Natalko Stefaniwno, nie będę żyć z waszym synem, tak mu i przekażcie” – oświadczyła Świetlana.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Natalio Stefanówno, nie będę żyć z twoim synem, tak mu i przekaż powiedziała Zosia.

A z kim ty będziesz żyć? Komu ty się przydasz z dzieckiem? Jakoś nie widzę za płotem kolejki książąt mruknęła teściowa.

Zosia pakowała rzeczy córeczki. Swoje już spakowała do torby niewiele, tylko najpotrzebniejsze. Resztą zajmie się później.

Jej ruchy były spokojne i metodyczne włożyła do torby ciepły kombinezon Marysi w myślach postawiła ptaszek. Spakowała buciki kolejny ptaszek.

Nie płakała już, nie przeżywała wystarczyła jej jedna bezsenna noc, by podjąć decyzję. Muszą się z Krzysztofem rozwieść.

Słyszała, gdy wrócił do domu. Zajrzał do sypialni, a nie znalazłszy tam żony, otworzył drzwi do pokoju dziecięcego. Zosia udawała, iż śpi.

Rano, przed wyjściem do pracy, Krzysztof też podszedł do drzwi pokoju Marysi. Postał, postukał, ale wejść się nie odważył rozmowę z żoną odkładał na wieczór.

Ale żadnej rozmowy już nie będzie, bo Zosia za pół godziny zamówi taksówkę i pojedzie z dwuletnią Marysią do swoich rodziców.

Po tym, co stało się wczoraj, nie tylko nie chce z Krzysztofem rozmawiać, ale choćby na niego patrzeć.

Do tego, iż wracał pod gazem co piątek, zdążyła się przyzwyczaić. Ale wczoraj była środa. Do tego rano Zosia prosiła męża, żeby wrócił wcześniej i posiedział z córeczką, podczas gdy ona spotka się z przyjaciółką Basia obiecała znaleźć jej pracę zdalną.

Nie odważyła się zostawić córeczki z mężem w takim stanie i zadzwoniła do Basi, by przełożyć spotkanie. Krzysztofowi się to nie spodobało:

Do kogo dzwonisz? O jakim to spotkaniu umawiasz się? rzucił się na Zosię.

Z Basią rozmawiam. Umówiłyśmy się, ale nie mogę zostawić z tobą Marysi.

Dlaczego nie możesz?

Spójrz w lustro do kogo ty jesteś podobny. Idź się prześpij jutro masz pracę powiedziała Zosia i wróciła do kuchni.

Stać! krzyknął Krzysztof i złapał żonę za rękę. Co ci się w moim stanie nie podoba? Hę? Posiedzieliśmy trochę z chłopakami, u Witka wczoraj urodziny. Co ty sobie myślisz, księżniczko! Sam decyduję, jak mam wracać do domu. Jasne?

Zosia próbowała wyswobodzić rękę:

Puść! Boli! Zupełnie ci odbiło!

Szarpnęła się, Krzysztof zachwiał się i o mało nie upadł.

A, ty tak! wrzasnął i w tej samej chwili jego pięść uderzyła ją w nasadę nosa.

Zosia złapała się za twarz. Krzysztof, który sam chyba nie spodziewał się po sobie takiego czynu, puścił rękę żony i próbował coś powiedzieć. Ale ona odwróciła się i poszła do córki.

Co ty sobie myślisz, księżniczko! znów krzyknął mąż i wybiegł z mieszkania.

Księżniczką nazywała Zosię teściowa. Dziewczyna od razu nie spodobała się Natalii Stefanównie.

Dwadzieścia jeden lat, a wciąż siedzi na karku rodziców. Uczy się! A ja w jej wieku już miałam jedno dziecko i drugie w drodze.

Mąż, dom, ogród, gospodarstwo! A ona się uczy! Księżniczka! Będziesz miał z nią kłopoty, Krzysiu. Wybrałbyś dziewczynę prostszą!

Rodzice Zosi też nie byli zachwyceni zięciem.

Zosiu, po co się tak spieszyć? Krzysztof to nie ostatni mężczyzna na świecie! Zakochałaś się? No to się spotykajcie, możecie choćby razem zamieszkać, choć wiesz, jak się do tego odnoszę.

Nie od razu za mąż! Pomyśl: czy jesteś gotowa spędzić z tym człowiekiem resztę życia? Przyjrzyj się jego rodzinie, w końcu. I dopiero wtedy wybieraj.

I Zosia wybrała. Że jej wybór był zły, zrozumiała po pół roku. Mogła odejść. Ale po pierwsze, wstyd było przyznać, iż rodzice mieli rację. A po drugie, była już w ciąży.

Pojawienie się Marysi nie zmieniło Krzysztofa. Wciąż uważał, iż wszystkie domowe obowiązki i opieka nad dzieckiem to problemy żony.

Jej złe samopoczucie, choroba córeczki czy jakiekolwiek inne zdarzenia nie były wymówką, jeżeli nie było obiadu lub nie posprzątano mieszkania.

Z jednym dzieckiem nie dasz rady? A inne kobiety wszystko ogarniają! Pewnie, jak ja idę do pracy, to ty się kładziesz spać!

Nie może być, żeby przez cały dzień nie znaleźć czasu, by pójść do sklepu i ugotować obiad mówił Zosi.

Marysi ząbkują, marudzi, a z nią na rękach nie mogę gotować. Zamówiłam jedzenie. Możesz sam ugotować pierogi? Albo weź ją na ręce, a ja zrobię obiad.

Różowych okularów dawno już nie było. Zosia coraz częściej myślała, iż mama miała rację, gdy radziła nie śpieszyć się z małżeństwem i przyjrzeć się rodzinie Krzysztofa.

Kilka razy choćby zbierała się do odejścia, ale Krzysztof obiecywał, iż się zmieni i wszystko będzie dobrze. Zosia mu wierzyła i wciąż miała nadzieję.

Ale po wczorajszym, gdy pierwszy raz podniósł na nią rękę, zrozumiała, iż więcej nie zniesie.

Tak, przed rodzicami wstyd, ale żyć z mężczyzną, który nie wstydzi się uderzyć kobietę, nie chciała. Jeszcze bardziej nie chciała, by w takich warunkach żyła Marysia.

Mama Zosi zobaczyła przez okno, jak pod ich dom podjechała taksówka, z której wysiadła córka z Marysią na rękach.

Włodku, zobacz, Zosia przyjechała. Z rzeczami. Idź, pomóż jej z torbą powiedziała do męża.

Gdy Zosia weszła do domu i zdjęła ciemne okulary, rodzice oniemieli: jej lewe oko było spuchnięte, pod nim rozlewał się siniak.

To Krzysztof?! zdziwiła się mama.

Zosia skinęła głową.

No to ja mu teraz urządzę rzucił się do drzwi tata.

Tato, nie, nie trzeba zatrzymała go córka. Ja go inaczej ukarzę. A ty mi lepiej pomóż zabrać z jego mieszkania nasze rzeczy i łóżeczko Marysi.

Po rzeczy pojechali tata i jego starszy brat wujek Zosi, a

Idź do oryginalnego materiału