Niespodziewany prezent urodzinowy: Mąż ogłasza, iż spodziewa się dziecka z inną kobietą.

polregion.pl 1 dzień temu

Od dziecka byłam wychowywana jak księżniczka w szklanym zamku. Tylko to, co najlepsze – najlepsze szkoły, korepetycje, zagraniczne wyjazdy. Mama powtarzała: „Zasługujesz na wszystko, co najwspanialsze, nie godź się na byle co”. Tata tylko wzdychał i kiwał głową – jedyna córka. Ale gdy przyszło do osobistego szczęścia, wszystko potoczyło się inaczej, niż marzyłam.

Swojego „księcia” poznałam nie od razu. Wcześniej było wiele zawodów, krótkich romansów, pustych obietnic. Gdy pojawił się Marek, pomyślałam, iż tak właśnie wygląda miłość. Był uprzejmy, czuły, dbał o każdy szczegół. Przynosił kwiaty bez powodu, czytał wiersze, dotykał moich dłoni jak relikwii. Koleżanki zazdrościły. Wszystkie – oprócz Asi.

„Jesteś pewna, iż kocha ciebie, a nie konta twojego ojca?” – pytała z niedowierzaniem.

Śmiałam się. Wierzyłam Markowi jak sobie samej. Kochałam go do szaleństwa, aż do łez. Pobraliśmy się skromnie, z miłości, bez wystawnych wesel. Rodzice podarowali nam mieszkanie w nowym wieżowcu na dwudziestym piątym piętrze. Widok zapierał dech. A Marek, dzięki ojcu, gwałtownie został wiceprezesem w rodzinnej firmie. Choć przyznać trzeba – pracował uczciwie. Tata choćby mówił, iż kiedyś odda mu biznes.

Wydawało się, iż jesteśmy idealną parą. Po kilku latach zaczęliśmy myśleć o dzieciach. Rodzice marzyli o wnukach. Uznaliśmy, iż to czas. Tylko ja nie mogłam zajść w ciążę. Miesiące czekania, rozczarowań, łez. Badania wykazały – problem był po mojej stronie. Przeszłam leczenie, terapię hormonalną, próbowałam się nie poddawać. Potem zdecydowaliśmy się na in vitro. Kilka nieudanych prób złamało mnie ostatecznie. Stałam się drażliwa, zamknięta, wyczerpana. Ale Marek był przy mnie. A może tylko tak mi się wydawało.

Zbliżały się moje trzydzieste urodziny. Rodzice nalegali na przyjęcie – z muzyką, gośćmi, długim biesiadowaniem. Chcieli przywrócić mój uśmiech. Starałam się udawać radość, choć w środku byłam w rozsypce. W środku wieczoru zadzwonił telefon. Wyszłam do drugiego pokoju, by odebrać. W salonie rozlegały się śmiechy, a w słuchawce – kobiecy głos. Obcy. Oziębły. Pewny siebie.

„Przepraszam, iż przeszkadzam” – zaczęła. „Wiem, iż pani cierpi, ale jako kobieta, pani mnie zrozumie. Ja i Marek jesteśmy razem od dawna. I spodziewam się jego dziecka. Mówił, iż pani ma z tym problem. Proszę, niech pani go puści. On chce syna. Moje dziecko potrzebuje ojca.”

Słuchałam, nie mogąc złapać tchu. W głowie dzwoniło. Pokój zawirował. Chciałam uciec, krzyczeć, zapaść się pod ziemię. Zrozumiałam, gdzie był wszystkie te wieczory, gdy mówił, iż idzie do kolegi, do matki, na spotkanie. Zrozumiałam, dlaczego się oddalił, stał się twardszy, milczący.

Otarłam twarz, wzięłam głęboki oddech i wróciłam do stołu. Uśmiechałam się. Śmiech więzł w gardle, oczy paliły, ale wytrzymałam. Pożegnaliśmy gości, zostali tylko rodzice. Wtedy powiedziałam:

„Tato, mamo… Marek mnie zdradza. I ta kobieta nosi jego dziecko.”

W pokoju zapanowała grobowa cisza. Ojciec wstał, podszedł do męża i powiedział ochrypłym głosem:

„Dla mnie już nie jesteś rodziną. Wynoś się z mojego domu.”

Mama zabrała mnie do siebie. Chciała zostać, ale poprosiłam, by poszła. Potrzebowałam być sama. W nocy Marek wrócił. Stał w przedpokoju jak zbity pies. Błagał o wybaczenie. Mówił, iż jej nie kocha. Że to przypadek. Że może rzuciła na niego urok. Milczałam. Pozwoliłam mu zostać na noc. Nie z litości – tylko dlatego, iż byłam zbyt pusta, by go wyrzucić.

Rano znowu błagał. Chciał, żebym porozmawiała z ojcem. Żebym powiedziała, iż wszystko w porządku. Patrzyłam na niego i widziałam obcego człowieka. Miłość odeszła. Razem z zaufaniem.

Odszedł. Tamta kobieta, jak mówił, niedługo rodzi. Nie wiedziałam, czy to prawda, czy manipulacja. Ale wiedziałam jedno – dziecko, na które tak czekałam, wciąż nie było moje. A jego – będzie. Nie ze mną.

Stauję przed wyborem: odpuścić czy walczyć? Ale o co walczyć, skoro zdradził? Życie bez niego przeraża. Ale życie z nim – stało się niemożliwe.

Idź do oryginalnego materiału