Teściowa chciała rządzić w moim domu, ale przypomniałam jej, kto tu rządzi

newskey24.com 5 dni temu

Moja teściowa postanowiła, iż będzie wprowadzać swoje zasady w MOIM domu. Przypomniałam jej, kto tu rządzi.

Tak się złożyło, iż musiałam wpuścić teściową do swojego mieszkania. Nie dlatego, iż marzyłam o takim rozwiązaniu. Po prostu mam wspaniałego męża, który błagał, żeby pomóc – jego matka znalazła się w trudnej sytuacji. Zgodziłam się, zaciskając zęby. Chciałam zachować spokój w rodzinie. Ale najwyraźniej jego matka gwałtownie o tym zapomniała.

Teściowa zaczęła narzucać w moim domu swoje porządki, jakby to ona tu rządziła. Choć od razu uprzedziłam, iż mieszkanie należy do mnie i nie pozwolę ingerować w moją przestrzeń. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe. Zawsze drażniło ją, iż nie tańczę tak, jak ona zagra. A mnie irytowała jej tendencja do narzucania się i pouczania.

Od razu zaczęła skarżyć się mojemu mężowi. Ale on jest rozsądny – nie ulegał jej narzekaniom. Jego matka od początku z trudem akceptowała fakt, iż to ja jestem właścicielką mieszkania. Wściekała się, iż nie może narzucić swojej woli tak, jak to robiła zawsze.

Teściowa ma młodszą córkę – Kasię, która jest cztery lata ode mnie młodsza. Rok temu wyszła za mąż, już w ciąży. Młode małżeństwo zamieszkało z rodzicami męża, ale długo tam nie wytrzymali. Po pół roku, już po urodzeniu dziecka, Kasia uciekła z powrotem do matki. Teściowa wylała morze łez:

— Zamęczyli moją dziewczynę! Jaka jej się teściowa trafiła – wąż, nie kobieta! Wszystko jej wadzi, upokarza, obraża! Jak można tak traktować synową?

Ledwo powstrzymałam śmiech. W końcu ta „straszna” teściowa była jej dokładnym odbiciem. Po prostu lustrzane odbicie. No cóż, jak sobie pościelesz…

Kasia nie rozwiodła się, mąż przez cały czas przysyłał pieniądze. Po miesiącu wrócił do żony – tym razem do kawalerki teściowej. Było tam ciasno, więc teściowa spała w kuchni. Z zięciem się nie dogadywała, a Kasia, co najzabawniejsze, stawała po stronie męża w każdym konflikcie z matką:

— Mamo, nie waż się niszczyć mojego małżeństwa!

Wtedy powiedziałam teściowej wprost:

— Może niech wynajmą sobie coś na własną rękę?

— A za co? Kasia jest na macierzyńskim, mąż ledwo zarabia. Na co ich stać?

— To ich problem. I nie ma z nami nic wspólnego.

Ale zaczęła coraz częściej nas odwiedzać. Najpierw narzekała na los, potem na ból kręgosłupa od spania na kuchennej sofie, wreszcie na kłótnie z zięciem. Aż pewnego dnia rzuciła:

— Nie wytrzymam tam dłużej! Mogę się do was wprowadzić? Na chwilę!

Chciałam odmówić. Ale mąż błagał:

— Mama zostanie tylko dwa miesiące. Rozmawiałem z Kasią, niedługo wynajmą mieszkanie.

Uległam. Ale od razu ustaliłam zasady. Teściowa kiwała głową: „Oczywiście, córeczko, wszystko rozumiem”. Przez pierwsze dwa tygodnie była cicha jak mysz. A potem zaczęło się.

Przestawiła półki, poustawiała swoje serwetki, zmieniła zasłony. Na początku znosiłam to w milczeniu. Potem poskarżyłam się mężowi. Próbował z nią rozmawiać – bez skutku. Mijały miesiące, a „tymczasowo” zmieniło się w pół roku. Kasia, jak podejrzewałam, nie miała zamiaru się wyprowadzać.

Teściowa coraz częściej czepiała się mnie: „Marnujesz wodę!”, „Źle gotujesz!”, „Nie umiesz sprzątać!”. Pewnego dnia wyrzuciła moje detergenty i kupiła szare mydło, które śmierdziało w całym domu. Oświadczyła: „Chemia to trucizna, wracamy do tradycji!”.

A do tego regularnie wyrzucała jedzenie z lodówki, choćby to, które właśnie przygotowałam. Mówiła, iż ma „złą energię” albo iż „niezdrowe dla mojego syna”. W końcu wybuchłam. Tym razem nie poszłam do męża – powiedziałam jej wszystko, co leżało mi na wątrobie:

— Mieszkasz w MOIM mieszkaniu. Zgodziłam się na twój pobyt – tymczasowo. Twój czas się skończył. Pakuj się i wracaj do córki. Nie potrzebuję drugiej matki. Jestem dorosła i nie pozwolę, żeby ktoś dyktował mi, jak mam żyć we własnym domu!

Teściowa się obraziła. Gdy mąż wrócił, zaczęła na mnie narzekać. A on tylko rozłożył ręce:

— Rozumiesz się między sobą. Nie będę się wtrącał.

Wtedy poszła na całość: twierdziła, iż jest „starsza i mądrzejsza”, iż powinnam być „wdzięczna”. Wtedy postawiłam kropkę nad i:

— Wdzięczna? Za co? Za to, iż zamieniłaś mój dom w piekło? Nie prosiłam cię o nauki. I na pewno nie pozwolę, żeby moje mieszkanie stało się filią szpitala psychiatrycznego!

Dałam jej miesiąc na spakowanie się. Niech sami rozwiązują swoje problemy. Dlaczego ja mam być zakładniczką ich bałaganu? Z własną córką sobie nie poradziła, a teraz chce zrujnować życie mnie?

Nie, dziękuję. Dość. W moim domu – moje zasady.

Idź do oryginalnego materiału