„Syn ma 14 lat i nie umiał kupić biletu”. Sami tworzymy pokolenie bezradnych nastolatków

mamotoja.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Dzieci nigdy nie były tak niesamodzielne. fot. AdobeStock/volurol


14-latek pojechał do dziadków na trzydniową wizytę. Mama zawiozła go do małej miejscowości, upewniła się, iż wszystko jest w porządku i wróciła do domu. Spodziewała się, iż syn bez problemu poradzi sobie w drodze powrotnej. Tymczasem, gdy stanął przed okienkiem na małomiasteczkowym dworcu, nie wiedział, jak… kupić bilet.

„Mamo, ja nie wiem, co mam jej powiedzieć”

Plan był prosty. Chłopak po trzech dniach u dziadków miał wrócić sam pociągiem. Mały dworzec, krótkie połączenie, żadnej filozofii. Mama chciała dać mu trochę odpowiedzialności – ot, drobny krok w dorosłość.

Kiedy jednak nadszedł dzień powrotu, telefon zadzwonił.

– Mamo, ja nie wiem, co mam powiedzieć. Jaki bilet? Ona czeka… – wyszeptał zdenerwowany chłopak.

Stał przed kasjerką, która patrzyła na niego z lekkim zniecierpliwieniem. Dla niego to było jak egzamin – i to taki, do którego nikt go nie przygotował. Nie wiedział, iż trzeba podać godzinę, kierunek, a choćby to, czy ma mieć ulgę.

Mama zamarła. Nie dlatego, iż syn nie kupił biletu. Ale dlatego, iż nagle dotarło do niej, jak bardzo chroniła go przed codziennością.

Technologia ułatwia, ale… odbiera okazję do nauki

„Przecież on umie kupić bilet online” – tłumaczyła sobie później. I właśnie w tym tkwi problem. Dzisiejsi nastolatkowie doskonale poruszają się w świecie cyfrowym, ale zwykłe, analogowe sytuacje potrafią ich sparaliżować.

Rodzice zgłaszają podobne problemy: nastolatki nie potrafią zapytać o drogę, zadzwonić, by coś załatwić, umówić wizyty, a choćby rozmawiać z obcą osobą w okienku. Nie dlatego, iż są nieśmiali. Po prostu nigdy nie musieli.

A przecież te drobne życiowe kompetencje budują w nich pewność siebie. Nie nauczą się ich ani w szkolnej ławce, ani w żadnej aplikacji.

Czy pozwalamy dzieciom dorosnąć?

Historia mamy i jej syna to sygnał, który trudno ignorować. W dobrej wierze wyręczamy nastolatki w niemal wszystkim – bo szybciej, bo wygodniej, bo nie chcemy, żeby się stresowały.

Tymczasem brak okazji do praktyki sprawia, iż choćby mały dworzec w małej miejscowości staje się dla nich przeszkodą nie do przejścia.

Może więc, zamiast tylko chronić, powinniśmy częściej pozwalać im próbować. Tak, choćby jeżeli oznacza to czekanie przy kasie i jąkanie się przed panią z okienka. Bo to właśnie te drobne sytuacje uczą ich samodzielności na całe życie.

Zobacz także: Zabierają małe dziecko do kościoła, chociaż wiedzą, iż będzie płakać. „Tak wypada”

Idź do oryginalnego materiału