Powariowaliście! To prawie dorośli ludzie. Ten trend zniszczy wasze relacje

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Zaufanie jest bardzo ważne. fot. Pixabay


Zaufanie to podstawa dobrych relacji między rodzicami a dzieckiem. Choć buduje się je latami, to w okresie nastoletnim bardzo łatwo je nadwyrężyć. Nasza czytelniczka zauważyła, iż rodzice, zasłaniając się troską, coraz częściej szpiegują swoje dzieci. Przekonuje, iż z tego nie może wyniknąć nic dobrego.


"Pamiętam czasy, gdy sama byłam nastolatką. O tym jak dawno to było, może świadczyć fakt, iż przez większość tego okresu nie miałam telefonu komórkowego. Jak przypominam o tym moim dzieciom, to się śmieją, iż wtedy to dinozaury jeszcze chodziły po ziemi. Dla mnie to nie tak dawno, ale technologicznie faktycznie lata świetlne temu.

Dawno, dawno temu


Komórkę kupiłam sobie sama w dopiero klasie maturalnej. Sama musiałam na nią odłożyć pieniądze. Wcześniej poruszając się po stolicy, zawsze w portfelu miałam kartę do automatu telefonicznego. Ewentualnie czasem mogłam zadzwonić do mamy od jednej z dwóch koleżanek, które kupiły sobie telefon wcześniej.

Gdy szłam na imprezę, mama najpewniej rwała włosy z głowy. Wiedziała, gdzie się wybieram, bo jej mówiłam. Jednak jeżeli ekipą stwierdzaliśmy, iż zmieniamy lokalizację, to zwykle nie miałam jak jej dać znać.

Nigdy jednak mnie nie sprawdzała. Choć bała się potwornie, ufała mi i wierzyła w mój rozsądek. W sumie większego wyboru nie miała. Taki układ pozwolił mi wydorośleć, a jej – dać mi dorosnąć. Po latach przyznała, iż gdy ja lub mój brat znikaliśmy wieczorami, potwornie stresował ją dźwięk telefonu stacjonarnego. Zawsze się o nas bała. Mamy tak mają.

Dziecko z GPS-em


W tej kwestii jako rodzice dziś mamy dużo łatwiej. Każdy nastolatek jest wyposażony w komórkę i w każdej chwili nasza pociecha może dać znać, gdzie się wybiera. jeżeli coś budzi nasz niepokój, także zawsze zmożemy wykonać telefon. Jednak ja staram się nie nadużywać tej możliwości. Moje własne doświadczenia nauczyły mnie, iż choć to czasem potwornie trudne, bo przecież kocham dzieci i się o nie martwię, to bez zaufania żadna technologia nie pomoże.

Mam znajomych, którzy także mają nastoletnie dzieci. Czasem, gdy patrzę, co oni wyprawiają, robi mi się słabo. Nie są w stanie spokojnie usiąść i napić się kawy bez wykonania 2 telefonów do dziecka: gdzie jest, z kim, co robi i kiedy będzie w domu, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Najbardziej przeraża mnie śledzeni dzieci.

Uwaga! Wielki brat patrzy


Spotykam się z koleżanką, podczas gdy jej niemalże dorosły 17-letni syn jest na mieście ze znajomymi. Nagle ona odpala Google Maps i sprawdza, gdzie dokładnie się znajduje. Po czym wykonuje połączenie i mówi, iż jest niedaleko i może go zgarnąć, bo jest autem. A ja przecieram oczy ze zdziwienia i zastanawiam się, co ona najlepszego robi?

Inna znajoma mówi, iż co jakiś czas sprawdza, czy córka nie kłamie co do lokalizacji. To warunek, który musi spełnić 15-latka, by w ogóle móc wyjść ze znajomymi. Inni z kolei przyznają, iż ukradkiem sprawdzają, gdzie jest dziecko, tak dla spokoju ducha. Zarzekają się, iż nic nie robi z tą wiedzą. Co to za nowa moda?

Ciągle pod nadzorem


Owszem, też mam włączoną lokalizację dzieci, a one widzą na mapie mnie. Jednak w życiu nie wpadłabym na to, by korzystać z tej funkcji w ten sposób. Traktuje to jako zabezpieczenie, gdyby coś się stało i nie dało się nawiązać kontaktu. Ale żeby szpiegować własne dzieci? Na to bym w życiu nie wpadła! Za to ostatnio wpadli na to moi rodzice!


Lokalizację miałam udostępnioną także z moimi rodzicami i teściami. Jednak po kilku akcjach w stylu: 'Zobaczyłem/łam na mapie, iż jesteś w domu i przyjechałem/łam bez zapowiedzi', ostrzegłam szanownych seniorów, iż to nie do tego służy. Miarka się przebrała, gdy byliśmy w parku ze znajomymi, a tata zadzwonił, iż stoi na parkingu i przywiózł nam właśnie pomidorki z działki. Zamiast się umówić, sprawdził sobie, gdzie jesteśmy.


Jestem dorosła i nie kombinuję, by wyjść ze znajomymi na zakazaną imprezę, a mimo to takie sytuacje mnie absolutnie nie bawią. Nie mam nastu lat, ale nie czuję się dobrze, gdy ktoś sprawdza, gdzie jestem i robi mi niezapowiedziany nalot. Przecież mówimy o poszanowanie granic.

Jeśli szpiegujecie własne dzieci, dobrze się zastanówcie. Pretekst zawsze znajdziecie. Bez względu czy to wygoda, brak zaufania, czy troska o bezpieczeństwo, możecie jednak kiedyś przesadzić. Ten niebezpieczny trend może zniszczyć wasze relacje z prawie dorosłym dzieckiem".

Idź do oryginalnego materiału