Opuszczona Matka Czworga Dzieci w Starości

twojacena.pl 1 tydzień temu

13 maja 2023

Macierzyństwo to największy dar, ale i najcięższa próba. Gdy stajemy się matkami, oddajemy wszystko do ostatka: zdrowie, czas, młodość, marzenia… Ale żadna z nas nie wie, jak dzieci się za to odwdzięczą. Czy będą przy nas na starość? Otoczą troską, gdy siły zaczną nas opuszczać? Czy może zostawią nas samotnych – z garścią wspomnień, pożółkłymi zdjęciami i bólem, którego nie ukoi żadne lekarstwo.

Jadwiga Nowicka całe życie biegała jak wiewiórka w kołowrotku. Cicha, pracowita, wychowywała czwórkę dzieci sama, gdyż mąż zginął w wypadku samochodowym, gdy najmłodsza córka miała zaledwie rok. Od tamtej pory nie było w jej życiu innego mężczyzny. Nie dlatego, iż nikt się nie oświadczał – po prostu jej serce było zajęte przez dzieci. Stały się sensem jej życia.

Pracowała bez wytchnienia, łapała się każdej dodatkowej roboty: sprzątała w przedszkolu, handlowała na bazarze, robiła na drutach dla sąsiadek. Wszystko dla dzieci. Dla siebie nie kupowała nic – te same buty nosiła parę zim z rzędu, zapomniała o manicure i kinie. Całe życie poświęciła, by jej dzieci były najedzone, ubrane i wykształcone.

Najstarsza, Krystyna, skończyła medycynę i wyjechała do Kanady – najpierw na staż, potem dostała stały kontrakt. Wyszła tam za mąż, urodziła bliźniaki. Teraz ma swój dom, swoją rodzinę, swoje życie. Jadwidze przesyła kartki na święta i czasem zdjęcia przez komunikator. Ale dzwoni rzadko. Zawsze zajęta. Jadwiga rozumie. W głębi duszy jest dumna.

Dwaj synowie – Wojciech i Marek – mieszkają w Łodzi. Miasto niedaleko, ale to nie odległość jest problemem. Dzwonią raz na miesiąc, w odwiedziny nie zaglądają. Ciągle nie mają czasu, ciągle coś pilnego. Jadwiga dowiaduje się o nich od sąsiadki albo przypadkiem z Facebooka. Nie narzeka. Cieszy się, iż im się wiedzie.

Najmłodsza, Bogusia, najdłużej mieszkała z matką. Po szkole, po studiach, w końcu wyszła za mąż i wyprowadziła się do Wrocławia – mąż dostał tam mieszkanie po babci. Jadwiga bardzo przeżyła rozstanie: to Bogusia była z nią najdłużej. Owszem, dzwoni częściej niż reszta, ale… słychać w głosie, iż się spieszy, iż ma ważniejsze sprawy, iż jej dorosłe życie woła ją z powrotem.

Jadwiga od lat rzadko wychodzi z domu. Serce szwankuje, nogi puchną, ciśnienie skacze. Ledwo dociera do sklepu, gotuje byle co. Czasem sąsiedzi przyniosą zakupy. Najczęściej pomaga jej Janina – stara przyjaciółka. To ona woziła Jadwigę po lekarzach, załatwiała leki, wzywała pogotowie, gdy było naprawdę źle.

Dzieci… niby są, ale jakby ich nie było. Jadwiga nie ma do nich pretensji. Może to ona je takimi wychowała – niezależnymi, zdystansowanymi. Nie nauczyła ich prosić o pomoc, bo sama zawsze radziła sobie w pojedynkę.

Ostatnio Bogusia zaproponowała, by matka zamieszkała z nimi, ale zięć stanowczo się sprzeciwił: za ciasno, niewygodnie, dla starszych ludzi są domy opieki. Po kilku wymianach zdań temat ucichł. Jadwiga nie nalegała. Nie chciała być ciężarem.

Teraz jej dni wyglądają tak samo. Rano – modlitwa, tabletka, kubek herbaty. Później cichy telewizor, druty w dłoniach, podlewanie kwiatków. I znowu cisza. Od czasu do czasu – telefon od Janiny, wizyta pielęgniarki. I każdego wieczoru – nadzieja. A może jutro któreś z dzieci przyjedzie? Zapuka do drzwi, przyniesie placek, usiądzie obok, weźmie za rękę…

Czasem bierze do rąk stary album. Tam są jej dzieci. Małe, śmieszne, ukochane. Tam ona – młoda, piękna, z błyszczącymi oczami. Tam życie, które oddała bez reszty.

Jadwiga nie złości się. Nie narzeka. Tylko mówi:

– Kocham je wszystkie. Będę czekać. Dopóki serce bije – będę mieć nadzieję.

I tylko Bóg wie, ile dni jej jeszcze zostało… i czy kiedykolwiek znów zobaczy wszystkie swoje dzieci przy jednym stole.

Dziś po raz kolejny zrozumiałem, iż samotność nie przychodzi nagle. Wpełza po cichu, gdy jesteśmy zbyt zajęci własnym życiem, by zauważyć, jak bardzo ktoś na nas liczy.

Idź do oryginalnego materiału