Poradzimy sobie!

twojacena.pl 4 godzin temu

Damimy radę

Gdy łzy już wysychają, gdy siły do znoszenia bólu po stracie są na wyczerpaniu, trzeba zmusić siebie, by żyć. Żyć za wszelką cenę, by dawać dobro i szczęście ludziom wokół. Najważniejsze wiedzieć, iż ktoś cię potrzebuje.

Krzysztof z żoną Hanną płakali nad swoim synem na szpitalnym łóżku, gdzie trzynastoletniego Jakuba przywieziono po tym, jak potrącił go samochód. To był ich jedyny syn mądry, dobry jak chleb, rodzice uwielbiali go.

Doktorze, niech pan powie, czy nasz Jakubek przeżyje? pytała Hanna, patrząc błagalnie w oczy lekarza, który uparcie unikał jej wzroku i nie obiecywał niczego.

Robimy, co możemy brzmiała jedyna odpowiedź.

Krzysztof i Hanna nie byli bogaci, ale gotowi byli zebrać każdą kwotę, byle tylko syn żył. ale ani pieniądze, ani ich miłość nie mogły go uratować umierał. Jakub był nieprzytomny, pozostało mu kilka czasu.

W sąsiedniej sali leżał Tomek, chłopiec w wieku około czternastu lat. Doskonale rozumiał swoją sytuację był dzieckiem z domu dziecka, życie nie oszczędzało go. Czuł się coraz gorzej, często brakowało mu tchu. Wiedział, iż dni ma policzone. Dla niego, chłopca z wadą serca, które mogło przestać bić w każdej chwili, nie było dawcy.

Gdy przychodził do niego starszy lekarz, powtarzał bez spojrzenia w oczy:

Wszystko będzie dobrze, Tomku. Na pewno znajdziemy dla ciebie serduszko. Tylko nie trać nadziei.

Ale Tomek już wiedział, iż to tylko puste słowa. Nie płakał.

Czas ucieka, a nic się nie zmienia myślał. Trzeba się pogodzić z losem. Będę patrzeć przez okno na błękitne niebo, zieloną trawę, słońce, które ogrzewa wszystkich. niedługo tego nie zobaczę.

Odwiedzali go wychowawca i dyrektor domu dziecka, też mówili, iż wszystko będzie dobrze, też nie patrzyli mu w oczy. Kiwał głową, nie chcąc im mówić, iż rozumie prawdę.

Pewnego dnia, udając śpiącego, usłyszał, jak wychowawca rozmawia z lekarzem.

jeżeli jest jakakolwiek szansa, uratujcie Tomka. To dobry chłopak. Wiem, iż znalezienie dawcy to trudna sprawa, ale może choć najmniejsza nadzieja się pojawi Przywieziemy wszystkie potrzebne dokumenty.

Sam bym chętnie pomógł, ale to nie ode mnie zależy westchnął lekarz, nie składając obietnic.

Tomek oddychał z trudem. Zamykał oczy i myślał tylko:

Żeby tylko nie bolało, gdy już przyjdzie czas

Przychodził do niego przyjaciel z domu dziecka, Jasiek, starszy o półtora roku. Płakał. Tomek go pocieszał:

Nie martw się, Jasiek. Tam też jest życie. Spotkamy się jeszcze, tylko nieprędko.

Leżąc w łóżku, Tomek zastanawiał się nad życiem jak dorosły.

Wiem, iż moje życie wisi na włosku. Że może się skończyć w każdej chwili. Szkoda, iż nie zobaczę już ciepłego deszczu, słońca, nie usłyszę zimą chrupania śniegu pod butami.

Nie wierzył w cuda. Gdy lekarz podszedł do niego tym razem, patrząc prosto w oczy, powiedział:

Przygotuj się, Tomku. Operacja już niedługo. Będzie dobrze.

Tomek był przekonany, iż to nic nie zmieni. Nie wiedział, iż w gabinecie lekarza rozgrywa się tragedia rodziców Jakuba. Nie znał choćby tego chłopca. Hanna, jego matka, krzyczała przez łzy:

Nigdy nie pozwolę, by serce mojego syna trafiło do kogoś innego!

Krzysztof milczał. Pewnie też nie potrafił się na to zdecydować. Ale lekarz tłumaczył:

Rozumiecie państwo, iż nie możemy uratować waszego syna. Nie ma szans. Ale możecie dać życie innemu dziecku. Czas nagli. Proszę, podejmijcie decyzję.

W końcu Krzysztof spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem:

Zgadzam się. Niech serce naszego Jakuba bije w innym chłopcu. Niech on przynajmniej żyje.

Hanna milczała. Nie miała sił protestować. Dostala środki uspokajające.

Tomek zamknął oczy na stole operacyjnym. Nie bał się. Myślał, iż niedługo spotka swoich rodziców dawno zginęli w wypadku. Nie powiedziano mu, iż będzie przeszczep. Nie wierzył, iż to możliwe. Przywykł do tego, iż wszyscy wokół kłamią, wmawiając mu nadzieję, w którą sami nie wierzą.

Teraz już na pewno będzie dobrze

Ocknął się i zobaczył nad sobą lekarza. Ten patrzył mu prosto w oczy, nie ukrywając wzroku jak zwykle.

No i świetnie, już jesteś z nami. Teraz na pewno będzie dobrze.

Może rzeczywiście Może dostalem nowe serce przemknęło mu przez myśl, zanim znowu zasnął.

Rodzice Jakuba nie odchodzili. Czekali na koniec operacji. Rozumieli, iż syna już nie ma, ale w głębi duszy liczyli, iż jego serce będzie biło w piersi innego chłopca. Że w Tamie zostanie cząstka ich Jakuba.

Lekarz wyszedł z sali operacyjnej i podszedł do nich:

Operacja się udała. Dziękuję wam za tę decyzję. Serce waszego syna teraz bije w Tamie.

Hanna znów wybuchnęła płaczem. Krzysztof nie mógł wydusić słowa, tylko kiwał głową.

Minął czas. Tomek czuł się coraz lepiej. Wiedział już o przeszczepie. Poznał rodziców tamtego chłopca przychodzili do niego prawie codziennie. Po wyjściu ze szpitala potrzebował opieki. Pewnego dnia Krzysztof i Hanna powiedzieli mu:

Tomku, chcemy cię adoptować. jeżeli oczywiście nie masz nic przeciwko. To nie była łatwa decyzja, ale damy radę.

Nie wiedział, czy się cieszyć, ale do domu dziecka wracać nie chciał.

Zgadzam się szepnął.

Nie zdawał sobie sprawy, jak trudno było rodzicom Jakuba podjąć tę decyzję. Hanna początkowo kategorycznie odmawiała. Ale fakt, iż w piersi Tomka bije serce jej syna, przekonał ją. Najpierw kłócili się z mężem, potem siedzieli przytuleni, płacząc. Postanowili, iż Tomek choć trochę zastąpi im utraconego syna.

Tomek nie spodziewał się, iż wraz z nowym sercem zyska nowych rodziców. CzZ czasem Hanna przestała widzieć w nim obcego, a zaczął dla niej być synem, który mimo wszystko wrócił do domu.

Idź do oryginalnego materiału