Ania? Kto jej jeszcze potrzebuje? Niech jedzie do domu dziecka.
Ciocia Basia, szkoda jej, westchnęła Olga.
Ty jej szkoda? No to weź ją, jak taka dobra, złośliwie zachichotała Maria, zapinając siwe kosmyki za ucho i wiążąc fartuch. Idź już, mam robotę: gotować, bo zaraz mąż wróci z roboty, a wnuki ze szkoły, a moje garnki są puste. Widzisz, mam wystarczająco własnych spraw!
Widzę. Tylko ja mam troje własnych dzieci, gdzie mam jeszcze Anię?
No to o co nam ten kłótnia? podsumowała Maria, wypychając siostrzenicę za drzwi. W domu dziecka jej miejsce, tam się przyzwyczają do alkoholi, tchu
***
Dziewczynka Ania, o której gadały jej krewni Maria i Olga straciła rodziców już w najwcześniejszym dzieciństwie, a potem dziadków, którzy opiekowali się nią do szóstego roku życia. Precyzyjniej mówiąc, sąd odebrał jej rodziców.
Moja mama zaczęła pić już w szkole, opowiadała trzydziestoletnia Ania swojej koleżance Julce. Dziadkowie, jej rodzice, obwiniali się, bo bardzo rozpieszczali córkę, pozwalali na wszystko, nie wymuszali nauki. Dostawała same dwójki. Po skończeniu dziewiątej klasy urodziła mnie z takiego samego miłośnika mocnych trunków, osiemnastoletniego chłopaka, Szymona.
To straszne zadziwiła się Julka, bo Ania nigdy wcześniej nie zdradzała tak szczegółowych wspomnień.
Wychowali mnie dziadkowie ze strony matki. Po stronie ojca było ciszej: pokolenia alkoholików, nie wiem w którym. Dynastia pijaków. Widzę, iż ci to straszne, a ja w tym wszystkim żyłam.
Julka naprawdę poczuła dreszcz.
Co stało się z twoimi dziadkami? Dlaczego tak gwałtownie ich nie było? spytała.
Dziadek miał sercowe problemy, a babcia nie wytrzymała bez niego, zmarła w ciągu roku, poważnie chorowała. Moja mama była ich ostatnim, jedynym i upragnionym dzieckiem, więc ich rozpieszczano, ale i tak odszli za wcześnie, wyczerpali ich nerwy. Gdyby mogli żyć dalej westchnęła Ania.
A co potem z tobą? szepnęła Julka.
Odprowadzono mnie do domu dziecka. Krewni odmówili przyjęcia. To dopiero się dowiedziałam. Wszyscy się odwrócili. A mój ojciec
Co z ojcem?
Trzy lata spędziłam w domu dziecka. Strasznie było, płakałam codziennie Potem posłano mnie do szkołyinternatu przy domu dziecka, a ja nie mogłam się uczyć. Nie było przygotowania, choć wszyscy tam byli tak samo biedni, ale ja byłam najgorsza. Pamiętam, jak nauczycielka matematyki wkurzyła się, iż nie rozumiem tematu, i w sercu powiedziała, iż dzieci pijaków są głupie od urodzenia i tak będą. To mnie bolało. A mój ojciec, jak się okazało, nie zapomniał o mnie. Trzy lata poświęcił na odzyskanie praw rodzicielskich uśmiechnęła się słodko.
Naprawdę było mu to ważne? zdziwiła się Julka.
Wyobraź sobie, nie!
Ojciec Ani, Szymon, najpierw odstawł się od alkoholu. Stało się to nagle. Do tego czasu posiadał już dom w małej wsi: półzniszczony, ale własny. Jego matka zmarła w pijackich awanturach. Pewnego poranka, po burzliwym wieczorze, ogarnął go przerażający wgląd, iż jego życie jest bezwartościowe i tak dalej nie może trwać.
W alkoholowym zamroczeniu zobaczył swoją niedawno zmarłą matkę, której nie pogrzebał, bo nie miał na to środków. Napisał odmowę, zostawiając państwo z pogrzebowymi sprawami, a już tego samego dnia znów się upił, bo miał na to pieniądze. W śnie matka patrzyła groźnie i rzekła, iż nigdy nie wybaczy, co jej zrobił, i obiecała, iż pogrzebią go jak psa, kiedy przyjdzie jego kres. A kres miał przyjść gwałtownie jego wątroba już prawie odmawiała.
