Nie jestem nianią ani służącą
Mam 62 lata, mieszkam w Krakowie i niedawno przeżyłam sytuację, która złamała mi serce. Moja córka, Weronika, i jej mąż, Krzysztof, uznali, iż powinnam poświęcić swoje życie opiece nad ich córeczką, moją wnuczką Zosią. Zawsze starałam się być dobrą babcią, ale teraz moja cierpliwość się skończyła. Odmówiłam bycia darmową nianią, co wywołało burzę oburzenia. Nie jestem nianią ani służącą! Ja też mam prawo do własnego życia!
Gdy Weronika urodziła Zosię, rzuciłam się, by pomagać, jak tylko mogłam. Pilnowałam dziewczynki, spacerowałam z nią, karmiłam, prałam jej ubrania, żeby córka choć trochę odpoczęła. Wiem, jak ciężko być młodą mamą, i chciałam wesprzeć rodzinę. Z czasem jednak moja pomoc stała się czymś oczywistym. Weronika i Krzysztof zaczęli żyć tak, jakbym była ich prywatną opiekunką. Zapisywali się na siłownię, chodzili na kursy, spotykali się z przyjaciółmi, a Zosię przywozili do mnie ze słowami: „Posiedź z nią, mamy ważne sprawy”. Nie obchodziło ich, czy mam własne plany. Jestem na emeryturze i, do cholery, zasłużyłam na odpoczynek i swoje małe przyjemności!
Weronika potrafiła zadzwonić w środku dnia i oznajmić, iż mam odebrać Zosię z przedszkola, bo ma firmową imprezę, a Krzysztof wyjechał na grzyby. Wściekałam się, ale i tak jechałam po wnuczkę – nie zostawiłabym jej samej! Kocham Zosię, ale ta sytuacja zaczęła mnie dusić. Czułam się wykorzystywana, a mój czas i potrzeby nikogo nie obchodziły.
Doszło do tego, co ostatecznie wyprowadziło mnie z równowagi. Weronika zadzwoniła i radośnie oznajmiła, iż z Krzysztofem wyjeżdżają na dwa tygodnie do Grecji. Ucieszyłam się, myśląc, iż Zosia będzie szczęśliwa nad morzem. Okazało się jednak, iż postanowili zostawić wnuczkę u mnie, choćby nie pytając mnie o zdanie! Po prostu postawili mnie przed faktem dokonanym, jakbym była zobowiązana podporządkować się ich kaprysom. Wezbrała we mnie krew. Nie mogłam już milczeć i powiedziałam Weronice, iż nie zamierzam być ich nianią. Mają dziecko i muszą planować życie z tym na uwadze. Chcą podróżować? Niech zabiorą Zosię albo znajdą inne rozwiązanie!
Spytałam, dlaczego podjęli taką decyzję bez mojej opinii. Odpowiedź Weroniki oszołomiła mnie: „Jesteś na emeryturze, i tak nie masz nic do roboty”. To było jak policzek. Powiedziałam jej, iż mam swoje plany: wybieram się z przyjaciółką do sanatorium nad jeziorem, żeby w końcu odpocząć. Niech zabiorą Zosię albo sami wymyślą rozwiązanie – ja nie jestem ich służącą!
Rozmowa skończyła się kłótnią. Weronika nazwała mnie złą babcią, a ja ledwo powstrzymywałam łzy. Nie rozumie, jak bardzo boli mnie to po wszystkim, co dla nich zrobiłam. Kocham moją wnuczkę, ale nie mogę poświęcić całego życia dla cudzych zachcianek. Nie jestem nianią ani służącą – jestem kobietą, która też ma prawo do szczęścia. Teraz stoję przed wyborem: postawić na swoim albo znów ustąpić, by zachować spokój w rodzinie. Ale jedno wiem na pewno – tak dalej być nie może.