Niespodziewane olśnienie

newsempire24.com 1 tydzień temu

Decyzja dojrzała niespodziewanie

Wanda z matką żyły we dwie. Dziewczyna nigdy nie widziała ojca, choćby go nie pamiętała. W dzieciństwie choćby nie pytała, kim był, gdzie się podział. Teraz tylko snuła domysły – może był „bohaterem-lotnikiem”? Nie mieli też rodziny, bo matka od szóstego roku życia wychowywała się w domu dziecka.

Nie zdążyła opowiedzieć Wandzie o swoim związku z jej ojcem. Pewnie choćby nie był jej mężem, a teraz nie było już kogo zapytać.

**Życie w domu dziecka**

W trzynastym roku życia Wandę dotknął największy wstrząs – jej matka odeszła, serce zawiodło. Córka często widziała, jak matka chwytała się za pierś i grymasiła.

— A ja choćby nie rozumiałam, iż to serce matki jest chore i iż to poważne — przyznawała przed sobą Wanda. — Myślałam, iż jak zawsze, minie, a ona znów będzie radosna.

Ale Wanda została sama. Złamały się matczyne skrzydła, które osłaniały ją przed okrutnym światem. Musiała gwałtownie dorosnąć. Trafiła do domu dziecka.

Tam zaznała wiele cierpienia. Zwłaszcza nocą było strasznie – sypialni nikt nie pilnował. Dzieci bywały okrutne: przezywały się, biły. Choć Wanda starała się trzymać z boku i nie rzucać w oczy, i tak starsze dziewczyny i chłopcy nie dawali jej spokoju.

Nie była ładna. Zawsze martwiła się o swój wygląd. W wieku trzynastu lat wyglądała na dziesięć – chuda, z zadartym nosem i piegami. Za to nauka w szkole przychodziła jej z łatwością.

**Nowa rodzina i życie Wandy**

W domu dziecka spędziła niecały rok, ale wydawało się to wiecznością. Matka Wandy miała przyjaciółkę z dzieciństwa – Alinę, która nie pozwoliła, by dziewczynka została sierotą na długo.

— Jak mogę zaopiekować się Wandą? — zapytała Alina dyrektorkę, gdy przyjechała z mężem Markiem do placówki.

Dyrektorka przyjrzała im się uważnie i, widząc, iż wyglądają na porządnych ludzi, poprosiła o dokumenty.

— Znała pani dziewczynkę albo jej matkę?

— Z Wandą nie, ale z jej matką wychowywałyśmy się razem w domu dziecka — odparła Alina, a mąż skinął głową. — Dopiero niedawno dowiedziałam się, iż nie żyje, więc odnalazłam jej córkę.

Dyrektorka wyjaśniła wszystko szczegółowo. Wkrótce, po dopełnieniu formalności, Alina i Marek zabrali Wandę do siebie. Mieli już własną rodzinę: Igora, który niedługo skończyłby szesnaście lat, i dwunastoletnią Kasię. Wanda od pierwszych dni próbowała się z nimi zaprzyjaźnić, ale widziała, iż to nie działa. Nie traktowali jej jak swojej, a do tego zazdrościli Alinie, iż okazuje jej czułość.

Gdy Wanda pytała Igora o coś, odwracał się i wychodził do swojego pokoju. Kasia też nie odzywała się do niej, a gdy tylko matka nie widziała, pokazywała język i robiła miny.

— Może to moja wina, iż nie potrafię się z nimi zaprzyjaźnić — cierpiała cicho Wanda, patrząc w lustro. — Pewnie dlatego, iż jestem brzydka. Prawdziwa pokraka — małe oczka, piegi. Kogo taka może się podobać?

Nie była aż tak brzydka. Wiek dojrzewania, pewne niedoskonałości, ale bardzo przeżywała, widząc siebie i Kasię. Ta była ładna, z loczkami, o których Wanda marzyła, podczas gdy ona miała proste, jasne włosy.

**Dzieci były spokojne i nie sprawiały problemów**

Wanda czuła, iż Alina stara się ją kochać, traktuje ją życzliwie i czule, na tyle, na ile potrafi. Choć nie miała dla niej zbyt wiele czasu. Ona i Marek ciągle byli zajęci – prowadzili małą agencję nieruchomości, kręcili się jak w ukropie. Dla dzieci zostawało kilka chwil. Mieli szczęście, iż Igor i Kasia nie sprawiali kłopotów.

— Jak dobrze, iż nasze dzieci zaakceptowały Wandę — mówiła czasem Alina, a mąż przytakiwał.

— Tak, bywa przecież gorzej — odpowiadał Marek.

Tak myśleli, bo nie zagłębiali się w relacje między dziećmi. Na zewnątrz wszystko wyglądało spokojnie. Wanda nigdy się nie skarżyła, ich własne dzieci też milczały. Ale w sercach każdego z nich wrzało.

**Rozterki**

W trzynastym roku życia Wanda musiała dorosnąć i zrozumieć, iż życie nie jest usłane różami.

— Nie mam już tej troskliwej opieki, którą dawała mi mama. Odeszła i nie słyszę już jej słów: „Załóż czapkę”, „Ubierz się cieplej”. Nie martwi się już, żebym się nie przeziębiła. Pamiętam, jak czytała mi bajki na dobranoc. Jak dobrze i bezpiecznie było przy niej. Zawsze dmuchała na stłuczone kolano, smarowała jodyną i delikatnie wycierała łzy. Teraz wiem, jak ciężko żyć bez matki, choćby w dobrej, zamożnej rodzinie — często myślała Wanda, trzymając te słowa w sobie.

Starała się nie kłócić z Igorem i Kasią. Z szacunkiem odnosiła się do Aliny i Marka. Była wdzięczna już za to, iż zabrali ją z domu dziecka. A do tego karmili i ubierali ją tak samo dobrze, jak własne dzieci.

— Oczywiście ciocia Alina to dobra kobieta, ale nigdy nie stała się dla mnie matką, naprawdę bliską osobą. Dlatego jest mi smutno — myślała Wanda, zasypiając. — Ale bardzo się staram, żeby mnie polubili.

Tak, starała się wszystkim przypodobać. Pragnęła czułości, więc lgnęła do Aliny, chociaż jeszcze nie rozumiała, iż robi to lepiej, gdy Igor i Kasia nie widzą. Gdy tylko Alina przytulała Wandę, tamci nadymali się z zazdrości i wychodzili. Z czasem Wanda nauczyła się ukrywać uczucia, tłumić je.

**Studia i praca z dziećmi**

Nadszedł czas matury. Wanda uczyła się świetnie, więc powiedziała Alinie:

— Będę zdawać na pedagogikę.

— No cóż, Wanda, cieszę się. Wybrałaś dobrą drogę. Nauka jest ważna, a my pomożemy — odpowiedziała Alina szczerze.

Dostała się na studia i równie dobrze sobie radziła. Po pierwszym roku dowiedziała się, iż poszukują studentów na wychowawców w kolonii. Wanda choćby się nie zastanawiała – zgodziła się. Nie chciała wracać do domu, gdzie Kasia patrzyła na nią spode łba.

W kolonii były też dzieci z domu dziecka. Traktowała je inaczej, rozumiała, iż brakuje im czułości – sama przez to przeszła. Dziwiło ją ich zachowanie. A może wcale nie było dziwne.

— Gdy tylko pogłaszczę któreś po głowie

Idź do oryginalnego materiału