Spotkamy się wkrótce! A wtedy całkowicie się na Ciebie zemszczę, synku wykrzyknęła wściekle matka Szymona, wyglądając jak zła czarownica z bajki: siwa, nieuczesana, bez zębów, cała w łachmanach. To był jej stały wygląd w ostatnich latach.
Szymon otworzył oczy, w popłochu wstał z łóżka, a pokój zaczął wirować. Znowu usiadł, ocierał oczy, próbując wypędzić obraz matki. Nagle przypomniał sobie córkę.
Ania Ania, Ania Mam powód do życia! Nie dosięgniesz mnie, stara czarownico! To przez Ciebie zacząłem pić! Tak! wykrzyknął w pustkę. To Ty podawałaś mi wódkę, kiedy miałem dopiero dwanaście lat Pamiętam, iż proponowałaś mi ojca, i tak to się potoczyło. Zgubiłaś niewinną, dziecięcą duszę
Szymon płakał pijanymi łzami, po czym, po kilku mocnych słowach, przypomniał sobie zaginioną córkę i postanowił zerwać z piciem raz na zawsze. Stare znajomi drwili, nie wierzyli, próbowali wciągnąć go z powrotem, ale on miał plan.
Mam dopiero dwadzieścia pięć lat! Przed mną całe życie! Wyleczę się i przywrócę Anię! krzyczał do kolegów, wypychał ich z domu.
Znalazł pracę, odłożył trochę złotych i sam odnowił dom. Zebrał wszystkie potrzebne dokumenty i złożył pozew o przywrócenie praw rodzicielskich. Poszedł też do byłej ukochanej, Niny, matki Ani, i zaproponował nowy start, rezygnację z alkoholu i wspólne wychowanie dziecka, ale ona go odesłała, mówiąc, iż nie ma szans, bo woli dalej hulać w pijanej gromadzie.
Kiedy tata przyszedł po mnie, nie mogłam uwierzyć w szczęście, wspominała Ania, łzy w oczach. Myślałam, iż będę w domu dziecka jak w więzieniu, do końca życia
Biedny, nieszczęśliwy dziecko! współczuła Julka, łzy jej także napłynęły.
Od tego dnia moje życie zmieniło się diametralnie. Tata naprawdę się starał, opiekunka regularnie nas odwiedzała, nie mieliśmy się czym obrazić. Bałam się surowych ciotek i myślałam, iż znów wrócą mnie do domu dziecka. Teraz jeszcze bardziej podziwiam ojca. Był młody, prosty chłopak, bez wyższego wykształcenia, bez wsparcia rodziców, a jednak zdołał przełamać los i uczynić mnie szczęśliwą.
Kiedy Ania była w dziewiątej klasie, Szymon zatroszczył się, by kupić mieszkanie w mieście i zostawić wiejski dom, pełen nieprzyjemnych wspomnień. Głównym celem było jednak to, by córka mogła skończyć jedenastą klasę, potem pójść na studia i znaleźć dobrą pracę.
Sprzedał wiejski domek, który już nie był tak zniszczony, i kupił mieszkanie, dorzucając odłożone złotówki z pracy na dużym magazynie, nowo wybudowanym przy wsi. Ten magazyn zapewnił zatrudnienie wielu mieszkańcom. Natomiast Nina, matka Ani, przez cały czas piła i zmieniała chłopaków jak koszule.
Ania wstydziła się jej. Czasem bała się wyjść z domu, bo mogła spotkać matkę, której cicho nienawidziła.
Osiedlili się w mieście, w jednopokojowym mieszkaniu. Szymon rozdzielił przestrzeń, tworząc dwie małe izby. Życie urosło w siłę.
Ania poszła do dziesiątej klasy w nowej szkole, gdzie nikt nie znał jej przeszłości ani pijanej matki, której twarz już nigdy nie widziała. Nina potrafiła godzinami leżeć w brudnej kałuży, chrapać na całą ulicę, łapać się brudnymi rękami za przechodniów i żebrać na alkohol, choć już nikomu nie dawali pieniędzy.
