Spędziliśmy razem na próżno 50 lat

twojacena.pl 3 dni temu

– Żyliśmy razem przez pięćdziesiąt lat Mario ale na próżno – powiedział Piotrek, spoglądając na żonę. – Dlaczego na próżno? – odłożyła robótkę na drutach.
– Ponieważ nie mieliśmy dzieci. A wszystko przeze mnie. A ja wychodziłem… – Maria w milczeniu zaczęła wycierać lustro.
– Nie obwiniaj się. Doskonale o wszystkim wiedziałam. To nie była twoja wina. Chcę Ci zdradzić sekret. Ciąży na mnie wielki grzech.

– Pięćdziesiąt lat z Tobą, Mario ale wszystko na próżno – powiedział dziadek Piotrek, patrząc na żonę.

– Dlaczego na próżno? – odłożyła robótkę na drutach. Zawsze jesteś honorowy, nie gorszy niż ktokolwiek inny.

– A jaki pożytek z naszego życia? – Piotrek znów westchnął. Zapraszają nas do pierwszych rzędów na uroczystości, dają nam certyfikaty w pakietach, a one zbierają kurz w kącie. Cóż, nasz dom jest mocny i ciepły, zbudowany tak, by przetrwać wieki. Nigdy nie mieliśmy i nie będziemy mieć tego, co najważniejsze – dzieci, wnuków, prawnuków.

– Wiem, iż przeze mnie nie zostałaś matką. Żałuję, iż nie wupuściłem Cię wcześniej ze swoich ramion. Może odnalazłabyś swoje przeznaczenie i miała dzieci – przestał mówić.

– O czym ty mówisz? – szlochała Maria. Zapomniałeś, jak bardzo się kochaliśmy? Gdzie Ty idziesz, tam i ja idę. Byliśmy razem przez całe życie, to nasze przeznaczenie. O czym Ty mówisz, staruszku? Idziesz do następnego świata beze mnie? Nie pozwolę Ci odejść, powinieneś o tym wiedzieć – przecierając oczy, zaczęła drżącymi rękami sortować druty.
Piotrek spojrzał na nią czule.

-Tak, Mario jesteś dobrą kobietą i myślisz, iż wiesz o mnie wszystko. Ale tak nie jest. Oszukiwałem Cię prawie całe życie
Pamiętasz, jak jeździłem do dzielnicy w interesach? Miałem tam kobietę. Miała na imię Renata. Pracowała w piekarni. Odwiedzałem ją, kiedy tylko miałem wolną chwilę. Jednak pewnego razu nie rozmawialiśmy przez rok. Powiedziała, iż jest ze mną w ciąży i pokazała mi zaświadczenie ze szpitala. Nie mogłem tego zaakceptować. Płakała, iż to moje i koniec. Postawiłem jej warunek: jeżeli przestaniesz, będziemy kontynuować nasz związek. Ale nie – między nami wszystko skończone, ona odeszła, chociaż obwiniała siebie i mnie.
Teraz myślę, iż może to naprawdę było moje dziecko. Ale przez tyle lat nigdy nam się to nie udało, szkoda – westchnął.

Maria wstała i w milczeniu zaczęła wycierać lustro.
– Nie obwiniaj się. Wiedziałam o wszystkim doskonale. I widziałam twoją Renatę z daleka. Była piękną kobietą. Nic Ci nie powiedziałam, bo mam wielki grzech…

– Ty grzech? – Piotrek roześmiał się. Ale Ty jesteś świętą kobietą. Wiedzieć tyle lat i nic nie powiedzieć, ani słowa. Jakie są twoje grzechy? Barszcz się zepsuł, bo go nie pilnowałaś?

Maria odwróciła się do niego.

– Śmiejesz się na próżno. To, iż nie mamy dzieci, to wyłącznie moja wina. To było przed naszym spotkaniem. Poznaliśmy się, gdy mieliśmy po dwadzieścia lat. Wcześniej odwiedzałam Cię nad morzem. Pamiętasz te zdjęcia? Tam go poznałam. Nie zdradzę Ci jego imienia, wymazałam go z pamięci. Popełniliśmy grzech i wróciłam do domu w ciąży. Kiedy mama się dowiedziała, najpierw mnie zbeształa, a potem wysłała do babci w sąsiedztwie, żeby rozwiązać problem, ale to było już dawno… Jak myślisz, dlaczego nie chodziłam do klubów? Mama mi tego zabroniła. Powiedziała, iż jeżeli pojawi się dobry facet, mogę wracać rano. Ale przyjechałeś do nas i moja rodzina Cię polubiła i ja oczywiście też. A po ślubie to ona pomogła mi zdobyć zaświadczenie, iż nie możesz mieć dzieci. Wybacz mi, Piotrek, na miłość boską. Nosiłam to poczucie winy jak kamień na mojej duszy przez te wszystkie lata. Teraz do Ciebie należy decyzja, co robić. Możesz sprawić, iż będę wyglądać, jak tylko zechcesz – opuściła głowę.
Piotrek wstał, oparł się o stół, jego usta drżały.

– Ty? Jesteś zdrajczynią! Nie mogłaś powiedzieć mi prawdy? Nie żyłbym z poczuciem winy przez całe życie! Mógłbym mieć syna. Rozumiesz? Syna, a przez Ciebie zostałem pozbawiony wszystkiego. Boże, ja też żyłem z tą kobietą! Uważałem ją za skarb, myślałem, iż jest święta! A Ty jesteś zdrajczynią – Judaszem! Od dziś nie usłyszysz ode mnie ani słowa. Oto, co dostaniesz za swoje oszustwo i wybiegł z domu.
Żyli razem, jakby byli niemi. Na początku ludzie byli zaskoczeni, ale potem się poddali. W każdym domu są karaluchy.

Maria umarła jako pierwsza. Ostatni raz wyszeptała:

– Przepraszam…

A Piotrek po raz pierwszy odpowiedział jej surowo:

– Bóg wybaczy.

Idź do oryginalnego materiału