Teściowa niszczy nasze małżeństwo: dramat żony

newsempire24.com 2 tygodni temu

Ta wojna trwa już sześć lat, od samego początku ich małżeństwa. Olga i Artur mają czteroletniego synka, Kacpra, ale choćby teściowie go nie uznają. Nie biorą go na ręce, nie dzwonią, żeby zapytać, jak się miewa wnuk. Olga nie rozumiała, na co zasłużyła. Nigdy nie dała powodu – nie była niegrzeczna, nie kłóciła, starała się być uprzejma. Ale przyczyna była głębsza – Artur ożenił się z nią, a nie z tą dziewczyną, którą teściowa marzyła widzieć jako synową.

Tamta dziewczyna miała na imię Zuzanna. Danuta Bogumiłówna nie przestawała powtarzać, jaka to mądra, piękna, z dobrego domu. „Ona byłaby idealną żoną dla mojego syna!” – mówiła, choćby gdy Olga była w pobliżu. Krewni męża potakiwali: „Ty, Olu, choćby nie stałaś obok Zuzi”. Olga, wychowana w zwykłej rodzinie w małym miasteczku pod Poznaniem, czuła się upokorzona. Jej skromne pochodzenie stało się dla teściowej pretekstem do wiecznych docinków.

Artur zdawał się nie zauważać tej nagonki. „Nie przejmuj się – mówił – oni tylko szukają dziury w całym”. Ale dla Olgi jego słowa brzmiały jak zdrada. Jak można nie widzieć, gdy twoją żonę obrażają? Ostatnio coraz częściej jeździł sam do rodziców, wracając późno w nocy. „Sprawy rodzinne” – mruczał, unikając jej wzroku. Olga czuła, jak między nimi rośnie mur, a jej cierpliwość topniała z każdym dniem.

Rodzina Artura nie przychodziła do ich domu, choć Olga kilkakrotnie zapraszała ich, próbując nawiązać kontakt. Nie gratulowali jej urodzin – choćby SMS-em. Na święta zapraszali tylko Artura, podkreślając: „To nie dla obcych”. Olga, której nigdy nie zaakceptowali, czuła się jak intruz. Serce pękało jej, gdy słyszała, jak Kacper pytał: „Dlaczego babcia nie chce się ze mną bawić?”. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, tylko przytulała go mocno, ukrywając łzy.

Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Olga coraz częściej myślała o rozwodzie. Artur jej nie bronił, nie stawiał rodziców do pionu. Posłusznie szła za słowem matki, jakby to było prawo. Olga czuła się samotna we własnym małżeństwie, a ten ból wyjadał ją od środka. „Jeśli nie stanie po mojej stronie, nie dam rady tak żyć” – myślała, patrząc na śpiącego syna.

Sylwester stał się ostatnią kroplą. Postanowiła: jeżeli Artur znów wyjedzie do rodziców, zostawiając ją i Kacpra samych, spakuje się i odejdzie na dobre. „Nie pozwolę już deptać mojej godności” – powtarzała sobie, choć w głębi duszy wciąż miała nadzieję, iż mąż wybierze ją i syna.

Wigilią święta Artur, jak zwykle, był wymijający. „Jeszcze nie wiem, gdzie będziemy obchodzić” – burknął, nie patrząc na nią. Olga milczała, ale jej determinacja rosła. Już widziała, jak pakuje walizki, jak wyjeżdża z Kacprem do siostry w Kielcach, gdzie zawsze mogła liczyć na ciepłe przyjęcie. Tam nikt nie patrzył na nią z góry, nie nazywał obcą.

Wieczorem, dzień przed Sylwestrem, Artur wrócił późno. „Mama źle się czuje, musimy jutro do nich zajrzeć” – powiedział, nie patrząc na żonę. Olga poczuła, jak coś w niej pęka. „A my?” – zapytała cicho. „My z Kacprem znowu się nie liczymy?”. Artur milczał, a to milczenie było dla niej wyrokiem.

Nocą, gdy mąż spał, Olga siedziała w kuchni, wpatrując się w migające za oknem lampki. Myśli wirowały, ale jedna była jasna: nie może już żyć w tym piekle. Rano, gdy Artur szykował się do rodziców, w cisze pakowała rzeczy. „Gdzie jedziesz?” – zdziwił się, zauważając walizkę. „Wychodzę” – odpowiedziała spokojnie, patrząc mu w oczy. „Mam dość bycia obcą w twojej rodzinie. jeżeli nie potrafisz bronić mnie i Kacpra, zrobię to sama”.

Artur zbladł. „Ola, zaczekaj, porozmawiajmy” – zaczął, ale ona już wzięła syna za rękę i kierowała się do drzwi. „Już dokonałeś wyboru” – rzuciła na odchodne. Drzwi zamknęły się z trzaskiem.

Olga z Kacprem wyjechała do siostry. Pierwsze tygodnie były trudne – ból po zdradzie męża i obojętności jego rodziny nie mijał. Ale siostra i jej rodzina otoczyli ich troską i powoli Olga zaczęła oddychać pełną piersią. Znalazła nową pracę, wynajęła mieszkanie i zapisała Kacpra do przedszkola. Życie powoli się układało.

Pół roku później Artur przyjechał. „Byłem w błędzie” – powiedział, spuszczając wzrok. „Mama naciskała, a ja nie miałem siły się sprzeciwić. Chcę odbudować naszą rodzinę”. Olga spojrzała na niego, ale w jej sercu nie zostało już dawne uczucie. „Zawiodłeś nas” – odpowiedziała cicho. „Nie mogę ci ufać”. Artur odszedł, a ona, przytulając syna, zrozumiała: zrobiła słuszny wybór. Jej nowe życie było trudne, ale nie było w nim miejsca na upokorzenia. Po raz pierwszy od lat czuła się wolna.

Idź do oryginalnego materiału