Ostatnio syn zmienił się nie do poznania, a wszystko przez to, iż nagle się wzbogacił. Jarosław zawsze dobrze sobie radził, miał dom, samochód, może nie najnowszy, ale własny.
Teraz jednak jego interesy poszły w górę, pojawiły się duże pieniądze, co odbiło się nie tylko na stylu życia – kupił nowy, drogi samochód i przeprowadził się do ogromnego domu – ale też na jego zachowaniu. Tak się wywyższa, iż go nie poznaję.
Dobrze, niech już uczy się angielskiego, to rozumiem, ale zatrudnił też nauczyciela etykiety, żeby nauczyć się, jak zachowywać się w towarzystwie. Nie tylko dla siebie – uczy się tego również synowa i wnuk.
O tym wszystkim powiedział mi wnuk. Aleksander ma 20 lat, jest studentem i, w przeciwieństwie do ojca, często nas odwiedza. Ojciec kupił mu samochód, więc bywa u nas kilka razy w tygodniu, podczas gdy syn choćby w święta rzadko zagląda.
Aleksander zawsze lubił nas odwiedzać. Mój mąż poświęcał mu wiele czasu – razem chodzili na ryby, na grzyby, majsterkowali przy domu. Teraz, gdy mąż jest już bardzo słaby, wnuk przyjeżdża, żeby go wspierać. Przywozi mu różne rzeczy z miasta, rozmawia godzinami, a ja widzę, jak po takich wizytach mój mąż ożywa i z niecierpliwością czeka na kolejne spotkanie.
Na jubileusz syna mój mąż i tak by nie pojechał – nie ma już sił – ale przez mnie przekazał prezent i wiersz, który sam napisał. Płakałam, gdy go czytałam. A syn powiedział, żebyśmy nie przychodzili. Dożyliśmy z mężem tego, iż własne dziecko się nas wstydzi.
Następnego dnia przyjechał do nas wnuk. Przywiózł dziadkowi lekarstwa, nam zakupy i zapytał, dlaczego nie byliśmy na jubileuszu ojca.
Chciałam powiedzieć prawdę, ale milczałam – nie chciałam, żeby wnuk źle myślał o swoim ojcu.
Ale chyba sam się domyślił. Widać, iż nie jest dumny z postępowania ojca. choćby powiedział, iż nie chce być taki jak on.
Rozumiem wnuka, bo i ja nie poznaję własnego dziecka. Jarosław nie był taki, zmienił się kilka lat temu i to przez pieniądze.
Teraz zdanie obcych ludzi jest dla niego ważniejsze niż własnych rodziców. Wstydzi się nas, bo nie potrafimy trzymać noża i widelca „jak trzeba”, a i odpowiednich ubrań na taką uroczystość nie mamy.
Choć syn stał się bogaty, nie śpieszy się, by nam pomóc. Może myśli, iż nie potrzebujemy, bo nas nie odwiedza i nie widzi, jak naprawdę żyjemy.
W tej sytuacji dziękuję Bogu za wnuka. Gdyby nie on, nie wiem, co byśmy robili. Modlę się, żeby i jego pieniądze nie zepsuły.