Ostatnio Janusz zmienił się nie do poznania, wszystko przez to, iż nagle się dorobił. Janusz zawsze dobrze sobie radził – miał dom, samochód, może nie luksusowy, ale własny. A tu nagle interesy ruszyły z kopyta, pieniądze zaczęły się sypać i zmieniło to nie tylko jego styl życia, ale i zachowanie. Kupił sobie drogi samochód, przeprowadził się do ogromnego domu i tak się wywyższa, iż nie poznaję własnego dziecka.
Dobrze, iż zaczął chodzić na lekcje angielskiego – rozumiem, przydatne – ale żeby od razu zatrudniać korepetytora od etykiety? Uczy się nie tylko on, ale i synowa z wnukiem, jak prawidłowo trzymać sztućce i zachowywać się w towarzystwie.
O tym wszystkim opowiedział mi sam wnuk. Marek ma 20 lat, studiuje, jest już dorosły i też mówi, iż nie poznaje własnego ojca.
W odróżnieniu od syna, Marek często do nas przyjeżdża. Ojciec kupił mu samochód, więc bywa u nas kilka razy w tygodniu, w przeciwieństwie do Janusza, który choćby w święta rzadko zagląda.
Marek od małego lubił do nas przyjeżdżać, mój mąż poświęcał mu dużo uwagi – razem jeździli na ryby, chodzili po grzyby, coś razem majsterkowali.
Teraz mąż bardzo osłabł, a wnuk przyjeżdża, by go wesprzeć, zawsze coś interesującego przywiezie, godzinami z nim rozmawia. Widzę, jak po tych wizytach mój mąż jakby odżywa, z niecierpliwością czeka na kolejne spotkanie.
Na jubileusz syna mąż i tak by nie pojechał, bo nie ma już sił, ale przygotował wiersz z życzeniami i prezent, który miałam mu przekazać. Kiedy czytałam ten wiersz, płakałam. A syn kazał nam nie przyjeżdżać. Dożyliśmy z mężem czasów, iż własne dziecko się nas wstydzi.
Następnego dnia przyjechał do nas Marek, przywiózł dziadkowi leki, nam zakupy i zaczął dopytywać, czemu nie byłam na jubileuszu taty.
Chciałam powiedzieć prawdę, ale zamilkłam. Nie chciałam, by wnuk źle pomyślał o ojcu.
Ale chyba Marek sam się domyślił. Widać było, iż nie jest dumny z zachowania ojca. choćby powiedział, iż nie chce być jak tata – taki, jakim stał się teraz.
Rozumiem wnuka, bo sama nie poznaję własnego dziecka. Janusz taki nie był. To pieniądze go zmieniły.
Teraz zdanie obcych ludzi jest dla niego ważniejsze niż rodzice. Wstydzi się nas, bo nie potrafię trzymać noża i widelca według zasad, a i ubrań odpowiednich do takich uroczystości nie mam.
Chociaż syn się wzbogacił, nie kwapi się, by nam pomóc. Pewnie uważa, iż nie trzeba – bo rzadko nas odwiedza i nie widzi naszych potrzeb.
W tej sytuacji dziękuję Bogu za Marka. Gdyby nie on, nie wiem, jak byśmy sobie poradzili. Modlę się tylko, żeby i jego pieniądze kiedyś nie zepsuły.