„Natalko Stepanivno, nie będę żyła z waszym synem, tak mu i przekażcie” – powiedziała Świetlana.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Natalko Stefaniówno, nie będę żyć z twoim synem, powiedz mu to, oświadczyła Wiesia.

A z kim ty będziesz żyć? Komu ty potrzebna z dzieckiem? Jakoś nie widzę kolejki książąt pod twoim płotem, zamruczała teściowa.

Wiesia pakowała rzeczy córeczki. Swoje już spakowała niewiele, tylko to, co niezbędne. Resztą zajmie się później.

Jej ruchy były spokojne i metodyczne włożyła do torby ciepły kombinezon Zosi w myślach postawiła ptaszek. Spakowała buciki kolejny ptaszek.

Nie płakała już, nie rozpaczała jedna bezsenna noc wystarczyła, by podjąć decyzję. Ona i Krzysiek muszą się rozstać.

Słyszała, kiedy wrócił do domu. Zajrzał do sypialni, a nie znalazłszy tam żony, uchylił drzwi do pokoju dziecięcego. Wiesia udawała, iż śpi.

Rano, przed wyjściem do pracy, Krzysiek też podszedł do drzwi pokoju Zosi. Postał, pokręcił się, ale nie odważył się wejść rozmowę z żoną odłożył na wieczór.

Ale tej rozmowy już nie będzie, bo za pół godziny Wiesia zamówi taksówkę i pojedzie z dwuletnią Zosią do swoich rodziców.

Po tym, co stało się wczoraj, nie chce nie tylko rozmawiać z Krzyśkiem, ale choćby na niego patrzeć.

Do tego, iż wraca pod gazem w każdy piątek, zdążyła się przyzwyczaić. Ale wczoraj była środa. Do tego rano prosiła męża, by wrócił wcześniej i posiedział z córką, podczas gdy ona spotka się z przyjaciółką Kasia obiecała znaleźć jej pracę zdalną.

Nie odważyła się zostawić córki z mężem w tym stanie i zadzwoniła do Kasi, prosząc o przełożenie spotkania. Krzyśkowi się to nie spodobało:

Do kogo dzwonisz? O jakie spotkanie się umawiasz? rzucił się na Wiesię.

Z Kasią rozmawiam. Umówiłyśmy się, ale nie mogę zostawić Zosi z tobą.

Dlaczego nie możesz?

Spójrz w lustro sam zobaczysz, jak wyglądasz. Idź się prześpij jutro masz pracę, powiedziała Wiesia i wyszła do kuchni.

Stój! krzyknął Krzysiek i złapał żonę za rękę. Co ci się w moim stanie nie podoba? Hę? Posiedziałem trochę z chłopakami, u Witka urodziny. Co za księżniczka! Sam decyduję, kiedy wracam. Jasne?

Wiesia próbowała wyrwać rękę:

Puść! Boli! Zupełnie ci odbiło!

Szarpnęła się, Krzysiek zachwiał się i o mało nie upadł.

A, ty tak! wrzasnął, a w następnej chwili jego pięść uderzyła ją w nasadę nosa.

Wiesia złapała się za twarz. Krzysiek, który sam chyba nie spodziewał się po sobie takiego czynu, puścił jej rękę i próbował coś powiedzieć. Ale ona odwróciła się i poszła do córki.

Co za księżniczka! znów krzyknął mąż i wybiegł z mieszkania.

Księżniczką Wiesię nazywała teściowa. Dziewczyna od razu nie spodobała się Natalii Stefanównie.

Dwadzieścia jeden lat, a wciąż siedzi na karku rodziców. Studiuje! A ja w jej wieku już miałam jedno dziecko i drugie w drodze.

Mąż, dom, ogródek, gospodarstwo! A ona studiuje! Księżniczka! Narobisz sobie z nią kłopotów, Krzyśku. Wybrałbyś dziewczynę prostszą!

Rodzice Wiesi też nie byli zachwyceni zięciem.

Wiesiu, po co się tak śpieszysz? Krzysiek to nie ostatni mężczyzna na ziemi! Zakochałaś się? No to się spotykajcie, możecie choćby razem zamieszkać, choć wiesz, jak do tego podchodzę.

Nie od razu ślub! Pomyśl: czy jesteś gotowa spędzić z tym człowiekiem resztę życia? Popatrz na jego rodzinę. I dopiero wtedy decyduj.

Więc Wiesia zdecydowała. Że ta decyzja była zła, zrozumiała po pół roku. Mogła odejść. Ale po pierwsze, wstyd było przyznać, iż rodzice mieli rację. A po drugie, była już w ciąży.

Pojawienie się Zosi nie zmieniło Krzyśka. Wciąż uważał, iż wszystkie domowe obowiązki i opieka nad dzieckiem to problemy żony.

Jej złe samopoczucie, choroba córki czy inne wydarzenia nie były usprawiedliwieniem, jeżeli nie było obiadu albo mieszkanie nie było posprzątane.

Z jednym dzieckiem nie możesz sobie poradzić! Jak inne kobiety wszystko ogarniają? Pewnie jak ja idę do pracy, ty się kładziesz spać!

Nie może być, żeby przez cały dzień nie znaleźć czasu, by pójść do sklepu i ugotować obiad, wykładał Wiesi.

Zosi ząbkują, marudzi, a z nią na rękach nie mogę gotować. Zamówiłam jedzenie. Możesz sam ugotować pierogi? Albo potrzymaj córkę, to ja ci obiad zrobię.

Różowych okularów już dawno nie było. Wiesi coraz częściej przychodziło do głowy, iż mama miała rację, radząc, by nie śpieszyć się ze ślubem i przyjrzeć się rodzinie Krzyśka.

Kilka razy choćby zbierała się do odejścia, ale Krzysiek obiecywał, iż się zmieni i wszystko będzie dobrze. Wiesia mu wierzyła i wciąż miała nadzieję.

Ale po wczorajszym, kiedy po raz pierwszy podniósł na nią rękę, zrozumiała, iż więcej nie zniesie.

Tak, przed rodzicami wstyd, ale żyć z mężczyzną, który nie waha się uderzyć kobiety, nie chciała. Jeszcze bardziej nie chciała, by w takich warunkach żyła Zosia.

Mama Wiesi zobaczyła przez okno, jak pod ich domem zatrzymała się taksówka, z której wysiadła córka z Zosią na rękach.

Stasiek, zobacz, Wiesia przyjechała. Z rzeczami. Chodź, pomóż jej zanieść torbę, powiedziała do męża.

Kiedy Wiesia weszła do domu i zdjęła ciemne okulary, rodzice oniemieli: jej lewe oko było opuchnięte, pod nim rozlewał się siniak.

To Krzysiek?! zdziwiła się mama.

Wiesia skinęła głową.

No to ja mu teraz urządzę, rzucił się do drzwi tata.

Tato, nie, nie trzeba, powstrzymała go córka. Ja go inaczej ukarzę. A ty mi lepiej pomóż zabrać z jego mieszkania nasze rzeczy i łóżeczko Zosi.

Po rzeczy pojechali tata i jego starszy brat wujek Wiesi, a potem tata zawiózł Wiesię na pogotowie.

Jeśli chcecie złożyć doniesienie na Krzyśka, to zaświadczenie z pogotowia nie wyst

Idź do oryginalnego materiału