Rodzice wściekli o wakacyjne dyżury w przedszkolu. "Mam zgadywać, co będę robić 20 sierpnia"

mamadu.pl 1 dzień temu
W teorii wszystko brzmi rozsądnie – planowanie wakacyjnych dyżurów, organizacja kadry, przewidywanie liczby dzieci. W praktyce – rodzice dostają do wypełnienia arkusz przypominający plan produkcji, z dokładnym rozpisaniem obecności dziecka na każdy dzień wakacji. A co, jeżeli życie napisze inny scenariusz? Jedna z mam pisze do nas wprost: "To absurd. Mam zgadywać, co będę robić 20 sierpnia?".


Deklaracja o wakacyjnych dyżurach


Ostatnio w przedszkolu dostaliśmy rozpiskę wakacyjnych dyżurów i deklarację do wypełnienia. Niby nic nowego – co roku trzeba zaznaczyć, w które tygodnie dziecko będzie chodziło do swojej placówki, a w które ewentualnie do innej, jeżeli nasze przedszkole ma akurat przerwę. Tylko iż w tym roku poszli o krok dalej – nie wystarczy zaznaczyć tygodni. Trzeba jeszcze dzień po dniu rozpisać, kiedy dziecko będzie obecne. Na lipiec i sierpień. Dwa miesiące wcześniej.

I tu mnie coś trafia. Bo ja naprawdę chciałabym współpracować z przedszkolem, ale bez przesady. Prowadzę swoją firmę, mam wolny zawód. Dzisiaj wiem, iż w lipcu dziecko pewnie będzie chodzić przez większość tygodni, ale nie mam pojęcia, czy akurat miejsce dla niego będzie potrzebne w poniedziałek, czy w środę 20 sierpnia. Kto normalny, prowadząc działalność, może to zaplanować z takim wyprzedzeniem? Nie zakładam, iż syn będzie chodził cały czas, bo te dyżury bywają nieprzyjemne dla dzieci i czasami chciałabym dać mu możliwość oddechu od tego.

Mam podać konkretne dni, kiedy syn przyjdzie do przedszkola. A co, jeżeli zapiszę go na cały tydzień, a w czwartek coś mi wypadnie, nie wiem, urlop klienta się przesunie albo babcia akurat będzie mogła go zabrać na kilka dni? To wtedy mam za te dni zapłacić, bo deklarowałam obecność? A jeżeli odwrotnie – nie wpiszę jakiegoś dnia, a okaże się, iż muszę iść na pilne spotkanie i nie mam z kim zostawić dziecka? To co, przedszkole go nie przyjmie?

Przedszkole latem to mój plan awaryjny


Wiem, iż dyrekcja musi zaplanować kadrę, wyżywienie, może też jakieś remonty. Rozumiem to. Ale oczekiwanie, iż każdy rodzic dwa i pół miesiąca wcześniej będzie w stanie podać konkretne dni obecności dziecka, to jakiś absurd. To nie prywatny ośrodek wypoczynkowy, tylko publiczna placówka. Panie i tak pracują w wakacje – przedszkole działa, to powinno być dostępne, bez takiego stresu.

Jasne, można zapytać o szacunkową obecność, żeby wiedzieli, czy będzie 10 dzieci czy 25. W tamtym tygodniu były tygodniowe deklaracje i to już miało dla mnie jakiś sens. Ale czepianie się później, iż ktoś nie przyszedł albo przyszedł, choć nie był wpisany? Naprawdę? W życiu nie da się wszystkiego przewidzieć.

Nie jestem jedyną mamą, która tak myśli. W szatni temat wraca jak bumerang. Każda z nas ma inne obowiązki, inne sytuacje zawodowe i rodzinne. Dla niektórych wakacyjne przedszkole to wybawienie, dla innych – plan awaryjny. Ale dla wszystkich powinno być elastyczne, dostępne i normalne. Bez kar za nieobecność, bez lęku, iż jak coś się zmieni, to zostaniemy na lodzie albo z rachunkiem.

Dajcie nam trochę zaufania. My naprawdę nie zapisujemy dzieci "na zapas". Po prostu chcemy mieć opcję, jeżeli coś się wydarzy. Bo nikt z nas nie wie, co będzie robił dokładnie 20 sierpnia. choćby jeżeli ma zaplanowany urlop i choćby jeżeli ma babcię pod ręką, która w razie kryzysowej sytuacji zajmie się wnukiem.

Idź do oryginalnego materiału