"Pani wychowawczyni odmówiła smarowania dzieci filtrem od słońca. Jestem oburzona"

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Dzieci w przedszkolu wychodzą w ciągu dnia na spacery i pobawić się na placu zabaw. fot. Marek BAZAK/East News


Kiedy jest lato, dzieci w przedszkolach dużo częściej wychodzą z nauczycielkami na świeże powietrze, by spędzać czas na spacerach i zabawie. Co jednak z ochroną przeciwsłoneczną, kiedy dzieci w samo południe bawią się na nasłonecznionym placu zabaw? Napisała do nas czytelniczka, która jest zdziwiona, bo przedszkole nie chce smarować dzieci kremami z filtrami przeciwsłonecznymi.


Słońce i ciepło = zabawa na dworze


"Wreszcie mamy piękną letnią pogodę, dzięki której możemy spędzać dużo czasu w świeżym powietrzu i słońcu. Moje dzieci w wieku przedszkolnym, gdy tylko nadchodzi ciepła pora roku, spędzają prawie całe dnie na zewnątrz. Oprócz przebywania w przedszkolu bawią się, jedzą, a czasem choćby śpią w naszym ogrodzie. Bardzo przy tym dbam o to, by mieli zakryte od słońca głowy, smaruję ich kremem z wysokimi filtrami UVA i UVB, a czasem też na podwórku noszą specjalne ubranka przeciwsłoneczne" – rozpoczyna swój list Natalia, mama dzieci w wieku przedszkolnym.

"Uważam, iż ochrona przeciwsłoneczna jest niezwykle istotna dla zdrowia, więc kremów z filtrami używamy adekwatnie cały rok. Teraz latem chciałabym również, żeby dzieci były smarowane w przedszkolu. Codziennie przecież w krótkich rękawach i spodenkach/sukienkach wychodzą na spacery i na plac zabaw, spędzają czas na aktywnościach na świeżym powietrzu".

Ochrona przeciwsłoneczna choćby w przedszkolu


Kobieta opowiedziała o tym, jak przedszkole traktuje ochronę przeciw słońcu: "Zostawiłam córce w przedszkolnej szatni krem z filtrem. Myślałam, iż podczas zmiany obuwia, gdy dzieci wychodzą na dwór, wychowawczyni grupy mogłaby nim smarować moją córkę oraz inne dzieci. Pani jednak kategorycznie dała mi znać – gdy o to spytałam – iż jako nauczyciel nie może np. podawać dziecku leków, więc nie może również smarować go kremem z filtrem.

Uważam, ze to kiepska wymówka – krem jest przecież kosmetykiem, a nie lekarstwem. Myślę, iż mogłabym też poprosić Julkę (moją córkę), aby smarowała się sama, ale jak 5-latka ma sobie samodzielnie posmarować kark czy ramiona? Dostałam też podpowiedź od nauczycielki, żebym smarowała córkę rano w domu lub w przedszkolnej szatni, zanim pójdzie do sali. Przecież taki krem z filtrem nie chroni przed słońcem dziecka, jeżeli będzie zaaplikowany kilka godzin przed spacerem.

Dodatkowo dzieci w międzyczasie mają posiłek, zabawę i cały kosmetyk i tak wytrze się z ciała. Myślę, iż nauczycielka odmówiła mi z czystej wygody – jeżeli smarowałaby moją Julkę, za chwilę pewnie musiałabym to robić z wszystkimi dziećmi, a pewnie szkoda jej czasu. Nie rozumiem, jak tak można lekceważyć ochronę zdrowia, bo tym przecież jest ochrona przeciwsłoneczna. Jakoś dawać dzieciom pastę do zębów na szczoteczki to może, ale już z kremem na ciele jest problem..." – kończy wypowiedź mama przedszkolaków.

Warto nauczyć samodzielności


W każdej placówce przedszkolnej są nieco inne przyzwyczajenia. Bywają takie przedszkola, gdzie prosi się rodziców o to, by wiosną, latem i jesienią w szafeczce dziecka był krem z filtrem – wtedy panie uczą dzieci samodzielnego smarowania przed spacerami i zabawą na świeżym powietrzu. W innych miejscach wychowawczynie nie będą chętne, by smarować całą grupę dzieci.

Smarowanie dziecka rano wydaje się być bezsensowne – podczas posiłku i zabawy krem prawdopodobnie i tak się zetrze. Jedynym rozwiązaniem jest nauczenie córki samodzielnego smarowania – wtedy Julka przed każdym spacerem będzie miała w nawyku nakładanie ochrony przeciwsłonecznej.

To nauczy ją dobrego nawyku na całe życie, a zawsze można uczulić wychowawczynię, by ewentualnie pomogła dziewczynce albo roztarła krem tam, gdzie dziecko nałoży go za dużo. Wierzymy, iż taka nauka samodzielności też przyniesie pozytywne efekty.

Idź do oryginalnego materiału