„Nieoczekiwany zwrot: moje życie zmieniło się po znalezieniu porzuconego niemowlęcia”

polregion.pl 1 tydzień temu

Gdy podrzucono mi niemowlę, moje życie legło w gruzach: nie byłam gotowa na taki obrót spraw.

Kiedy w naszym życiu pojawiło się adoptowane dziecko, wszystko się zmieniło, i niestety, nie na lepsze.

Agnieszka i jej mąż Jakub wychowywali ośmioletnią córkę Zosię. Choć ich rodzina wydawała się kompletna, czuli, iż mogą obdarzyć miłością jeszcze jedno dziecko. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo ostrzeżeń ze strony rodziny.

— Rodzice nie poparli naszego pomysłu — wspomina Agnieszka. — Mama mówiła: „Po co wam obce dziecko? Kto wie, jakie ma geny i choroby?” Ale ja i Jakub byliśmy pewni swojej decyzji i nie słuchaliśmy cudzych rad.

Po długich formalnościach i dokumentach w ich domu zagościł pięcioletni Kacper. Chłopiec był cichy i nieśmiały, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem i troską.

Od początku Agnieszka i Jakub postanowili nie mówić Kacprowi, iż jest adoptowany. Mieli nadzieję, iż z czasem zapomni o przeszłości i poczuje się pełnoprawnym członkiem rodziny.

Jednak po kilku miesiącach zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Pewnego dnia Agnieszka znalazła ulubioną lalkę Zosi pociętą nożyczkami.

— Byłam w szoku — opowiada kobieta. — Kacper stał obok i milczał. Spytałam, dlaczego to zrobił, ale tylko wzruszył ramionami.

Agnieszka poszła do psychologa dziecięcego. Specjalista wyjaśnił, iż takie zachowanie może wynikać z traumy z domu dziecka i poradził więcej cierpliwości i miłości.

Małżonkowie starali się słuchać rad, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Kacper mówił wychowawcom, iż rodzice go głodzą i karają. niedługo do ich domu przyszli pracownicy opieki społecznej.

— To było upokarzające — wspomina Agnieszka. — Zawsze dawaliśmy dzieciom wszystko, co najlepsze, a tu oskarżają nas o znęcanie się.

Kontrola nie wykazała niczego złego, ale osad pozostał. Jakub zaczął nalegać na oddanie Kacpra z powrotem do domu dziecka.

— Nie daję już rady — mówił żonie. — On niszczy naszą rodzinę. Zosia się go boi, a ja czuję się bezsilny.

Agnieszka była rozdarta między miłością do męża a odpowiedzialnością za Kacpra. Miała nadzieję, iż z czasem wszystko się ułoży, ale było tylko gorzej. Chłopiec stawał się agresywny, groził rodzicom i siostrze.

W końcu Jakub nie wytrzymał i złożył pozew o rozwód. Postawił ultimatum: albo Agnieszka odda Kacpra, albo rozstają się na zawsze.

— To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu — przyznaje Agnieszka. — Kochałam męża, ale nie mogłam zdradzić Kacpra.

Po rozwodzie Agnieszka została sama z dwójką dzieci. Starała się poświęcać uwagę i Zosi, i Kacprowi, ale czuła, iż nie daje rady. Stres i napięcie doprowadziły ją do załamania nerwowego.

— Zrozumiałam, iż tak dłużej być nie może — mówi. — Nie byłam w stanie zapewnić Kacprowi opieki, której potrzebował.

Z ciężkim sercem Agnieszka zdecydowała się oddać chłopca z powrotem do domu dziecka. To był ból dla wszystkich, ale wiedziała, iż tak będzie lepiej.

— Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie potrafiłam — mówi Agnieszka ze łzami w oczach.

Teraz skupia się na wychowaniu Zosi i odbudowaniu własnego spokoju ducha.

Idź do oryginalnego materiału