To była tajemnica. Skąd brała pieniądze? mówiła Ania do Julki, machając rękami. Była dla mnie nikim, a jednak wstydziło mnie to do łez, jakbym była w pewnym stopniu współwinna jej losowi.
No cóż, to już twoja wina? zdziwiła się Julka. Co cię obchodzi?
Oczywiście, iż nie, westchnęła Ania. To było obrzydliwe.
W wieku dwudziestu pięciu lat Ania straciła ojca.
To chyba skutki dawnego nadużywania, wyjaśniała Ania Julce. Lekarz coś mówił o sercu, nie zrozumiałam. Wszystko stało się nagle. Zostałam sama.
Przykro mi, szepnęła Julka. Dlaczego nigdy nie mówiłaś mi o tym wcześniej?
Bo mieli mnie dość.
Kto?
Oni, wymamrotała Ania. Dzwonią, piszą. Zablokowałam ich, ale wciąż próbują z innych numerów.
Kto dokładnie?
Krewni ze strony matki, której nie mam. Olga, jej mąż, ciocia Basia, jej córka Wszyscy.
Co chcą?
Ania milczała, po czym cicho dodała:
Miesiąc temu matka zmarła na udar. Leży, tylko oczy kręci. Nie może się ruszyć, nie je, nie mówi, po prostu leży.
Skąd to wiesz? zapytała Julka.
Z Olgą i ciocią Basią utrzymywałam kontakt od czasów babci. To mała wioska, kiedy wróciłam od ojca, przyjechali z prezentami, pytali o moje sprawy. Było to z szacunku do babci. Kiedy babcia chorowała, pomagali przy pogrzebie, miałam wtedy sześć lat. Znam ich adres w mieście, nie ukryliśmy go przed ojcem. Przy pogrzebie ojca przyjechali i trochę pomogli pieniędzmi. Teraz moja matka w ich rękach, ciężko chora, nikt nie chce się nią zajmować, więc chcą ją narzucić mnie.
Co za koszmar! Ale ona nie jest twoją matką! Nie ma praw rodzicielskich! Niech idą w las! wykrzyknęła Julka.
Nie idą! Drażnią mnie. Dzwonią, wysyłają wideo, jak leży bezradna, oczy kręci Bruh Straszne. Nie mogłam spać całą noc, widziałam jej wypaczony wyraz twarzy.
Nie oglądaj tych filmów! Usuń, wypluj, zapomnij, zablokuj ich wszystkich! podniecała się Julka.
Chyba się przeprowadzę. Szukam mieszkania w sąsiednim mieście, tam nie znajdą mnie, nie podam im adresu, zmienię numer. Do pracy mogę jeździć pociągiem, powiedziała cicho Ania.
Jesteś silna, dasz radę, dodała Julka, przytulając przyjaciółkę. Będę za tobą tęsknić.
Będę w pobliżu, uśmiechnęła się nieśmiało Ania. Mam dość całej tej dramy! Naciskają na współczucie, wołają o sumienie. Za ojca oddałabym wszystko, żeby go miał jeszcze przy życiu, bo zasługuje na podziw. Ona nie jest człowiekiem. To zwierzę. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Nie jest moją matką.
***
Było wczesne rano. Ania stała na peronie, czekając na pociąg do pracy. Pojechała, jak planowała. Mieszkanie jednopokojowe, choć nie podzielone na dwie małe komnaty, jak kiedyś podzielił ojciec, wydawało się jej ogromne.
Młodej kobiecie na nowym miejscu podobało się. Najważniejsze w końcu zerwała z przeszłością, która nie chciała odpuścić. Czasem myślała o matce, czy żyje? Odrzucała myśl, bo choćby to małe zmartwienie nie było warte jej uwagi.
Ania nie kontaktowała się już z ciocią Basią i Olgą, więc nie wiedziała, iż sercowciane krewni, które jeszcze niedawno lamentowały i naciskały na współczucie, po utracie kontaktu połączyły siły, wyłapali Niny i skierowali ją do państwowego internatu, po czym o niej zapomnieli. Leżąc na państwowym łóżku, Nina miała mnóstwo czasu, by przemyśleć swoje życie.
















