Teściowa nie zaakceptowała zięcia: „Przyjedź tylko ty i wnuczka”

twojacena.pl 1 tydzień temu

Każda kobieta marzy, by pewnego dnia spotkać odpowiedniego mężczyznę, założyć szczęśliwą rodzinę, urodzić dzieci i być naprawdę spełnioną. Jednak, jak to mówią, nie wszystkim pisane są bajkowe zakończenia. Im mocniej kochasz, tym boleśniejszy bywa upadek.

Weronika była przekonana, iż odnalazła swoją drugą połówkę. Jeszcze w liceum poznała Jacka — przystojnego, wysokiego chłopaka z hollywoodzkim uśmiechem. Od pierwszego wejrzenia zawrócił jej w głowie. Przyjaźń, romantyczne spacery, wyznania… Kilka lat później zostali parą.

Jej matka, Krystyna Stanisławówna, od początku nie pałała do niego sympatią. Widziała w nim leniwego, niezaradnego chłopaka. Ale Weronika była zaślepiona: dla niej był całym światem. Ona dostała się na studia z świetnymi wynikami, a Jacek ledwo przebrnął przez technikum. Nauka szła mu ciężko, aż w końcu rzucił szkołę.

— Mamo, ty mnie nie rozumiesz! To prawdziwa miłość! — powtarzała Weronika, nie chcąc słuchać żadnych uwag.

Kiedy Jacek zatrudnił się jako sprzedawca w salonie RTV, uznał to za wielki sukces. Prawda była taka, iż ledwo starczało mu na piwo i przekąski, ale jemu to wystarczało. Krystynie Stanisławównie — nie. Próbowała przemówić córce do rozsądku, ale bez skutku.

Zakochani wzięli skromny ślub. Zamieszkali w wynajętym pokoju u kolegi Jacka, w starej kamienicy w Łodzi. Tam, gdzie ściany są cienkie, a sąsiedzi słyszą każde słowo. Weronikę to nie przerażało — najważniejsze, iż byli razem. Jacek pracował byle jak, a na prośby o pomoc tylko wzruszał ramionami. Coraz częściej Weronika prosiła matkę o pieniądze. Krystyna Stanisławówna nie odmawiała: pomagała, jak mogła — jedzeniem, ubraniami, choćby oszczędnościami.

Każde spotkanie z zięciem wywoływało w niej burzę. Człowiek obcy, nieporadny, słaby. Nie uważała go za mężczyznę.

Gdy sytuacja stała się naprawdę trudna, Weronika poprosiła, by mogła na jakiś czas zamieszkać u matki. Chcieli odłożyć na wynajem mieszkania. Krystyna Stanisławówna zgodziła się niechętnie, ale gwałtownie pożałowała: Jacek leżał na kanapie od rana do wieczora, a cała praca spadła na barki córki. Ta próbowała studiować, dorabiała zdalnie — zmęczona, ale uparcie broniła męża.

— On po prostu jest zmęczony… — tłumaczyła.

Po trzech miesiącach Jacek nie wytrzymał napięcia i namówił Weronikę, by wrócili do wynajmowanego pokoju. Tam, choć ciasno, przynajmniej nie musieli słuchać kazań. Matka odetchnęła z ulgą, bojąc się tylko jednego — iż córka zajdzie w ciążę.

Ale los lubi płatać figle. Jacek stracił pracę. Weronika za to dostała awans i zaczęła dobrze zarabiać. I niedługo stało się jasne — spodziewa się dziecka.

Krystyna Stanisławówna ucieszyła się, gdy dowiedziała się, iż zostanie babcią. Ale euforia gwałtownie minęła — zięcia nie lubiła wcześniej i nie zamierzała zaakceptować teraz. A kiedy Weronika, zmęczona ciasnotą, znów poprosiła o możliwość zamieszkania u matki, ta postawiła warunek:

— Tylko ty i dziecko. Jacka nie przyprowadzaj. Ani na próg.

— Mamo, to ojciec mojej córeczki! — wybuchnęła Weronika.
— A myślałaś o tym, kiedy za niego wychodziłaś?! — zimno odparła matka. — Niech najpierw stanie się prawdziwym człowiekiem.

Weronika była rozdarta. Z jednej strony — zmęczenie, noworodek, brak komfortu. Z drugiej — duma i uraza. Wróciła do męża do tej samej ciasnej izby, mając nadzieję, iż matka zmieni zdanie. Ale Krystyna Stanisławówna pozostała nieugięta.

Dla niej Jacek był obcym, kimś, kogo nie chciała przy swojej córce i wnuczce. Ale co można zrobić? Dzieci wybierają sercem, nie rozumem. Matczyne serce cierpiało, ale decyzji nie zmieniła.

Czas pokaże, kto miał rację. Na razie dwie kobiety — matka i córka — uczą się kochać na odległość, akceptując wybory, które nie zawsze idą w parze z marzeniami.

A ty jak myślisz? Czy Krystyna Stanisławówna postąpiła słusznie? Czy powinna przyjąć zięcia dla dobra córki i wnuczki?

Idź do oryginalnego materiału