„Nieoczekiwany dar: jak pojawienie się dziecka zmieniło moje życie”

polregion.pl 1 tydzień temu

Gdy podrzucono mi niemowlę, moje życie legło w gruzach: nie byłam gotowa na taki zwrot akcji

Od chwili, gdy w naszym życiu pojawiło się adoptowane dziecko, wszystko się zmieniło – i niestety, nie na lepsze.

Kaja i jej mąż Bartek wychowywali ośmioletnią córkę Zosię. Choć ich rodzina wydawała się pełna, małżonkowie czuli, iż mogą obdarzyć miłością jeszcze jedno dziecko. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo ostrzeżeń rodziny.

– Rodzice nie poparli naszego pomysłu – wspomina Kaja. – Mama mówiła: „Po co wam obce dziecko? Kto wie, jakie ma geny i choroby?” Ale ja i Bartek byliśmy pewni swojej decyzji i nie słuchaliśmy cudzych rad.

Po długich procedurach i opisaniu tony papierów w ich domu pojawił się pięcioletni Tadek. Chłopiec był cichy i nieśmiały, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem.

Od początku Kaja i Bartek postanowili nie mówić Tadkowi, iż jest adoptowany. Mieli nadzieję, iż z czasem zapomni o przeszłości i poczuje się jak pełnoprawny członek rodziny.

Jednak po kilku miesiącach zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Pewnego dnia Kaja odkryła, iż ulubiona lalka Zosi została pocięta nożyczkami.

– Byłam w szoku – opowiada. – Tadek stał obok i tylko się na mnie gapił. Spytałam, czemu to zrobił, ale wzruszył tylko ramionami.

Kaja postanowiła pójść do psychologa dziecięcego. Specjalista wyjaśnił, iż takie zachowanie może wynikać z traum z domu dziecka i radził więcej cierpliwości i czułości.

Małżonkowie starali się słuchać zaleceń, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Tadek zaczął mówić wychowawcom, iż rodzice go nie karmią i biją. niedługo do domu Kai i Bartka zawitali pracownicy opieki społecznej z kontrolą.

– To było upokarzające – wspomina Kaja. – Zawsze staraliśmy się dać dzieciom wszystko, co najlepsze, a tu oskarżają nas o znęcanie się.

Kontrola nie wykazała żadnych uchybień, ale niesmak pozostał. Bartek zaczął nalegać na oddanie Tadka z powrotem do domu dziecka.

– Nie dam rady już tak żyć – mówił żonie. – On niszczy naszą rodzinę. Zosia się go boi, a ja czuję się bezsilny.

Kaja była rozdarta między miłością do męża a odpowiedzialnością za Tadka. Miała nadzieję, iż z czasem wszystko się ułoży, ale było tylko gorzej. Chłopiec stawał się coraz bardziej agresywny, groził rodzicom i siostrze.

W końcu Bartek nie wytrzymał i złożył pozew o rozwód. Postawił ultimatum: albo Kaja oddaje Tadka do domu dziecka, albo się rozstają.

– To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu – przyznaje Kaja. – Kochałam męża, ale nie mogłam zdradzić Tadka.

Po rozwodzie Kaja została sama z dwojgiem dzieci. Starała się poświęcać uwagę i Zosi, i Tadkowi, ale czuła, iż nie daje rady. Ciągły stres doprowadził ją do załamania nerwowego.

– Zrozumiałam, iż tak dalej być nie może – mówi. – Nie byłam w stanie zapewnić Tadkowi opieki, której potrzebował.

Z ciężkim sercem Kaja podjęła decyzję o oddaniu chłopca z powrotem do domu dziecka. Było to bolesne dla wszystkich, ale wierzyła, iż tak będzie lepiej.

– Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie potrafiłam – mówi Kaja ze łzami w oczach.

Teraz skupiła się na wychowaniu Zosi i odbudowywaniu własnego spokoju ducha.

Idź do oryginalnego materiału