Po ciebie przyszła mama, pakuj się.
Mówi się, iż każde dziecko w domu dziecka marzy o tych słowach. Ale Kasia drgnęła, jakby dostała policzek.
No rusz się, co tak siedzisz?
Ewa Kowalska patrzyła na nią, nie rozumiejąc, dlaczego dziewczynka wcale się nie cieszy. W końcu życie w domu dziecka to nie bułka z masłem. Wielu uciekało stąd na ulicę. A tu Kasię oddają z powrotem do jej własnego domu, a ona jest niezadowolona.
Nie chcę powiedziała, odwracając się do okna. Jej przyjaciółka Ola spojrzała na nią ukradkiem, ale nic nie powiedziała. Dla niej też ta reakcja była niezrozumiała. Sama Ola z euforią wróciłaby do domu, ale tam nikt na nią nie czeka.
Kasia, no co ty? spytała Ewa Kowalska. Tam mama na ciebie czeka.
Nie chcę jej widzieć. I nie chcę do niej wracać.
Inne dziewczynki też słuchały tej rozmowy z zainteresowaniem, więc Ewa Kowalska uznała, iż nie powinna toczyć się przy wszystkich.
Chodź ze mną.
Zaprowadziła Kasię do jednego z gabinetów i spojrzała na nią ze współczuciem.
Twoja mama na pewno popełniła wiele błędów. Ale widocznie stara się poprawić. Nie bez powodu pozwolono jej cię zabrać.
Myśli pani, iż to pierwszy raz? Kasia prychnęła i pokręciła głową. To już drugi raz jestem w domu dziecka. Gdy zabrali mnie pierwszy raz, mama udawała, iż się zmieniła. Schowała butelki, posprzątała, kupiła jedzenie, znalazła pracę. Gdy przyszli z kontrolą, wszystko wyglądało całkiem przyzwoicie. A potem mnie oddali, a mama znów się rozluźniła. Jestem jej potrzebna tylko po to, żeby dostawała zasiłki.
Kasia, ale ja nie mam na to wpływu. A w domu i tak pewnie lepiej próbowała przekonać Ewa Kowalska.
Lepiej?! A wie pani, co to znaczy głodować? Albo iść do szkoły w podartych butach, gdy na dworze minus dwadzieścia? Albo chować się w pokoju i modlić, żeby mama i jej pijani znajomi do ciebie nie weszli? Dlaczego w końcu nie odejmą jej praw rodzicielskich?!
W oczach Kasi pojawiły się łzy. Tak, nie lubiła domu dziecka, ale tu wiedziała, iż zostanie nakarmiona, ubrana i iż jest względnie bezpieczna. W domu było inaczej.
Nic nie mogę dla ciebie zrobić westchnęła wychowawczyni.
Szkoda jej było Kasi. Dziewczynka bystra, mądra, co w domu dziecka było rzadkością. Może i jej matka kiedyś była ciekawą osobą, zanim się utopiła w wódce. I choć Ewa Kowalska pracowała w domu dziecka już siedem lat, po raz pierwszy spotkała się z sytuacją, gdy dziecko nie chce wracać do domu.
A mogłabym sama mieszkać? spytała Kasia. Poszłabym do pracy, wynajęłabym pokój.
Dopiero gdy skończysz osiemnaście lat pokręciła głową Ewa Kowalska.
Mam prawie szesnaście! Jestem już dorosła!
Ewa Kowalska też uważała, iż Kasia jak na swój wiek jest zbyt dojrzała. Ale nic nie mogła zrobić.
Niestety, musisz być pod opieką dorosłego. Może jest ktoś, kto mógłby cię wziąć? spytała. I złożyć wniosek o odebranie praw twojej mamie.
Nie mam nikogo… Dopóki żyła babcia, było jeszcze jako tako, ale teraz to już nie do zniesienia.
A twój ojciec?
Też się zapijał… Nie żyje.
Kasia powiedziała to tak spokojnie, jakby to była norma. A w jej przypadku tak było.
A on nie ma krewnych?
Kasia zamyśliła się.
Chyba jego matka jeszcze żyje, ale jej nie znam. Nie utrzymywała z nim kontaktu. I rozumiem ją prychnęła. Też bym z nim nie rozmawiała.
Posłuchaj Ewa Kowalska pochyliła się do przodu spróbuj pomieszkać z mamą, a ja poszukam informacji o twojej babci. Zgoda?
Kasia skinęła głową. Co innego jej pozostawało?
Oczywiście mama odegrała całe przedstawienie. Rzuciła się na córkę z płaczem, przepraszała, ściskała ją.
Ale Kasia nie reagowała. Wiedziała, iż gdy tylko wrócą do domu, mama znów będzie taka sama.
I tak się stało. Pierwszego dnia mama jeszcze się trzymała, a drugiego wróciła ze sklepu z alkoholem.
Wszystko wróciło do normy. Mama piła, straciła pracę. Kasia znów żyła w piekle.
Gdy po kilku miesiącach do jej pokoju w nocy wtoczył się pijany mężczyzna, a Kasia z trudem go wyrzuciła, zrozumiała, iż ma dość.
Na szczęście Ewa Kowalska dała jej swój numer telefonu. Kasia do niej zadzwoniła. Powiedziała, iż albo idzie na ulicę, albo wraca do domu dziecka.
Znalazłam twoją babcię powiedziała kobieta. Spróbuję z nią porozmawiać. Jeszcze nie jest w podeszłym wieku, jeżeli się zgodzi i warunki pozwolą, może dostać opiekę.
Kasia uparła się, żeby jechać z nią. Choć nie znała babci, miała nadzieję, iż ta jej nie odtrąci. Wystarczyłoby przeczekać parę lat, a potem byłaby wolna.
Drzwi otworzyła kobieta około sześćdziesiątki. Elegancka, postawna.
Czego panie potrzebują? spytała.
Antonina Nowak? upewniła się była wychowawczyni Kasi.
Tak, to ja.
Jestem twoją wnuczką wtrąciła dziewczynka. Po co owijać w bawełnę?
Co?
Jestem córką twojego syna.
Rozumiem. A czym mogę ci pomóc? Antonina Nowak zachowywała spokój.
Możemy porozmawiać? Ewa Kowalska nie dała Kasi znów się wtrącić.
Dobrze. Ale krótko. Muszę się zbierać do pracy.
Antonina Nowak nalała im herbaty. Czasem spoglądała na Kasię, jak na kosmitę. Ale sama nic do niej nie mówiła.
Tymczasem Ewa Kowalska opisywała sytuację.
Rozumie pani, wnuczkę najprawdopodobniej znów zabiorą do domu dziecka. Ale pani może przejąć opiekę.
A po co mi to? spytała Antonina Nowak.
No… Ewa Kowalska zawahała się. To przecież pani wnuczka.
Nie znam jej. I, szczerze mówiąc, nie mam ochoty poznawać. Mój syn w swoim czasie narobił mi wiele zmartwień. Wolę zapomnieć wszystko, co z nim związane.
Proszę zrozumieć, Kasia żyje w strasznych warunkach, pani mogłaby…
Dziewczynka przerwała wychowawczyni.
Antonino Nowak, nie z
















