Nie przegap tego – zauważ, zanim będzie za późno!

newskey24.com 1 tydzień temu

Można przecież i przegapić
Kasia, wyjdź za mnie!
Paweł, czerwieniąc się, podsunął Kasi aksamitne pudełeczko. Siedzieli w przytulnej kawiarni, gdzie unosił się zapach świeżego ciasta i cicho grała muzyka. W oczach chłopaka błyszczała nadzieja, a usta drżały mu z emocji Zawahał się, widząc zmieszanie dziewczyny, i dodał:
Więc zostaniesz moją żoną? Czy
Kasia, która do tej pory beztrosko się uśmiechała, nagle spoważniała, a po jej twarzy przemknął cień irytacji. Odstawiła kieliszek z musującym winem i przeciągle westchnęła:
Pawle, wybacz, ale nie mogę!
Jak to nie możesz? Dlaczego? zdumiał się chłopak. Pomyśl, jesteśmy razem od pięciu lat. Studia za nami. Mamy dobrą pracę, własne mieszkanie. Dlaczego nie mielibyśmy tego zalegalizować? Nie chcesz, żebyśmy stworzyli rodzinę?
Kasia wzruszyła ramionami:
Pawle, zrozum, nie czuję się jeszcze gotowa na ten krok! Chcę poużyć życia dla siebie. Wiesz, te wszystkie uroki małżeństwa bigos, pieluchy, wizyty u rodziny w weekendy to jeszcze nie dla mnie! Chcę zobaczyć świat, pobyć z przyjaciółmi. Po prostu robić to, co mnie interesuje. Jestem jeszcze młoda, całe życie przede mną! Nie chcę się teraz wiązać!
Czyli jestem dla ciebie ciężarem? urażony zapytał Paweł.
No nie od razu ciężar! Po prostu mam inne cele! A poza tym, czy nam tak źle bez tego pieczątką w dowodzie? próbowała złagodzić cios Kasia. Przecież najważniejsza jest miłość, prawda?
Ale w sercu Pawła już buzowała złość:
Inne cele? Myślałem, iż mamy wspólne plany! A tu się okazuje, iż jeszcze nie wyskakałaś się po klubach, jak ta ważka z bajki!
A, więc tak! Więc ja jestem ważką, a ty taki mądry mrówka, już wszystko za nas zdecydowałeś? I nie obchodzi cię, co jest dla mnie ważne? wybuchnęła Kasia. Wiesz co, spadaj!
Niedoszła panna młoda gwałtownie wstała od stolika i wybiegła z kawiarni, zostawiając Pawła w całkowitym osłupieniu.
Rozwścieczona i rozdrażniona biegła ulicami, aż w końcu dotarła do miejskiego parku. Z impetem opadła na pierwszą lepszą ławkę. Wściekłość kipiała w jej piersi niczym gorąca lawa, gotowa wybuchnąć z wulkanu.
Nie, jak on śmiał! Myśli, iż może decydować za mnie! Nie mamy jeszcze trzydziestki, choćby nie zaznaliśmy życia! A on już chce mnie zamknąć w tej codzienności? myślała, gotując się ze złości.
Była tak pochłonięta swoimi emocjami, iż nie zauważyła, kiedy obok niej usiadła jakaś kobieta. Dopiero ostry, nieprzyjemny zapach sprawił, iż Kasia drgnęła i odwróciła głowę. Obok siedziała żebraczka brudna, w podartym ubraniu, z gasnącym spojrzeniem.
Mogę zabrać? wskazała wzrokiem na pustą butelkę stojącą pod ławką.
Kasia, wciąż pod wpływem kłótni, spojrzała na nią z wrogością.
A pracować nie próbowałaś? Ręce i nogi masz całe, mogłabyś się za coś wziąć! wyrzuciła z siebie bez namysłu.
Zwykle Kasia współczuła cudzej niedoli. Ale teraz chciała wyładować swoją złość na kimkolwiek ta paliła ją od środka, dławiąc w gardle.
Kobieta skinęła głową:
Chętnie bym pracowała, ale kto by taką wziął? Jak mnie widzą, to się krzywią.
A kto ci winien?
No właśnie nikt! zgodziła się kobieta o nieprzyjemnym zapachu.
Sięgnęła do ogromnej kieszeni swoich podartych dresów, wyciągnęła niedopałek i próbowała go zapalić. Ale po chwili wahania schowała go z powrotem. Milczenie Kasi potraktowała jako zachętę do dalszej rozmowy:
Mówią na mnie Magda Bezdomna. Gdybym nie była taka głupia za młodu, może nie siedziałabym teraz tutaj. Może miałabym już wnuki, robiła przetwory na zimę, prasowała koszule mężowi. Też byłam taka ładna jak ty! kobieta uśmiechnęła się bezzębnie i zakaszlała. A za młodu zawsze się wydaje, iż świat leży u stóp, iż wszystko dasz radę, i iż tak już będzie zawsze! A potem okazuje się, iż nie Choć z domu dziecka pochodziłam, to wartość swoją znałam. Chłopaki za mną szaleli, a ja nos zadzierałam. Szukałam ideału. Uwijał się koło mnie jeden elektryk, zwyczajny. Chyba Janek się nazywał. Kochał mnie do szaleństwa. I kwiaty nosił, i wiersze czytał, na rękach by nosił! A przede wszystkim był pewny jak skała. Wszyscy mi mówili, żebym nie odmawiała i za niego wyszła. Z nim, mówili, jak za murem bym była A ja co? Fe, jakiś tam Janek! mówiłam. Marzyłam o księciu na białym koniu, żeby z egzotycznym imieniem, wiesz? Żeby bogaty, przystojny, żeby cały świat mi pod stopy rzucił. I za mąż nie bardzo mi się chciało. Mówiłam, iż jestem wolna jak ptak, chcę życia użyć
Magda zamilkła, zatopiona w wspomnieniach.
I co było dalej? z prawdziwym zainteresowaniem spytała Kasia.
Wydawało się, iż jej własne problemy zeszły na dalszy plan. Teraz słuchała tej zaniedbanej kobiety, która nieprzypadkowo znalazła się na jednej ławce.
A nic! wzruszyła ramionami Magda. Szukałam tego księcia, szukałam Bawiłam się na całego, imprezowałam, jak wy teraz mówicie. Aż trafiłam na jednego przystojniaka, głupia byłam! Pięknie gadał, w miłość wieczną przysięgał. Tak mnie omamił, iż choćby nie zauważyłam, jak przepisał na siebie moje mieszkanie, co mi państwo dało z programu dla sierot. A potem potem użył mojej urody i młodości, a na koniec wyrzucił mnie na bruk. Jak niepotrzebny grat. Wiedział, iż nikt się za mną nie ujmie. Kto by bronił sieroty, jeszcze z taką reputacją? I zostałam Magdą Bezdomną. A Janek mówią, iż dawno już szczęśliwy z inną. Dzieci mają, dom pełną miskę. Raz choćby widziałam go z żoną i dziećmi. Szli ulicą. Tylko nie podeszłam. Schowałam się za przystankiem, żeby mnie nie zobaczył. I tak mi wstyd było!

Idź do oryginalnego materiału