Oddała wszystko synowi, a została z poczuciem winy i samotnością

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mam sześćdziesiąt dziewięć lat. Mieszkam w starym dwupokojowym mieszkaniu na obrzeżach Łodzi. Od kilku lat budzę się i zasypiam z niepokojem w sercu. Nie z powodu samotności – nie, tuż za cienką ścianą śpi mój syn. Ale każdego wieczoru boję się, iż znów wróci pijany, zacznie krzyczeć, żądać pieniędzy, obwiniać mnie za wszystkie swoje niepowodzenia. I wiem – ma rację. Ma pełne prawo być zły. Bo te niepowodzenia są po części także moją winą.

Mój syn, Krzysztof, ma czterdzieści pięć lat. W swoim życiu był dwa razy oficjalnie żonaty i dwa razy mieszkał z kobietami. Żadnej z nich nie zaakceptowałam. Byłam matką, która szczerze wierzyła, iż wie, co dla niego najlepsze. Co może być ważniejsze niż macierzyński instynkt? Myślałam, iż chronię go przed błędami, przed nieudanymi małżeństwami, przed cierpieniem. Teraz widzę jednak, iż tak naprawdę nie chroniłam jego, ale swoją dumę.

Jego pierwsza żona, Ewa, pochodziła ze wsi. Pobrali się jeszcze jako studenci, młodzi, zakochani. A ja od razu zdecydowałam: nie jest dla niego odpowiednia. Zbyt prosta, zbyt pospolita. Nie pozwoliłam im zamieszkać u mnie, więc tłoczyli się w akademiku. Wtrącałam się z radami, rzucałam uszczypliwe uwagi. W końcu się rozwiedli. Wrócił do mnie – pokonany, przygnębiony. A ja czułam się jak zwyciężczyni.

Minęło kilka lat. W jego życiu pojawiła się Hanna – jasna, spokojna, dobra dziewczyna. Wierząca. Modliła się, chodziła do kościoła, marzyła o ślubie. A ja… Znów nie potrafiłam się powstrzymać. Śmiech, ironia, złośliwe komentarze. Wydawało mi się, iż chce „zaciągnąć” mojego syna w świat religii, w swoje życie. Zniszczyłam i ten związek.

Potem była Zosia – dziewczyna bez rodziców. Wtedy mój syn studiował na drugim kierunku i miał w życiu wzlot. A ona – sieroca przeszłość. Byłam pewna, iż „przylgnęła” do niego dla korzyści. Znów się wmieszałam. Znów własnymi rękami wszystko zrujnowałam.

Gdy zrozumiałam, iż czekanie na „idealną synową” nie ma sensu, postanowiłam znaleźć ją sama. Znalazłam – dziewczynę z „dobrego” domu, z pieniędzmi, z porządnym zawodem. choćby zaczęli planować ślub. Ale po miesiącu syn rzucił wszystko. Wrócił w środku dnia, cisnął klucze na stół i powiedział: „Nie chcę już żyć tak, jak mi każesz.”

Od tamtej pory zaczął się jego upadek. Najpierw tylko siedział w domu. Potem zaczął pić. Teraz pije codziennie. Czasem sam. Czasem z bezrobotnymi kolegami. Zabiera moją emeryturę, czasem coś dorobi, ale wszystko przepija. W mieszkaniu wieczny brud i smród. A ja wstydzę się przed sąsiadami.

Patrzę w lustro i pytam: gdzie popełniłam błąd? Dlaczego ja, która sama wychowałam syna, dałam mu nie oparcie, ale urazę? Dlaczego moja miłość stała się ruiną?

Jego byłe? Wszystkie ułożyły sobie życie. Ewa jest zamężna, ma dwoje dzieci, swój dom i pracę. Hanna śpiewa w kościelnym chórze i wychowuje syna z kochającym ją mężem. Zosia właśnie wychodzi za mąż, mieszka w Krakowie, na zdjęciach, które pokazywała mi w tajemnicy siostra, zawsze się uśmiecha.

A ja… Boję się dźwięków w korytarzu. Boję się, iż syn znów wpadnie w furię. Boję się choćby poruszyć w nocy – nagle się obudzi. Jestem starą, schorowaną, samotną kobietą, która poświęciła wszystko dla syna – a w końcu odebrała mu wszystko.

Gdybym mogła cofnąć czas… Nie mieszałabym się. Nie naciskałabyGdyby tylko moje serce wtedy zrozumiało, iż miłość to nie kontrola, ale wolność.

Idź do oryginalnego materiału