Nieoczekiwani lokatorzy i wakacyjne szczęście

newsempire24.com 6 dni temu

Po śmierci żony Wojciech Nowak czuł, jakby jego dom na zawsze opustoszał. Córka Kinga mieszkała z rodziną w innym mieście, odwiedzała rzadko. Wieczorami emeryt siedział w ciszy, wpatrując się w fotografie z przeszłości, z tamtego szczęśliwego życia. Gdy Kinga pewnego dnia zadzwoniła i zaczęła mówić nie tylko o zdrowiu, ale też o jego samotności, pomyślał: może przyjadą w odwiedziny. ale córka zaproponowała wynajęcie pokoju — podobno znajomy chłopak, brat koleżanki, został bez dachu po rozwodzie.

Tak u Wojciecha pojawił się lokator — Krzysztof. Na pierwszy rzut oka skromny, spokojny, uprzejmy. Płacił regularnie, jadł niewiele, a choćby częstował gospodarza. Czasem razem oglądali telewizję, gawędzili. Ale potem zaczęło się dziwne…

Pewnego dnia Krzysztof przyprowadził dwóch podchmielonych kumpli. Hałasowali, palili papierosy, śmiali się do późna. Sytuacja powtarzała się. Wojciech próbował rozmawiać, ale usłyszał tylko: „Płacę. W umowie nie ma, iż nie wolno przyprowadzać gości”. Potem pojawiła się dziewczyna Krzysztofa — Zosia. Najpierw przychodziła w gości, potem zaczęła nocować. Krzysztof zaczął sugerować zamianę pokoi. Wojciech się opierał, ale w końcu ustąpił.

Pewnego ranka zobaczył, jak Zosia przygotowuje jajecznicę, zapraszając go do stołu. Krzysztof odezwał się łagodnie: „Zostaniemy tu na razie. Blisko do pracy, a ty jesteś dobrym człowiekiem. Nie będziemy już nikogo przyprowadzać”. Zosia zaproponowała: „A może pan chce zamieszkać na wsi? Moja ciocia ma domek w Zielonym. Mieszkanie darmowe, tylko trzeba o niego dbać”. Wojciech początkowo się obraził, ale w końcu się zgodził: „Lepiej na wsi niż tu, jak w hotelu”.

Domek okazał się stary, ale przytulny. Posprzątał, naprawił piec z pomocą sąsiada, Jacka. Ten okazał się wesołym, pracowitym człowiekiem, wszystko pokazywał, zapraszał na ryby. Wiosną przyjechała właścicielka — Jadwiga. Przywiozła jedzenie, poznali się. Wojciech poczęstował zupą rybną, Jacek dołączył. Tak to się zaczęło. Co weekend przyjeżdżała Jadwiga. Aż w końcu wszystko się zmieniło.

Gdy Wojciech wrócił z Jadwigą do miasta, by porozmawiać o przyszłości lokatorów, drzwi otworzyła Zosia — z widocznym brzuszkiem. „Wzięliśmy ślub z Krzysztofem”, powiedziała. A Jadwiga, spoglądając na Wojciecha, dodała: „Przeprowadźcie się do mojego mieszkania, a my — tutaj”. Krzysztof nie rozumiał, ale Wojciech wyjaśnił: „Też postanowiliśmy się pobrać. Nam też przyda się trochę ciepła”.

Wkrótce urodził się chłopczyk. Jadwiga przeszła na emeryturę, pomagała z dzieckiem, a w wolnych chwilach z mężem odwiedzali wieś. Domek wyremontowali, czekali na wnuki. Jacek zrobił dziecięce łóżeczko. I tak z przypadkowego sąsiedztwa wyrosła prawdziwa rodzina. Życie potrafi zaskakiwać — byle tylko nie zamykać serca.

Idź do oryginalnego materiału