Szczęśliwe Zmiany

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dziś znów wyszłam na spacer. Stanęłam przed klatką, przymrużyłam oczy, oceniając, czy nie zbierze się na deszcz, i dopiero wtedy skinęłam głową sąsiadkom grzejącym się na ławce. Ruszyłam dalej, unosząc podbródek. Kobiety, które umilkły na mój widok, znów się ożywiły, szepcząc za moimi plecami i rzucając nieprzyjazne spojrzenia.

Ile mam lat? Nikt nie wie. Siwiuteńkie włosy zawsze modnie ścięte, makijaż dyskretny, ale elegancki. Figura prosta, bez zbędnych fałdek, choć nie powiedziałabym, iż chuda. Jedni twierdzą, iż pięćdziesiątka, inni – iż sześćdziesiątka. Najzłośliwsze szeptają, iż mam już siedemdziesiąt, a wyglądam młodziej dzięki cudom medycyny.

„A czemu miałaby źle wyglądać? Mąż porządny, nie pił, nie katował. Odszedł cicho, bez awantur, do młodszej. Syn jedynak sprawia kłopotów, żadnych wnuków, choćby kota czy psa. Życie jak w bajce.” – słyszałam te komentarze.

„Ty? W bajce?” – parsknęła jedna z sąsiadek. – „Jakby twój Jurek się w końcu zakleił, to może i ty byś się tak snuła po świecie jak królowa.”

Śmiechy.

A w moim życiu nie zawsze było kolorowo. Mąż przystojny, kobiety za nim szalały. Ile przez to wycierpiałam. Gdy odszedł, myślałam, iż się załamię. Ale dla syna się zebrałam. Od tamtej pory trzymałam mężczyzn na dystans.

Mój Tomek, już trzydziestka na karku, a jeszcze nie ożeniony. Nie cieszyło mnie to. Czy to normalne, żeby dorosły syn mieszkał z matką? Dziewczyny miał, ale do ślubu nie doszło. Żadna mi nie pasowała. Ale nie protestowałam – wiedziałam, iż zakazy tylko pogorszą sprawę. Czekałam.

Aż w końcu przyszedł z tą jedną. Mirosława. „Mira” – przedstawił. Wpadła mi w oko od razu – niebieskie oczy niczym jeziora, dołeczki w policzkach. Na takich się żeni.

„Czemu nie uprzedziłeś? Przygotowałabym coś lepszego.” – burknęłam.

„U ciebie zawsze smakuje.” – Tomek przytulił się, opierając głowę na moim ramieniu.

„Łasi się, więc czegoś chce.” – szturchnęłam go lekko w czoło.

Siedząc w kuchni, słyszałam ich śmiech z łazienki. Weszli rozbawieni, a ja już nakryłam do stołu. Po minie syna wiedziałam, iż będzie prośba.

„Mamo, jedziemy na dwa dni w góry. Mira chce z nami. Mógłbyś…?”

„Dobrze. Wyprawa to sprawdzian charakteru.” – kiwnęłam głową, ale czułam, iż chodzi o coś więcej.

„Zostań z Zosią? Sześć lat, nie sprawi kłopotu.”

Serce mi stanęło. „Czyje to dziecko?” – zapytałam, choć domyślałam się odpowiedzi.

„Moje.” – Mira spojrzała mi prosto w oczy.

„Nie mogę. Zapomniałam, jak się z dziećmi obchodzić. A poza tym – to odpowiedzialność…” – zaczęłam się wymigiwać.

„Mamo, przestań.” – Tomek się zaśmiał. „Pogadasz z nią, poczytacie.”

W nocy nie mogłam zasnąć. Od lat żyłam w swoim rytmie, a tu nagle obce dziecko. Ale gdy rano zobaczyłam Zosię – drobną, z warkoczykami i tą samą niebieską głębią oczu – coś we mnie pękło.

„Nie bój się. Jestem Grażyna.” – powiedziałam, a ona już biegła oglądać książki.

Szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Sąsiadki dziwiły się: „Goście, Grażyno?”. Kiwnęłam głową, a Zosia gnała do innych dzieci. Gdy poprosiła o wózek na liście, poszłyśmy do Władka – naszego majsterkowicza. On, ujrzawszy mnie u siebie, aż się speszył.

Gdy Tomek i Mira wrócili, nie chciałam oddać Zosi. Ale rano miała przedszkole. Po ich wyjściu Tomek wyznał mi prawdę – Zosia to siostra Miry, nie córka. Ich matka zmarła przy porodzie, a ojciec uciekł. Mira ją wychowuje.

„Żenisz się?” – spytałam.

„Tak. I będziemy mieszkać osobno.” – Tomek mnie przytulił.

„A ja? Wnuczka mi się pojawia, i od razu chcecie ją zabrać?” – zaprotestowałam.

„Będziemy często wpadać.” – uśmiechnął się.

I tak się stało. Co weekend czekałam na nich z ciastem. A Zosia? Pokochałam ją całym sercem. choćby sąsiadki zauważyły zmianę.

„Babciu!” – woła teraz. I wiem, iż moje życie znalazło nowy sens.

A Władek? Ciągle się kręci, pomaga. Może i z tego coś będzie? W końcu – nigdy nie mów nigdy.

Idź do oryginalnego materiału