzieciom wszystko, co najlepsze, a tu oskarżają nas o zaniedbanie.
Kontrola nie wykazała uchybień, ale poczucie goryczy zostało. Bartek zaczął nalegać, by oddać Kacpra z powrotem do domu dziecka.
— Nie mogę tak dłużej żyć — mówił żonie. — On niszczy naszą rodzinę. Zuzia się go boi, a ja czuję się bezradny.
Kamila była rozdarta między miłością do męża a odpowiedzialnością za Kacpra. Miała nadzieję, iż z czasem wszystko się ułoży, ale sytuacja tylko się pogarszała. Chłopiec stawał się coraz agresywniejszy, groził rodzicom i siostrze.
W końcu Bartek nie wytrzymał i złożył pozew o rozwód. Postawił ultimatum: albo Kamila odda Kacpra, albo się rozstaną.
— To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu — przyznaje Kamila. — Kochałam męża, ale nie mogłam zawieść Kacpra.
Po rozwodzie Kamila została sama z dwojgiem dzieci. Starała się dawać uwagę i Zuzi, i Kacprowi, ale czuła, iż nie daje rady. Stres i napięcie doprowadziły ją do załamania nerwowego.
— Zrozumiałam, iż tak nie może być dalej — mówi. — Nie potrafiłam już zapewnić Kacprowi opieki, której potrzebował.
Z ciężkim sercem Kamila podjęła decyzję o oddaniu chłopca z powrotem do domu dziecka. Było to bolesne dla wszystkich, ale wiedziała, iż tak będzie lepiej.
— Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie potrafiłam — mówi Kamila ze łzami w oczach.
Teraz skupiła się naiwychowaniu Zuzi i odbudowie własnego spokoju ducha.