Sylwia stała przy oknie i patrzyła z góry, jak jej mąż odprowadza za rękę dziewczynkę… Ich córkę.

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Jadwiga stała przy oknie i patrzyła z góry, jak jej mąż odprowadza za rękę dziewczynkę Ich córkę. Ich byłą córkę Za chwilę zatrzasną się drzwi samochodu, auto ruszy i zabierze ich oboje tam, skąd mąż wróci już sam. Wzdłuż policzków Jadwigi spływały gorzkie łzy, kapiąc na główkę rocznej córeczki, która niezadowolona marudziła, próbując wyrwać się z matczynych ramion Jadwiga przytuliła malutką mocniej do piersi, a jej serce ściskało się z bólu, wstydu i żalu
Długo starali się o dziecko, ale bezskutecznie, dlatego decyzja o adopcji wydawała się oczywista i łatwa. Trudniejsze było wprowadzenie jej w życie. Jadwiga pamiętała ich wspólną wizytę w domu dziecka, pełne lęku oczy dzieci, patrzące na nich z nadzieją i nieufnością.
Od razu przypadła jej do gustu Marysia, choć mąż marzył o synku. Jasne warkoczyki, ogromne niebieskie oczy jedenastoletnia Marysia była uderzająco podobna do zmarłej matki Jadwigi, co poruszyło kobietę do głębi. Dziewczynka też od razu przywiązała się do nowych rodziców, ciesząc się z każdej ich wizyty.
Szok przeżyli, gdy dyrektorka domu dziecka powiedziała, iż Marysia to wieczne dziecko instytucji. Dziewczynkę adoptowano już cztery razy i za każdym razem oddawano z powrotem. Jadwiga nie wnikała w szczegóły, dlaczego tak się działo. Jej dobre serce po prostu ściskało się z żalu nad tym nieszczęśliwym dzieckiem, zdradzonym tyle razy przez tych, których już nazywała rodzicami.
Małżonkowie czekali na zatwierdzenie dokumentów, coraz częściej zabierając Marysię do swojego domu. W ich dwupokojowym mieszkaniu dziewczynka miała już swój pokój, co ją bardzo cieszyło. Dzieci z domów dziecka tęsknią nie tyle za rzeczami, co za miłością i uwagą, a także za własną przestrzenią. Teraz Marysia miała swój pokój, a miłości od przyszłych rodziców dostawała w nadmiarze
A potem zdarzył się cud Jadwiga nagle odkryła, iż jest w ciąży. To częste u tych, którzy adoptują dziecko cudownie pojawia się także ich własne. Małżonkowie byli szczęśliwi, ale nie myśleli o rezygnacji z adopcji zdążyli już pokochać Marysię.
* * *
Czas mijał, opieka społeczna zatwierdziła adopcję i Marysia opuściła dom dziecka, jak się wtedy wydawało, na zawsze Jedenastolatek to już świadomy wiek, dlatego psycholog pomagający dziecku w adaptacji zalecił rodzicom, by powiedzieli Marysi o nadchodzącym braciszku lub siostrzyczce.
Tak też zrobili. Rozmowa była raczej monologiem. Gdy Jadwiga z mężem na zmianę tłumaczyli Marysi sytuację, ta szeroko otworzyła swoje ogromne niebieskie oczy, uważnie słuchając i przenosząc poważne spojrzenie z jednego na drugiego Oczywiście zapewnili ją, iż będą kochać ją tak samo po narodzinach dziecka, iż nikt jej nie zastąpi. Ale gdy musieli wyjaśnić, iż będzie musiała dzielić pokój z maluszkiem, gdy ten podrośnie, wzrok dziewczynki na moment stał się twardy. Odwróciła się i wyszła w milczeniu.
Od tamtej pory Marysia zachowywała się dziwnie gdy tylko rodzice wracali do domu, rzucała się im w ramiona, zaciskając ręce jak kleszcze, przytulała się i stała tak długo. Podbiegała z tyłu, obejmowała matkę za szyję tak mocno, iż bardziej przypominało to duszenie. Jej oczy dziwnie szkliły się, a zęby zgrzytały z wysiłkiem. Kocham cię, mamo coraz częściej słyszała Jadwiga od przybranej córki.
Jadwiga odwzajemniała pieszczoty, całowała ją, ale męża niepokoiło to dziwne zachowanie, choć kochał Marysię równie mocno. Psycholog, wysłuchawszy ostrożnych skarg rodziców, przeprowadził kilka sesji z dziewczynką i stwierdził, iż dziecko znakomicie zaadaptowało się w nowej rodzinie A ta nadmierna czułość? Nic strasznego, po prostu dziecko boi się, iż niedługo uwaga rodziców będzie dzielona z nowym maluszkiem
* * *
Prawdziwe piekło zaczęło się po narodzinach małej Zosi. Dziecko urodziło się przedwcześnie, więc często płakało i niemal wymuszało ciągłą uwagę matki. Aby nie niepokoić Marysi, łóżeczko Zosi postawili w sypialni rodziców. Jadwiga starała się poświęcać czas obu córkom, rozrywając się na części, wieczorami padając ze zmęczenia. Mąż pomagał, jak mógł odprowadzał Marysię do szkoły, czytał jej bajki na dobranoc I początkowo niczego nie zauważyli Aż do pewnego momentu.
Jadwiga zaczęła dostrzegać, iż gdy tylko zostawiła Zosię sam na sam z Marysią, dziecko wpadało w histeryczny płacz. Kobieta biegła wtedy do pokoju, gdzie zastawała Marysię troskliwie pochyloną nad siostrzyczką i malutką Zosię z zaczerwienioną od krzyku buzią. Ale pewnego dnia zobaczyła coś, co ją przeraziło. Marysia zatkała nos Zosi, trzymała tak chwilę, a gdy zobaczyła Jadwigę, puściła i niemowlę, łapiąc rozpaczliwie powietrze, zaczęło wrzaski.
Jadwiga podbiegła, chwyciła dziecko i długo, na granicy paniki, pró

Idź do oryginalnego materiału