Prezent od męża na urodziny: oświadczył, iż spodziewa się dziecka, ale nie ze mną.

twojacena.pl 1 dzień temu

**Dziennik, 30. urodziny**

Od dziecka wychowywano mnie jak księżniczkę z pałacu kryształowego. Wszystko, co najlepsze, było dla mnie – najlepsze szkoły, korepetycje, zagraniczne wyjazdy. Mama powtarzała: „Zasługujesz na wszystko, co najpiękniejsze, nie godź się na byle co”. Tata tylko wzdychał i przytakiwał – jedyna córka. Ale kiedy przyszło do mojego osobistego szczęścia, nic nie potoczyło się tak, jak marzyłam.

Mojej „drugiej połówki” nie znalazłam od razu. Było wiele rozczarowań, przelotnych romansów, pustych obietnic. Aż pojawił się Krzysztof. Wtedy pomyślałam, iż tak właśnie powinna wyglądać miłość. Był uprzejmy, troskliwy, dbał o każdy szczegół. Przynosił kwiaty bez powodu, czytał wiersze, dotykał moich dłoni jak relikwii. Koleżanki zazdrościły, zachwycały się. Wszystkie – oprócz Oli.

„Jesteś pewna, iż kocha ciebie, a nie konta twojego taty?” – pytała z wątpliwością.

Śmiałam się. Wierzyłam Krzysiowi jak sobie samej. Kochałam go do łez, do dreszczy, do szaleństwa. Pobraliśmy się skromnie, z miłości, bez wystawnych przyjęć. Rodzice podarowali nam mieszkanie w nowym bloku na 25. piętrze. Widok był oszałamiający. A Krzyś, dzięki tacie, gwałtownie dostał stanowisko wiceszefa w rodzinnej firmie. Choć trzeba przyznać – pracował uczciwie, bez lenistwa. Tata choćby mówił, iż z czasem odda mu biznes.

Byliśmy idealną parą. Tak przynajmniej się wydawało. Po kilku latach zaczęliśmy myśleć o dziecku. Rodzice marzyli o wnukach. Z Krzysiem uznaliśmy – to czas. Tylko mnie nie wychodziło. Miesiące oczekiwań, rozczarowań, łez. Badania wykazały – problem leżał po mojej stronie. Przeszłam leczenie, terapię hormonalną, próbowałam myśleć pozytywnie. Potem zdecydowaliśmy się na in vitro. Kilka nieudanych prób złamało mnie zupełnie. Stałam się zła, zmęczona, zamknięta w sobie. Ale Krzyś był przy mnie. A przynajmniej tak myślałam.

Zbliżały się moje trzydzieste urodziny. Rodzice nalegali na imprezę – z muzyką, gośćmi, ciepłym przyjęciem. Chcieli mi przywrócić uśmiech. Starałam się udawać radość, choć w środku byłam w kawałkach. W środku wieczoru zadzwonił telefon. Wyszłam do drugiego pokoju, żeby odebrać. W salonie gwar, a w słuchawce – obcy kobiecy głos. Chłodny. Pewny siebie.

„Przepraszam, iż przeszkadzam” – zaczęła. „Wiem, iż to dla pani trudne, ale jako kobieta pani zrozumie. Ja i Krzysztof jesteśmy razem od dawna. I spodziewam się jego dziecka. Mówił, iż pani ma z tym problem. Proszę, niech go pani puści. On chce syna. Moje dziecko potrzebuje ojca.”

Słuchałam, nie oddychając. W głowie mi dzwoniło. Pokój zawirował. Chciałam uciec, krzyczeć, schować się, zniknąć. Zrozumiałam, gdzie był wszystkie te wieczory, gdy mówił, iż jedzie do kolegi, do mamy, na spotkanie. Zrozumiałam, dlaczego się oddalił, stał się szorstki, milczący.

Otarłam twarz, wzięłam głęboki oddech i wróciłam do stołu. Uśmiechałam się. Śmiech grzęzł w gardle, oczy piekły, ale wytrzymałam. Odprowadziliśmy gości. Zostali tylko rodzice. Wtedy powiedziałam:

„Tato, mamo… Krzyś mnie zdradza. A ta kobieta nosi jego dziecko.”

W pokoju zrobiło się cicho jak w grobie. Tata wstał, podszedł powoli do męża i powiedział ochrypłym głosem:

„Dla mnie już nie jesteś synem. Wynoś się z mojego domu.”

Mama zabrała mnie do siebie. Chciała zostać, ale poprosiłam, żeby wyszła. Musiałam być sama. W nocy Krzyś wrócił. Stał w przedpokoju jak zbity pies. Błagał o wybaczenie. Mówił, iż jej nie kocha. Że to przypadek. Że może rzuciła na niego urok. Milczałam. Pozwoliłam mu zostać na noc. Nie dlatego, iż żałowałam – bo byłam zbyt pusta, żeby go wyrzucić.

Rano znowu błagał. Prosił, żebym pomogła mu u taty. Żebym powiedziała, iż wszystko gra. Patrzyłam na niego i widziałam obcego człowieka. Miłość zniknęła. Razem z zaufaniem.

Odszedł. Kobieta, jak mówił, niedługo rodzi. Nie wiem, czy mówił prawdę, czy manipulował. Ale wiem jedno – dziecka, na które tak czekałam, wciąż nie mam. A on – będzie je miał. Tylko nie ze mną.

Stoję przed wyborem: puścić go czy walczyć? Ale o co walczyć, skoro zdradził? Życie bez niego przeraża. Ale z nim – już niemożliwe.

Idź do oryginalnego materiału