znowu wzięło mnie jakieś rozprogramowanie
neurolingwistyczne. raz jestem krasnalim chadem
ciężko chorym na ChaD, to znowu
czuję się jak wywołaniec (ktoś krzyknął: `ej, ty tam!`
– i podnoszę głowę z tłumu podobnych sobie bezkształtlic).
wszystkie moje dokumenty i teksty zostają
anonimizowane. twarz – do tego stopnia
powszednieje, iż aż można ją uznać za
piaskowy portret. kogo? osoby coraz bardziej byłej,
mijanej, gorzkniejącego wesołka, który jeszcze
może rzucić bezczelnie:
`a ja to głęboko niebię wszelkie problemy`.
ale ma świadomość, iż już go namierzono, czają się,
gotowe do skoku, diablopomrowy o wilgotnych
szponach i twardych językach. złapią, przygwożdżą
– i nie będzie od tego ucieczki.
próbuje też dodawać sobie otuchy
mrowiskami lepionych w myślach historyjek
(jest własnym niechcianym słuchaczem!).
`... w windzie panował tak wielki ścisk, iż aż dwie
panie będące w zaawansowanej ciąży, w wyniku tarcia
mimowolnie zrosły się brzuchami.
sprzeczają się teraz,
która ma urodzić współpłód...`.
tańczy, piaskomordek, w takt głuszy.
jednoosobowe silent disco.
coraz więcej prądu.