Randka przez przypadek

newsempire24.com 19 godzin temu

Katarzyna wyszła z biura i głęboko wciągnęła powietrze, pachnące jesienną świeżością i opadłymi liśćmi. Za oknem trwała złota polska jesień, ciepła i słoneczna. Noce były już chłodne, ale w dzień można było jeszcze nosić lekkie sukienki i sweterki.

Zastanawiała się, co zrobić najpierw – odebrać Adasia z przedszkola i razem z nim pójść do sklepu po zakupy, czy najpierw zrobić zakupy, a potem zajść po synka? W „Biedronce” zawsze stały jakieś drobne zabawki, a Adaś na pewno zacznie marudzić, żeby coś mu kupić. A pieniądze przed wypłatą były ograniczone, a te zabawki i tak interesowały go tylko na pięć minut.

Katarzyna spojrzała na zegarek. jeżeli się pospieszy, zdąży jeszcze zrobić zakupy, zanieść torby do domu, a dopiero potem pójść po Adasia. Przyspieszyła kroku.

Szła zamyślona, nie patrząc na nikogo, układając w głowie listę produktów. Tylko nie zapomnieć soli! Zawsze się kończyła w najmniej spodziewanym momencie. Dwa dni temu poszła do sklepu właśnie po sól, narobiła zapasów, a o soli i tak zapomniała. W kółko powtarzała sobie, żeby koniecznie ją kupić. „Marchewka, mleko, masło… jeszcze jajka…” Tak pogrążyła się w myślach, iż nie zauważyła, jak ktoś zawołał ją po nazwisku.

– Kasia, Nowak! – usłyszała za sobą.
Zrobiła jeszcze kilka kroków zanim się zatrzymała i odwróciła.

– Nie poznajesz? A kto przysięgał, iż będziemy przyjaciółkami na wieki? – uśmiechnęła się kobieta.

Katarzyna dopiero po chwili skojarzyła głos i twarz – to była jej szkolna koleżanka, Agnieszka Kowalska. Nie była już tą szczupłą, czarnowłosą nastolatką, ale elegancką, zadbaną kobietą w modnym płaszczu.

Agnieszka dołączyła do ich klasy w drugiej klasie, siadła obok Kasi i tak już zostało do matury. W ósmej klasie przysięgły sobie wieczną przyjaźń. Życie jednak je rozdzieliło. Widocznie nic na tym świecie nie trwa wiecznie – ani przyjaźń, ani miłość.

– Wyglądasz, jakbyś miała w domu gromadkę dzieci do wykarmienia – zauważyła Agnieszka, badawczo obserwując zmęczoną twarz Kasi i jej prosty biurowy strój.
Kasia też czuła, iż wypada blado w porównaniu z dawną przyjaciółką.

– Tobie chyba dobrze się powodzi – zmieniła temat, by uniknąć pytań.

– Nie narzekam. Drugi raz zamężna. Dzieci jeszcze nie mam. A ty?

W głosie Agnieszki wyczuła smutek, więc nie drążyła tematu.

– Nie jestem zamężna, ale nie jestem sama. Mam syna – powiedziała z nutką dumy.

– Pewnie już kończy szkołę? A może studiuje? – dopytywała się Agnieszka.

– Nie, jeszcze chodzi do przedszkola – uśmiechnęła się Kasia.

– No, proszę ciebie! Byłaś taka ładna, myślałam, iż pierwsza wyjdziesz za mąż. U nas w klasie wszyscy mają już dorosłe dzieci, a u ciebie maluch w przedszkolu. Ale ty zawsze byłaś skupiona na nauce, taka grzeczna, choćby na chłopaków nie patrzyłaś.

Kasia poczuła ukłucie. Agnieszka gwałtownie zrozumiała swój błąd.

– No daj spokój, nie gniewaj się. Znasz mnie, zawsze gadam, zanim pomyślę.

