„Synowa w szpitalu, a my z mężem ciężko pracujemy przy wnukach. Czy celowo poszła wcześniej na oddział?”

newsempire24.com 6 dni temu

Synowa odpoczywa w szpitalu, a my z mężem ledwo zipiemy z wnukami. Mam wrażenie, iż specjalnie wcześniej się położyła na “leżakowanie” – mówi sześćdziesięcioletnia Danuta Kowalska z Lublina.

— Syn mówi: “Mamo, no przecież widzisz sytuację – tylko ty możesz pomóc!” – opowiada. — A co mi zostaje? Pomagam, jak umiem. Tyle iż sił już nie mam ani odrobiny…

Dziesięć dni temu jej synowa, Kinga, w dziewiątym miesiącu ciąży, zaczęła narzekać na gorączkę, katar i ból gardła. Po dwóch dniach straciła smak i węch. Syn Danuty, Krzysztof, całymi dniami pracuje na budowie, więc nie było komu zająć się dziećmi. Kinga, nie zastanawiając się długo, pojechała do szpitala – “na obserwację”. A dwójkę maluchów – czteroletnią Olę i dwuletniego Marcina – oddano babci z dziadkiem.

— Rozumiem, zdrowie, ciąża, już 41. tydzień… Ale dlaczego tak długo? Poprzednio urodziła w parę godzin, ledwo zdążyli do szpitala. A teraz leży drugi tydzień jak w sanatorium. Ogląda serial za serialem, zmusiła męża, żeby przywiózł laptopa, mówi, iż czeka na skurcze. A my tu z wnukami nie wiemy, gdzie się przed nimi schować…

Danuta opowiada z goryczą. Nie jest przewrażliwiona, ale zmęczenie i poczucie niesprawiedliwości narastają z dnia na dzień. Kinga zawsze wcześniej zostawiała dzieci swojej matce. A teraz nagle babcia od ojca stała się “jedyną nadzieją”.

— Z Witkiem (mężem) nie młodniejemy. Od rana do wieczora w biegu, dzieci nie do opanowania – jeden w pieluchach, drugi drze się, jeżeli łyżka nie taka. Nakarmić – walka, umyć – bitwa, położyć spać – to już cyrk. Nie zapomnieli o mamie, ciągle pytają, kiedy wróci. Sam już nie wiem…

Danuta wspomina, jak ostatnio Kinga też wcześniej położyła się do szpitala. Wtedy było tylko jedno dziecko i musieli je na gwałtownie zostawić sąsiadce, zanim babcia dotarła. Po półtorej godzinie od telefonu Kinga już urodziła. Wszystko błyskawicznie. A teraz – ciąża numer trzy.

— Pół roku temu Krzysztof oznajmił, iż będzie jeszcze jedno. Mówię: co wy, rekord chcecie pobić? A on: “Mamo, nie martw się, wszystko pod kontrolą”. Oczywiście. Wszystko pod kontrolą, dopóki jest dobrze. A jak problem – od razu: “Mamo, tylko ty!” No i co? Odmówić nie mogę. Ale ciężko mi!

Starsza wnuczka chodziła do przedszkola, ale Kinga zrezygnowała – żeby nie złapała infekcji przed porodem. Danuta nie może jej wozić na drugi koniec miasta – zostały w domu. A w domu – harmider i krzyki. choćby gdy dzieci ucichną, babci wciąż dźwięczą w głowie.

— Młodszy nie umie jeść łyżką, wszędzie kleksy. Starsza cały dzień marudzi, kłócą się, biją. Patrzę na nich i myślę: jak Kinga sobie poradzi z trzecim? Ja z dwójką ledwo daję radę!

Wieczorem, gdy dziadek wraca z pracy, zajmuje się dziećmi, a Danuta gotuje na kolejny dzień. Karmi, myje, pierze, sprząta, i dopiero koło dziewiątej może zadzwonić do syna.

— Pytam: no jak tam, urodziła? Krzysztof odpowiada: nie, wciąż czekamy. USG zrobili, dziewczynka, zdrowa. No i co – będzie leżeć jeszcze dwa tygodnie?

Danuta nie kryje irytacji. Nie złości jej sama ciąża, ale to, jak wszystko zostało zaplanowane. Jej zdaniem Kinga urządziła sobie wakacje: wyleguje się w szpitalu, czyta fora, ogląda filmy, a na dom i dzieci machnęła ręką.

— Mówię synowi: niech się wypisze. Urodzi w domu – wezwiemy karetkę, jak inni. Jego znajoma urodziła i następnego dnia była w domu! Koleżanka córki też gwałtownie urodziła. A u nas – całe show!

— A co na to Krzysztof?

— A co ma powiedzieć? “Mamo, wytrzymaj, już niedługo, teraz nie można się wypisać”. Mówię: niech podpisze rezygnację i jedzie do domu! Ale nie – nie słucha. Ja już trzymam się ostatnich sił…

Kto w tej historii ma rację? Synowa, która postanowiła zadbać o zdrowie i wcześniej pojechała do szpitala? Czy teściowa, która na własnych barkach dźwiga cudze macierzyństwo?

Trudno powiedzieć. Ale jedno jest pewne – cierpliwość babci się kończy.

Idź do oryginalnego materiału