Synowa zablokowała mi dostęp do wnuka, bo odmówiłam opieki nad jej niesfornym synem.

polregion.pl 1 tydzień temu

Nazywam się Bogumiła Nowak. Mam sześćdziesiąt trzy lata. Przez całe życie starałam się być dobrą matką, uczciwą kobietą, nie wtrącać się w cudze sprawy i nie pouczać nikogo, gdy nie proszą. Ale widocznie właśnie ta taktyka stała się moim błędem. Dziś znalazłam się w sytuacji, której nie życzyłabym choćby wrogowi: synowa ogłosiła mi bojkot, a mój syn odsunął się, jakbym przestała istnieć. Wszystko przez jeden dzień, jedno dziecko… i moją odmowę.

Kiedy Szymon, mój jedyny syn, oznajmił, iż się żeni, ucieszyłam się. Miał już trzydzieści lat – czas zakładać rodzinę, mieć dzieci. Modliłam się, by spotkał porządną dziewczynę, z którą przejdzie przez życie ramię w ramię. Pierwsze wrażenie po poznaniu Elżbiety, jego narzeczonej, było całkiem dobre: cicha, sympatyczna, na pierwszy rzut oka spokojna. Prawda, iż z dzieckiem z pierwszego małżeństwa. Ale pomyślałam: nie moja sprawa, byle syn był szczęśliwy.

Po ślubie Elżbieta zaszła w ciążę. Ciąża była trudna, niemal całe dziewięć miesięcy spędziła w szpitalu. Jej syn w tym czasie mieszkał raz u ojca, raz u babci ze strony matki. Nie mieszałam się w ich sprawy, nie proponowałam pomocy – bo i tak nikt mnie nie zapraszał. Wnuka, który urodził się już w nowym małżeństwie, pierwszy raz zobaczyłam dopiero po pięciu miesiącach. Wcześniej dzwoniłam sama, pytałam – jak maluch, jak Elżbieta. Odpowiedzi były grzeczne, ale zimne.

Na „stare baby” przyjechałam z prezentami – i dla wnuka, i dla starszego syna Elżbiety. Przyjęła je bez emocji. Chłopiec choćby nie podziękował. Nie obraziłam się, pomyślałam, iż może jest nieśmiały. Na pożegnanie powiedziałam Elżbiecie: jeżeli będzie potrzebować pomocy, niech da znać.

Minęły dwa tygodnie – i zadzwoniła. Okazało się, iż rozbolał ją ząb, a teściowa nie mogła przyjść. Poprosiła, bym została z dziećmi. Nie odmówiłam. Przyjechałam, wysłuchałam krótkich instrukcji i zostałam sama z niemowlakiem i jej synem z pierwszego małżeństwa.

Od pierwszych chwil starsze dziecko dało mi do zrozumienia, iż jestem tu nikim. Ignorował moje słowa, nie reagował na wołanie, kategorycznie odmawiał wspólnej zabawy. A potem zaczął grzebać w mojej torbie. Delikatnie, bez krzyku, zwróciłam mu uwagę. W odpowiedzi usłyszałam: „To mój dom! Robię, co chcę!” – i dostałam kopniaka w nogę. Spróbowałam go upomnieć – uciekł do pokoju, by po chwili wrócić z pistoletem na wodę i oblać mnie prosto w twarz. Moja cierpliwość pękła. Zabralam pistolet i stanowczo z nim porozmawiałam.

Później Elżbieta poprosiła, bym go nakarmiła. Ledwo podałam talerz z zupą, a on zaczął pluć jedzeniem, rozsmarowując je po stole i ścianach. Byłam w szoku. Nie z powodu kaprysów – dzieci bywają różne. Ale przez całkowity brak jakichkolwiek granic i szacunku. Nikt mi nie powiedział, iż dziecko ma problemy, myślałam, iż jest zdrowe. A zachowywał się dziwnie. Nie wytrzymałam – gdy Elżbieta wróciła, zapytałam wprost: „Czy twój syn jest psychicznie w porządku?”

Spojrzała na mnie jak na wariatkę i spokojnie odparła: „Wszystko z nim w porządku”. Odpowiedziałam, iż nigdy więcej nie zostanę sama z jej synem, bo mnie uderzał, przezywał, oblewał wodą i grzebał w moich rzeczach. Usłyszałam w odpowiedzi: „Powinnaś znaleźć do niego podejście!”

Po tym wyszłam. Synowa przestała odbierać telefon. A kiedy spytałam syna, kiedy zaproszą mnie, bym zobaczyła wnuka, zmieszał się i powiedział: „Porozmawiaj z Elżbietą”. I podał jej słuchawkę. Ona odmówiła rozmowy. Przez niego przekazała, iż nie zamierza „obarczać mnie kontaktem z jej niegrzecznym dzieckiem”.

Później syn wysłuchał mojej wersji – powiedziałam wszystko, jak było. Ale widocznie Elżbieta zdążyła wmówić mu coś innego. Odrzekł, iż trzeba „to wszystko przemyśleć” – i już nie zadzwonił.

Teraz ja, babcia, nie mam prawa widywać wnuka. Wszystko dlatego, iż nie chciałam być darmową nianią dla dziecka, które nie zna zasad. Gdyby Elżbieta choć raz upomniała go, wytłumaczyła, iż nie wolno bić dorosłych ani grzebać w cudzych rzeczach, może nie doszłoby do tej kłótni. Ale zamiast tego – tylko milczenie i chłód.

Nie chciałam skandalu. Nie szukałam waśni. Ale poniżać się i uginać nie zamierzam. Jestem matką. Jestem babcią. I zasługuję choć na odrobinę szacunku.

Idź do oryginalnego materiału