Nigdy nie zapomnę tamtego dnia, gdy znalazłam płaczące niemowlę w wózku pod drzwiami mojej sąsiadki, Leny. Była równie zaskoczona jak ja.
Obawiając się najgorszego, zgłosiłam sprawę na policję, mając nadzieję, iż odnajdą rodziców dziecka. Ale dni mijały, a nikt się nie zgłaszał.
W końcu wraz z mężem adoptowaliśmy dziewczynkę i nazwaliśmy ją Maja.
Przez osiem lat byliśmy szczęśliwą rodziną — aż do dnia, gdy mój mąż zmarł, a ja zostałam sama z wychowaniem Mai. Mimo straty odnajdywałyśmy euforia w swoim towarzystwie.
Ale choćby przez sen nie przyszłoby mi do głowy, iż trzynaście lat po tym, jak Maja weszła w moje życie, jej biologiczny ojciec stanie w moich drzwiach.
Był zwykły wtorek. Jeden z tych dni, które wtopiły się w codzienną rutynę i mijały niemal niezauważalnie. Właśnie skończyłam sprzątać po kolacji, a moje dłonie wciąż pachniały czosnkiem i sosem pomidorowym, gdy zadzwonił dzwonek. Nie spodziewałam się nikogo. Rodzina i przyjaciele wiedzieli, iż wieczorami cenię sobie spokój, więc to było dziwne.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam mężczyznę. Jego spięta postawa i nerwowe poprawianie płaszcza zdradzały, iż nie jest przyzwyczajony do takich niespodziewanych wizyt. Jego brązowe oczy od razu przykuły moją uwagę, choć nie wiedziałam dlaczego wydały mi się znajome.
– Przepraszam za niepokój – odezwał się, a jego głos lekko drżał. – Czy pani… to pani Katarzyna Nowak?
Skinęłam głową, wciąż nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
Mężczyzna przełknął ślinę, mocno ściskając brzeg płaszcza, jakby to on trzymał go w pionie.
– Wydaje mi się… iż pani wychowuje Maję.
Mrugnęłam. Myślałam, iż źle usłyszałam.
– Słucham? Co pan powiedział? – spytałam zdezorientowana.
– Jestem Tomasz. Ja… jestem biologicznym ojcem Mai.
Przez chwilę stałam jak sparaliżowana. Jakby ziemia zniknęła mi spod nóg. Maja. Moja Maja. Dziecko, które wychowywałam od niemowlęcia, które kochałam całym sercem. Próbowałam ogarnąć to, co usłyszałam, ale myśli nie nadążały za uczuciami. Rozum podpowiadał, iż powinnam odpowiedzieć, ale emocje mnie przytłoczyły.
– Ojciec Mai? – wyszeptałam.
Tomasz skinął głową, a w jego wzroku było nadzieja i żal.
– Wiem, iż to szok. Ale szukałem jej od lat. Wtedy popełniłem błędy… Ale teraz chcę tylko ją zobaczyć. Naprawić, co się da.
Wściekłość wezbrała we mnie – jak śmiał się tak pojawić? Po tylu latach po prostu chce wejść w jej życie?
Skrzyżowałam ręce i cofnęłam się o krok.
– Tomaszu, nie wiem, czego pan chce, ale Maja ma rodzinę. Ja jestem jej matką od ponad dziesięciu lat. Przeszłyśmy przez wiele. Jesteśmy rodziną. Udało nam się stworzyć szczęśliwe życie.
Wydawał się złamany, jego spojrzenie złagodniało.
– Nie chciałem jej zostawić. Byłem młody, przestraszyłem się, nie byłem gotowy. Ale żałuję tego do dziaj. Nie mogę zmienić przeszłości, ale chciałbym być częścią jej przyszłości.
Moje serce biło tak głośno, iż zdawało mi się, iż słychać je w całym domu. Myśli wirowały: pozwolić mu spotkać się z Mają? A jeżeli Maja nie będzie chciała? A jeżeli to tylko ją zrani? Przypomniałam sobie, ile walczyłyśmy o nasze szczęście, i nie byłam pewna, czy jestem gotowa się nim dzielić z kimś z przeszłości.
Ale na twarzy Tomasza było coś szczerego. Nie przyszedł, by odebrać – przyszedł, by znaleźć spokój. Odsunęłam się i cicho powiedziałam:
– Niech pan wejdzie. Ale musimy porozmawiać.
Tomasz wszedł i ostrożnie usiadł na kanapie. Przyniosłam kawę, a potem długo milczeliśmy, zanim się odezwałam.
– Dlaczego teraz? Dlaczego nie wcześniej?
Wiercił się, splatając dłonie.
– Myślałem, iż uda mi się zapomnieć. Żyć dalej. Ale nie mogłem. Kilka miesięcy temu dowiedziałem się, gdzie jest. Od tamtej pory zbierałem się na odwagę.
Umilkł, a ja widziałam, jak ciężar przeszłości przygniata go.
– Nie chciałem jej okłamywać. Tylko… nie wiedziałem, czy mam prawo się tak pojawić.
Długo na niego patrzyłam. Czy naprawdę żałował… czy to tylko gra?
– Wszystko musi iść powoli. Najpierw ja porozmawiam z Mają. Ona nic o panu nie wie. To będzie dla niej szok. Ma swoje życie, Tomaszu. I nie pozwolę, by ktokolwiek je zburzył.
Szybko skinął głową.
– Rozumiem. Nic od niej nie wymagam. Chcę tylko, żeby wiedziała, kim jestem. jeżeli mnie nie zaakceptuje – pogodzę się z tym.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie przygotowałam Mai na coś takiego. Nigdy nie przyszło mi do głowy, iż jej biologiczny ojciec może się pojawić. Jak zareaguje Maja? Będzie zła? Poczuje się zdradzona?
Późnym wieczorem, po długim wahaniu, w końcu jej powiedziałam. Właśnie jadła kolację, bawiąc się widelcem, gdy delikatnie zaczęłam:
— Maja, muszę z tobą porozmawiać.
Uniosła brew, wyczuwając mój poważny ton.
— Co się stało, mamo?
— Dzisiaj przyszedł pewien mężczyzna. Nazywa się Tomasz. Twierdzi, iż jest twoim biologicznym ojcem.
Oczy Mai się rozszerzyły. Widziałam, jak myśli wirują jej w głowie.
— To znaczy…?
— To znaczy, iż to on przyczynił się do twojego przyjścia na świat. Ale ty zawsze byłaś moją córką. I to się nigdy nie zmieni.
Maja milczała. Jej twarz była nieczytelna. W końcu spytała:
— Myślisz, iż powinnam się z nim spotkać?
Zaskoczyło mnie to pytanie.
— Myślę, iż to twoja decyzja. Bardzo chce cię poznać. Żałuje, iż nie był przy tobie. Teraz chce tylko szansy.
Maja zamyśliła się, potem skinęła głową.
— Spotkam się z nim.
W następnym tygodniu umówiliśmy się z Tomaszem w parku. Napięcie było wyczuwalne, gdy czekaliśmy na ławce. Nie wiedziałam, co myśli Maja, ale wyraźnie była zdenerwowana.
Gdy Tomasz się pojawił, zatrzymał się na chwilę, jakby nie wiedział, jak zaczą