Nie ufam teściowej mojego syna, a mąż twierdzi, iż jestem zafiksowana na dziecku.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Nie ufam teściowej mojego syna. Mąż powiedział, iż mam obsesję na punkcie dziecka.

W małym miasteczku Bytom, w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach, rozpętała się prawdziwa rodzinna burza. Kinga, dwudziestopięcioletnia młoda mama, stała przy kołysce swojego synka, czując, jak w środku wszystko gotuje się od złości i zmęczenia. Jej opowieść to krzyk kobiety rozdartej między macierzyństwem, obowiązkami żony a presją rodziny.

— Pokłóciliśmy się z mężem na całego — zwierza się Kinga, ocierając zmęczone oczy. — Tak, nie jestem bez winy, ale przecież to ja odpowiadam za naszego syna! Mikołajek jest bardzo wymagający, ciągle marudzi — pewnie niedługo zaczną mu wychodzić ząbki. Cały dzień noszę go na rękach, choćby zupy nie zdążyłam ugotować.

Małe dzieci to próba, której nie każdy jest w stanie zrozumieć. Ale jej mąż, Jakub, najwyraźniej nie chce tego widzieć.

— Przyszedł z pracy i zaczął krzyczeć, iż jest głodny jak wilk! — głos Kingi drży z oburzenia. — A jeszcze się dziwił, iż nie wybiegłam go witać w przedpokoju. A ja w tym czasie kołysałam Mikołajka! Bałam się choćby oddychać, żeby się nie obudził. Jakie tam witanie męża z uśmiechem?

Jakub najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, co to znaczy być matką niemowlęcia. Kinga wzięła na siebie wszystko: opiekę nad dzieckiem, dom, gotowanie. A mąż? On „utrzymuje rodzinę” i wymaga przytulności, gorącej kolacji i idealnego porządku, jakby Kinga była czarodziejką, która może rozdzielić się na części.

Kinga starała się być wzorową żoną, troskliwą mamą i perfekcyjną gospodynią. Ale maluch jest niespokojny, domaga się jej uwagi co chwilę, a czasami nie zdąży choćby przetrzeć podłogi, nie mówiąc już o przyrządzeniu trzech posiłków dziennie. Rodzice Kingi mieszkają daleko, pracują, nie ma od nich pomocy. A z teściową, Bronisławą, relacje są napięte jak struna.

— Teściowa od samego początku była przeciwko naszemu ślubowi — wspomina Kinga z goryczą. — Uważała, iż jesteśmy za młodzi, iż nie jesteśmy gotowi na małżeństwo. A tak naprawdę nie chciała puścić swojego Kuby. Wróżyła, iż rozstaniemy się po roku. A my wciąż jesteśmy razem. Chociaż… sama czasem nie wiem, na jak długo.

Po narodzinach Mikołajka Kinga próbowała naprawić kontakty z teściową. Wydawało się, iż lód topnieje: Bronisława kilka razy się uśmiechnęła, a choćby podarowała wnukowi grzechotkę. Ale do ciepłych stosunków wciąż daleko jak do księżyca.

— I wtedy Jakub nagle oświadczył, iż mam obsesję na punkcie dziecka! — Kinga ledwie powstrzymuje łzy. — Mówi, iż zajmuję się tylko Mikołajkiem, a dla niego nie mam czasu. Zaproponował, żebyśmy w sobotę poszli do galerii handlowej, a syna zostawili z jego mamą.

Kinga nigdy nie zostawiała Mikołajka z obcymi. Maluch jest karmiony piersią, przywiązany do niej jak nitka do igły. Teściowa widziała wnuka może trzy razy — jak sobie poradzi? Ale Jakub był nieugięty.

— Moja mama wychowała czwórkę dzieci! — rzucił. — Wie, co robić. Ma więcej doświadczenia niż ty.

Nawet kupił laktator, żeby Kinga mogła zostawić mleko dla syna. Tyle iż Mikołajek stanowczo odmawia picia z butelki. Płacze, odwraca głowę, jakby czuł, iż to nie mama.

Jakub postawił ultimatum: jeżeli Kinga nie zgodzi się zostawić syna z babcią, urządzi awanturę. Bronisława, nawiasem mówiąc, nie ma nic przeciwko opiece nad wnukiem przez kilka godzin. Ale Kinga nie potrafi pozbyć się niepokoju.

— Nie ufam jej — przyznaje. — Nie dlatego, iż jest zła. Po prostu… to moje dziecko. Mój Mikołajek. A jeżeli będzie płakał? jeżeli nie zrozumie, czego potrzebuje?

Jakub jednak nalega, iż potrzebują czasu we dwoje.

— Nie jesteśmy tylko rodzicami, jesteśmy też mężem i żoną! — rzucił w gniewie. — Czy zapomniałaś, co to znaczy być parą?

Te słowa zabolały Kingę do żywego. Kocha męża, ale jego pretensje wydają się niesprawiedliwe. Nie śpi w nocy, karmi, kołysze, zmienia pieluszki — i to wszystko sama, bez pomocy. A on domaga się romansu, przytulności, jej uśmiechów, jakby była maszyną, a nie człowiekiem.

Teraz Kinga stoi przed wyborem: ulec mężowi, tłumiąc lęki, czy postawić na swoim, ryzykując kolejną kłótnią? Jej serce się rozdziera. Boi się o syna, ale i małżeństwo zaczyna pękać.

— Nie wiem, co robić — szepcze, patrząc na śpiącego Mikołajka. — jeżeli odmówię, Jakub powie, iż go nie doceniam. A jeżeli się zgodzę… czy wybaczę sobie, jeżeli coś się stanie synowi?

Co ma zrobić Kinga? Przełknąć strach i zaufać teściowej? Czy walczyć o prawo do bycia z dzieckiem, choćby jeżeli to rozpali nowy konflikt? Może rzeczywiście przesadza? A może jej niepokój to głos instynktu macierzyńskiego, którego nie można ignorować?

Idź do oryginalnego materiału