Synowa uniemożliwiła mi kontakt z wnukiem, bo odmówiłam bycia nianią dla jej nieposłusznego syna.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Mam na imię Bogumiła Nowak. Mam sześćdziesiąt trzy lata. Przez całe życie starałam się być dobrą matką, uczciwą kobietą, nie wtrącać się w cudze sprawy i nie pouczać nikogo, jeżeli o to nie proszą. Ale chyba właśnie taka taktyka okazała się moim błędem. Dzisiaj znalazłam się w sytuacji, której nie życzyłabym choćby wrogowi: moja synowa ogłosiła mi bojkot, a syn odsunął się, jakbym przestała istnieć. Wszystko przez jeden dzień, jedno dziecko… i moją odmowę.

Kiedy Tomek, mój jedyny syn, powiedział mi, iż się żeni, ucieszyłam się. Miał już trzydzieści lat – pora było założyć rodzinę. Modliłam się, żeby spotkał porządną dziewczynę, z którą mógłby przejść przez życie. I pierwsze wrażenie po poznaniu jego narzeczonej, Karoliny, było całkiem dobre: spokojna, sympatyczna, na pierwszy rzut oka – opanowana. Prawda, iż z dzieckiem z poprzedniego związku, ale pomyślałam: to nie moja sprawa, najważniejsze, żeby Tomek był szczęśliwy.

Po ślubie Karolina zaszła w ciążę. Ciągłe mdłości, leżenie w łóżku – prawie całą ciążę spędziła w szpitalu. Jej syn w tym czasie mieszkał raz z ojcem, raz u babci ze strony matki. Ja się nie wtrącałam, nie proponowałam pomocy – nikt mnie o nią nie prosił. Wnuczka, która urodziła się już w nowym małżeństwie, zobaczyłam dopiero po pięciu miesiącach. Wcześniej dzwoniłam, pytałam, jak dziecko, jak Karolina. Odpowiedzi były grzeczne, ale krótkie.

Na pierwszą wizytę przyjechałam z prezentami – i dla wnuczki, i dla starszego syna Karoliny. Przyjęła je bez emocji. Chłopiec choćby nie podziękował. Nie obraziłam się, pomyślałam, iż po prostu jest nieśmiały. Na pożegnanie powiedziałam Karolinie: jeżeli będzie pomoc potrzebna, niech da znać.

Minęły dwa tygodnie – i Karolina zadzwoniła. Okazało się, iż boli ją ząb, a mamie nie mogła przyjechać. Poprosiła, żebym posiedziała z dziećmi. Nie odmówiłam. Przyjechałam, wysłuchałam krótkiego instruktażu i zostałam sama z niemowlęciem i jej synem z poprzedniego związku.

Od pierwszych minut starszy dał mi do zrozumienia, iż tu nic do gadania nie mam. Ignorował moje prośby, nie reagował, gdy go wołałam, kategorycznie odmawiał wspólnej zabawy. A potem zaczął grzebać w mojej torebce. Delikatnie, bez krzyku, zwróciłam mu uwagę. Na to on stwierdził: „To mój dom! Robię, co chcę!” – i kopnął mnie w nogę. Spróbowałam go uspokoić – uciekł do pokoju, a po chwili wrócił z pistoletem na wodę i zaczął mnie polewać prosto w twarz. Straciłam cierpliwość. Odebrałam mu zabawkę i stanowczo z nim porozmawiałam.

Później Karolina poprosiła, żebym go nakarmiła. Ale ledwo postawiłam talerz z zupą, zaczął nią pluć, rozchlapując jedzenie po stole i ścianach. Byłam w szoku. Nie przez kaprysy – dzieci bywają różne. Ale przez zupełny brak jakichkolwiek granic i szacunku. Nikt mi nie powiedział, iż chłopiec ma problemy, myślałam, iż jest całkiem zdrowy. A zachowywał się dziwnie. Kiedy Karolina wróciła, zapytałam ją wprost: „Twój syn jest psychicznie w porządku?”

Spojrzała na mnie jak na wariatkę i spokojnie odpowiedziała: „Wszystko z nim w normie”. Ja na to, iż więcej nie zostanę z nim sama, bo mnie kopnął, oblewał wodą i grzebał w moich rzeczach. A ona: „Trzeba było znaleźć do niego sposób!”

Po tym wyszłam. Synowa przestała odbierać telefony. A gdy spytałam Tomka, kiedy wreszcie będę mogła zobaczyć wnuczkę, zaczął się mieszać, w końcu powiedział: „Porozmawiaj z Karoliną” – i podał jej słuchawkę. Ale ona odmówiła rozmowy. Przez syna przekazała, iż nie zamierza mnie „obciążać kontaktem z jej niewychowanym dzieckiem”.

Później Tomek wysłuchał mojej wersji – opowiedziałam wszystko, jak było. Ale chyba Karolina zdążyła wmówić mu coś innego. Stwierdził, iż musi „to wszystko przemyśleć” – i już nie zadzwonił.

Teraz ja, babcia, nie mam prawa widywać własnej wnuczki. Wszystko dlatego, iż nie chciałam być darmową nianią dla dziecka, które nie uznaje żadnych zasad. Gdyby Karolina chociaż raz zwróciła mu uwagę, wytłumaczyła, iż nie wolno bić dorosłych ani grzebać w cudzych rzeczach, może nie doszłoby do tej kłótni. Ale zamiast tego – cisza i odcięcie.

Nie chciałam awantury. Nie chciałam wojny. Ale upokarzać się nie zamierzam. Jestem matką. Jestem babcią. I zasługuję choć na odrobinę szacunku.

Idź do oryginalnego materiału