– Przepraszam, muszę już iść po syna – Kasia zrobiła krok, by wyminąć koleżankę.
– Czekaj! – Agnieszka wyjęła telefon. – Podaj numer, zadzwonimy, umówimy się, pogadamy.

Kasia gwałtownie podała swój numer, żeby tylko się uwolnić, pożegnała się i ruszyła w stronę przedszkola.

Ale Agnieszka nie zamierzała zwlekać. Już następnego dnia zadzwoniła i zaproponowała spotkanie w sobotę w jakiejś kawiarni.

– Może być, tylko sprawdzę, czy mama może zająć się Adasiem. Oddzwonię – odpowiedziała Kasia z rezerwą.
„No i po moim wolnym dniu. No dobrze, spotkam się, nie odczepi się tak łatwo. Wiem, iż nie mamy już ze sobą nic wspólnego” – myślała, wybierając numer do matki.

W sobotę spotkały się w modnej kafejce. Kasia nigdy tu nie była, adekwatnie od urodzenia Adasia nigdzie nie wychodziła. Czuła się nieswojo. Agnieszka to zauważyła i od razu zamówiła wino, żeby Kasia się rozluźniła. Wino było dobre. Rozmawiały o szkole, o kolegach z klasy. Agnieszka wiedziała o prawie wszystkich – kto się z kim ożenił, co robi, ile ma dzieci…

Kasia słuchała i sączyła wino. Gdy wspomnienia się wyczerpały, Agnieszka zmieniła temat.

– Słuchaj, moja koleżanka z pracy ma syna w naszym wieku. Justyna ostatnio narzekała, iż całe dnie spędza przed komputerem. Programista. Żadnej szansy na poznanie kobiety. Bez nałogów, dobrze zarabia. Wszystko w porządku. A moja koleżanka marzy o wnukach. Łapiesz, o co mi chodzi? Trzeba was poznać.

– Nie chcę, żebyś mnie z nikim poznawała – Kasia ostro postawiła kieliszek. – Wyglądam na gotową na nowy związek? choćby z facetem, którego własna matka nie może ustawić?

– Nie odmawiaj od razu. Nie widziałaś go choćby – próbowała złagodzić Agnieszka.

– jeżeli taki wspaniały, to dlaczego jeszcze samotny? Coś z nim nie tak? – złagodniała Kasia.

– Miał nieszczęśliwy związek. Znaczysz powiedzenie „nauka na błędach”? Boi się powtórki. Tak jak ty.

– To jego problem. Przepraszam, ale nie jestem zainteresowana. Spotkania powinny być spontaniczne, nie zaaranżowane. Po to mnie zaprosiłaś? Myślałam, iż chcemy po prostu pogadać.

– Pomyśl tylko. Twój syn rośnie, potrzebuje ojca…

– Właśnie dlatego – mam już jednego syna, drugiego mi nie trzeba. I proszę, zmieńmy temat.

– Nie gniewaj się, chciałam dobrze. Tylko propozycja. Jak nie chcesz, to trudno – Agnieszka nalała jeszcze wina.

– Spójrz w lustro. Zmęczona, zapracowana, bez blasku. Gdy w twoim życiu pojawi się mężczyzna, odżyjesz. Może spróbujesz? Jedno spotkanie, niczego nie obiecujesz.

I Kasia w końcu się zgodziła. Dlaczego nie spróbować?

W następną niedzielę po śniadaniu zawiozła Adasia do mamy, delikatnie się ufryzowała, nałożyła odrobinę tuszu i ubrała się skromnie. Nie zamierzała się specjalnie stroić ani nikogo uwodzić.

Już miała wyjśćKiedy tylko wyszła z mieszkania, zadzwonił nieznany numer, a w słuchawce rozległ się ten sam ciepły głos Pawła, który zaprosił ją nie do kawiarni, ale na spacer po lesie, gdzie Adaś mógłby pobiegać między drzewami, a ona wreszcie poczuć, iż los bywa naprawdę łaskawy.

Idź do oryginalnego materiału